piątek, 1 lipca 2011

Jak w ciągu 30 sekund zaoszczędzić 20 - 30% swoich zwykłych kosztów życia

Jak w ciągu 30 sekund zaoszczędzić 20 - 30% swoich zwykłych kosztów życia

Autorem artykułu jest Paweł Sygnowski



Jedna z najważniejszych metod oszczędzania - bardzo trudna dla początkujących.
Chcesz w ciągu następnych 30 sekund zaoszczędzić od 20 do 30% swoich zwykłych kosztów życia? Jeśli tak (a kto by nie chciał), to jedyne co musisz zrobić, aby to osiągnąć, to:

Weź wszystkie swoje karty kredytowe, potnij je na kawałki, a następnie wyrzuć do kosza.

To wszystko, ale ...

Możesz zapytać: w jaki sposób ta prosta czynność jest w stanie obniżyć w tak radykalny sposób Twoje koszta życia? Mówimy tutaj nawet o 30% w ciągu najbliższego roku.

Sprawa jest dość prosta. Badania statystyczne pokazują, że dzieje się tak z takiego prostego powodu, jakim jest zbyt łatwy dostęp do pieniędzy, których faktycznie nie posiadasz, a który zapewniają karty kredytowe. Ten dostęp, stwarza iluzję zakupów za cudze pieniądze. Tak w istocie jest, bo najpierw płacisz pieniędzmi banku, ale potem musisz je oddać korzystając z własnych, ciężko zarobionych pieniędzy. To wszystko, z kolei, przekłada się na dużą pokusę wydawania, której tak wielu z nas nie potrafi się oprzeć, tak że o wiele lepiej jest przeciwdziałać zawczasu, nim popadnie się w jakieś skrajnie duże i niebezpiecznie długi.

Na podstawie: Allen G. Robert, Jak pomnożyć źródła swoich dochodów? Wolters Kluwer Polska, Kraków 2007.

---

W jaki sposób, wprowadzając jedynie kilka drobnych zmian, możesz zacząć oszczędzać naprawdę dużą sumę pieniędzy?

http://www.jak-oszczedzac.info/ - Tylko sprawdzone w praktyce sposoby oszczędzania
---

Tylko sprawdzone w praktyce sposoby oszczędzania


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Kilka wybiórczych rad, jak zaoszczędzić do 50 pln miesięcznie

Kilka wybiórczych rad, jak zaoszczędzić do 50 pln miesięcznie

Autorem artykułu jest Paweł Sygnowski



Proste sposoby na zaoszczędzenie do 50 pln miesięcznie.
Proste i zrozumiałe, ale wcale nie tak łatwe dla każdego do praktycznego zastosowania rady, dzięki którym można zaoszczędzić do 50 pln miesięcznie (mniej lub więcej w zależności od osobistych uwarunkowań:

- Jeśli planujesz użyć czegoś tylko razy, nie kupuj tego, ale wypożycz.

- Wykorzystaj pocztę elektroniczną, jako substytut telefonu jeśli to tylko możliwe.

- Przed weekendem przeglądnij listę imprez organizowanych w Twoim mieście lub w pobliżu – zwykle najlepsza rozrywka, to ta darmowa.

- Myjnia samochodowa, za którą trzeba płacić? To niezbyt dobry pomysł tak długo, jak długo możesz samodzielnie umyć swój samochód.

- Kupując jakiś drogi sprzęt, nie daj się wmanewrować w dodatkową opłatę za poszerzenie gwarancji na ten sprzęt. Gwarancja producenta jest w zupełności wystarczająca.

- Hazard, loteria? Twoje szanse wygrania są tak małe, że możesz spokojnie zrezygnować z tego typu wydatku.

Na podstawie: Allen G. Robert, Jak pomnożyć źródła swoich dochodów? Wolters Kluwer Polska, Kraków 2007.

---

W jaki sposób, wprowadzając jedynie kilka drobnych zmian, możesz zacząć oszczędzać naprawdę dużą sumę pieniędzy?

http://www.jak-oszczedzac.info/ - Tylko sprawdzone w praktyce sposoby oszczędzania
---

Tylko sprawdzone w praktyce sposoby oszczędzania


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Inteligentne oszczędzanie

Inteligentne oszczędzanie

Autorem artykułu jest Paweł Sygnowski



Recenzja publikacji Marcina Jaskulskiego pod tym samym tytułem.
Szeroko pojętym oszczędzaniem próbuję/usiłuję zajmować się na każdym kroku, codziennie. Dlaczego? Gdzieś przeczytałem kiedyś, że grosz zaoszczędzony, to grosz zarobiony. Tak, że pchany chęcią poznania nowych technik, sposobów, metod i co tam jeszcze możliwe, co pozwoli mi zaoszczędzić, a raczej zarobić jeszcze więcej, sięgnąłem po pozycję dotyczącą tego tematu, a zatytułowaną „Inteligentne oszczędzanie”, autorstwa pana Marcina Jaskulskiego. Wydałem na tą pozycję dosłownie kilka złotych, a dzięki jednej drobnej rzeczy, którą wyczytałem oraz zastosowałem w swoim życiu, inwestycja już się zwróciła. Ale po kolei ...

Obecnie żyjemy w świecie przesiąkniętym konsumpcjonizmem, gdzie kwestie oszczędzania, zbierania ziarnka do ziarnka i tym podobne style myślenia są bardzo, ale to bardzo nie popularne. Dlatego też raczej nie wróżę tej pozycji jakieś szalonej popularności, a szkoda, gdyż autor we wstępnie bardzo ładnie opisałem dlaczego tak jest, że obecnie każdy interesuje się wydawaniem, a oszczędzaniem mało kto.

Przyczyny są dwie, a właściwie trzy. Pierwsza, to nasze błędne wzorce myślowe bezpośrednio związane z naszym stylem życia oraz wszędobylską reklamą. Jak wygląda nasz styl życia? Każdy chce mieć dom, dobry samochód, jeszcze lepsze ubrania, itp. wymieniać można długo, ale i tak raczej każdy wie do czego, to zmierza – do nie kończącej się wyliczanki rzeczy, które chcemy mieć, a które nie koniecznie są nam potrzebne do czegokolwiek. Dlaczego więc chcemy rzeczy, których nie potrzebujemy? Od tego właśnie jest wszędobylska reklama, czyli przyczyna numer dwa. Jej zadaniem jest wmówienie nam, że potrzebujemy danego produktu. Te całe wmawianie posługuje się różnego typu technikami manipulacji, wywierania wpływu, atakując nimi bezpośrednio naszą podświadomość, zwykle poprzez wzbudzenie w nasz uczucia braku komfortu, które zaspokoić może tylko dany, reklamowany produkt. Jednakże oddzielając wszelkie emocjonalne podejście i posługując się tylko samą logiką, zadajmy sobie pytanie: „Po co w ogóle istnieje reklama?”. Odpowiedź autora to, reklama istnieje po to, abyśmy wiedzieli, że jakiś tam produkt istnieje, ale kupować powinniśmy tylko te produkty, które naprawdę, koniecznie potrzebujemy do życia. Proste, prawda?

Z kolei przyczyna numer trzy, to nasze złe nawyki. Mówiąc krótko: zużywamy za dużo prądu, za dużo wody, kupujemy nie to, co faktycznie potrzebujemy, zbyt szybko zużywamy zakupione produkty, nie potrafimy dokonać drobnych napraw, zmian, a zamiast tego wyrzucamy zupełnie dobre produkty. Gdzie tu sens i logika? Jak się temu bliżej przypatrzyć, to ręce opadają, ale tak faktycznie jest.

Czy można coś z tym zrobić? Tak – obiecuje autor i śpieszy zapewnić, że w swojej pozycji pisze tylko o tych sposobach, które dają natychmiastowy efekt. Przypatrzmy się im bliżej.

Odpowiednie podejście jest wszystkim. W inteligentnym oszczędzaniu, odpowiednie podejście, to po prostu – bycie sknerą. Co to właściwie oznacza?

- Kupujesz tylko to, co musisz, aby przeżyć.
- Żyjesz oszczędnie, ale nie uprawiasz żadnej ascezy, czy czegoś w tym stylu.
- Świadomie rozporządzasz swoimi pieniędzmi, a nie pozwalasz robić to specom od reklamy i marketingu.
- Przestajesz być ofiarą reklam i podejrzanych akcji marketingowych.
- Z rolowanego technikami manipulacji i wywierania wpływu, zmieniasz się w rolującego sprzedających i produkujących nie potrzebne Ci produkty.

Trzeba przyznać, że brzmi to wszystko rozsądnie. Jak można podsumować powyższą listę jednym zdaniem? Od dzisiaj zacznij cieszyć się z nie posiadania.

Rozglądnij się wokół siebie, przypatrz się swojemu otoczeniu. Z łatwością zauważysz, że każdy czegoś chce, a jak już to coś osiągnie, to natychmiast chce czegoś innego (zwykle o wiele droższego i większego) i cała zabawa zaczyna się od nowa. Dlaczego tak jest? Wiadomo nie od dzisiaj, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Zauważ, że im więcej rzeczy posiadasz, tym więcej pieniędzy, czasu i wysiłku, kosztuje Cię utrzymanie tych wszystkich rzeczy. Co w takiej sytuacji? Zaczynasz powoli tracić kontrolę nad tymi wszystkimi rzeczami materialnymi, które posiadasz, a za to, to one przejmują kontrolę nad Tobą i Twoim życiem.

Nie wierzysz? Autor przekonuje nas, że to właśnie osoby zarabiające średnio, dobrze i bardzo dobrze zwykle narzekają na brak gotówki, a nie te osoby, które zarabiają bardzo mało. Dlaczego? Te osoby, które zarabiają bardzo mało, staja się oszczędne niejako pod przymusem i doskonale znają wartość każdej posiadanej przez siebie złotówki.

Żeby jeszcze tego było mało, autor przekonuje nas, że tak naprawdę żadne pieniądze szczęścia nie dają. Dla przeciętnego człowieka szczęście zamyka się w tym, aby mieć:

- własny dach nad głową;
- stałe zatrudnienie oraz regularne otrzymywanie pensji;
- pieniądze na utrzymanie się oraz żywność;
- pieniądze na ubranie, drobne przyjemności i ewentualnie własne hobby.

Jeśli już posiadasz to wszystko, a mimo wszystko nie odczuwasz szczęścia, to żadna kolejna rzecz, którą sobie kupisz nie da Ci tego szczęścia, po co więc zaharowywać się, żeby zdobyć środki na jej kupno?

Skoro jesteś już przekonany o potrzebie oszczędzania, przejdźmy do omówienia tego, jak właściwie inteligentnie można to zrobić.

Pierwszy krok, to sprzątanie. Poważnie. Chodzi tutaj o zrobienie generalnych porządków. W ich wyniku znajdziesz rzeczy, które można przyporządkować do jednej z następujących kategorii:

- Rzeczy do wyrzucenia, bez użyteczne.
- Rzeczy nie potrzebne, sprawne, które nadają się do sprzedaży.
- Rzeczy potrzebne, ale zapomniane, nawet nie wiedziałeś, że je masz.
- Rzeczy nie potrzebne, nie sprawne, ale które da się naprawić i następnie sprzedać.

Autor zwraca szczególną uwagę na syndrom „to może mi się jeszcze przydać”, który występuje nagminnie w czasie generalnych porządków. Nie oszukuj sam siebie. Jeśli czegoś nie używałeś przez rok, dwa lata, to istnieje bardzo mała szansa, że kiedykolwiek jeszcze użyjesz tą rzecz, czyli nie zagracaj sobie mieszkania, tylko wyrzuć tą rzecz, albo sprzedaj.

Może się zdarzyć i tak, że w czasie sprzątania znajdziesz jakieś pieniądze. Zwykle będą to monety groszowe. Co z nimi zrobić? Oczywiście pozbierać. Podobnie, gdzie indziej. Jeśli tylko znajdziesz leżącą na ulicy monetę np. 5 groszową, to schyl się i podnieś ją. Takie podejście, to właściwy stosunek do pieniędzy, w którym szanujesz każdą kwotę bez względu na to, jak mała by ona nie była.

Kolejnym krokiem inteligentnego oszczędzania jest zestawienie wszystkich swoich wydatków. Oszczędności szukamy tam, gdzie wydajemy pieniądze, czyli najpierw musimy wiedzieć dokładnie na co je wydajemy. Musisz zrobić listę wydatków każdego dnia. Bez względu na to, co kupisz i za ile, każdy wydatek musi zostać odnotowany na tej liście, inaczej Twoja lista będzie nie kompletna. Co da Ci lista Twoich wydatków? Będziesz dokładnie wiedział:

- na co wydajesz pieniądze?
- ile ich wydajesz?

To bezcenna wiedza, na której podstawie możesz skutecznie planować własne wydatki, a planować trzeba zwłaszcza wszystkie większe wydatki, gdyż mają one tendencje do pojawiania się w bardzo nie odpowiednim momencie.

W tym miejscu autor pozornie nieco odbiega od tematu i zajmuje się ponownie kwestią szczęścia. Ogólnie chodzi mu oto, że ludzie uprawiają coś na kształt pogoni za szczęściem. Ciągle ją gonią i ciągle odkładają jej posiadanie. Ta postawa zamyka się w przeświadczeniu, że „będę szczęśliwy, jak/jeśli .... „ - a jak już osiągniemy to coś, to pojawi się kolejne „jak/jeśli” i tak w koło Macieja. Jeśli jednak przestaniesz gonić za szczęściem i zaczniesz odczuwać radość z nieposiadania, to szczęście samo przyjdzie do Ciebie.

W nauce bycia oszczędnym ważna jest zasada kaizen, która mówi o stałym, ciągłym ulepszaniu. W naszym przypadku nie chodzi oto, aby od razu zostać ascetą, ale powoli, konsekwentnie wprowadzać drobne zmiany w naszych zwyczajach odnośnie wydawania pieniędzy, np. zamiast pianki do golenia, zaczynasz używać mydła; zamiast herbaty w torebkach, kupujesz herbatę sypaną, która jest tańsza i nadaje się do kilkukrotnego zaparzania, itp.

Dalsza część książki, to już praktyczny instruktaż, co konkretnie robić, aby zacząć oszczędzać tu i teraz. Począwszy od kwestii imprez, wychodzenia do pubów, restauracji, a skończywszy na zakupach żywności.

Nie opłaca się wychodzić na imprezy na zewnątrz, z powodu oszałamiających marży narzucanych na alkohol i żywność w różnego typu lokalach. Jak już jednak się znajdziesz w takim lokalu, to konsumuj minimalnie i nie rób z chodzenia do takich miejsc rytuału, niech Ci to nie wejdzie przypadkiem w krew.

Bez sensu jest płacenie kilkuset złotych za członkostwo w ekskluzywnym klubie fitness, czy coś w tym stylu. Do uprawiania sportu i utrzymania dobrej formy, nie potrzebujesz żadnego super, specjalistycznego sprzętu. Zamiast płacić, możesz przecież za darmo biegać, chodzić po schodach i kąpać się w darmowych akwenach.

Zużycie prądy i w wodach w każdym gospodarstwie domowym jest za duże i można łatwo zaoszczędzić sporą sumkę stosując tylko kilka technik, których autor nie szczędzi w stosownym rozdziale, np.:

- wystrzegać się takich urządzeń, jak czajniki elektryczne, gdyż zużywają mnóstwo energii;
- tam, gdzie możesz stosuj żarówki o mniejszej mocy;
- nie wyrzucaj do toalety resztek żywności, tylko do kosza (nie trzeba będzie spłukiwać);
- jeśli wyjeżdżasz na kilka dni, rozmróź, a następnie wyłącz zupełnie swoją lodówkę

Wszędzie gdzie to możliwe korzystaj z kart rabatowych i zbierania różnego rodzaju punktów. Zawsze możesz je wymienić na coś i oprócz zakupów coś jeszcze z tego wszystkie mieć. Autor dosadnie to podkreśla. Ponadto, zawsze przy dużych zakupach pytaj o rabat, zwykle daje się coś utargować, a to oznacza kolejną oszczędność dla Ciebie.

Zakupy żywności – wydajemy na to najwięcej pieniędzy i jednocześnie na tych zakupach możemy najwięcej zaoszczędzić. Jak? Np. kupować produkty luzem, zamiast paczkowane. Gotować żywność samemu, a nie stołować się w różnego rodzaju barach. W każdej knajpie żywności podadzą Ci na jeden raz, a gotowanie w domu oznacza więcej, czyli masz zwykle jedzenia na kilka dni.

Następnie autor porusza, takie kwestie, jak:

- rzucenie palenie (ciekawy, super tani sposób na to);
- stosowanie dni buddyjskich oraz dni kilku groszy;
- kredyty bankowe;
- konto osobiste w banku;
- promocje.

Promocje, to dopiero ciekawy temat. Autor ma bardzo ciekawą strategię korzystania z nich. Ogólnie, to warto kupować te produkty w promocji, które i tak byśmy kupili, nawet bez tej promocji. Warto także zwrócić uwagę na promocję na otwarcie jakiegoś nowego sklepu, wchodzenia na rynek nowego produktu oraz wyprzedaże posezonowe.

Kosmetyki, to także spory wydatek w budżetach nie jednej kobiety i niejednego pana. I znowu zamiast dawać robić sobie wodę z mózgu reklamie, pomyślmy o tym, że stan naszej skóry zależy w głównej mierze od naszego sposobu odżywiania i środowiska, w którym żyjemy, a nie tego, jakim kremem się smarujemy na noc, a którym na co dzień.

Markowe rzeczy, to kolejny temat rzeka. Zwykle niemarkowa rzecz, a markowa rzecz, oznacza taką samą jakość, ale różnicę w cenie nawet 30 – krotną. Pomyśl o tym, że obecnie na rynku są takie standardy i normy oraz konkurencja, że można śmiało kupować niemarkowe rzeczy, a w razie czego zawsze masz kilkuletnią gwarancję.

Na zakończenie autor podaje kilka ciekawych trików dla skner, jak np.:

- dokładnie czytaj każdą umowę przed podpisaniem;
- jeśli podpisujesz umowę na lata, to porównaj jak najwięcej ofert konkurencji;
- nie wyrzucaj tego, co możesz jeszcze wykorzystać, jak np. szklane butelki, worki na śmiecie.

Ufffffff ........... Sam przyznasz, że tych rad i porad jest całe mnóstwo, a w ebooku jest jeszcze tego więcej.

Podsumowując: ebook bardzo dobry i pożyteczny. Zaczyna od podstaw i wyjaśnienia tego całego procesu związanego z byciem sknerą i oszczędzaniem. Ten do kogo trafi to wyjaśnienie, z pewnością z większym zainteresowaniem podejdzie do całego mnóstwa technik oszczędzania, które można wprowadzić do własnego życia niemalże od razu. Ja wspomniałem zaledwie o cząstce z tego, o czym pisze autor.

Moim zdaniem jeśli ktoś potraktuje serio to, o czym pisze autor, to będzie wydawał mniej, niż zarabia i będzie z przerażaniem odkrywał, ile do tej pory pieniędzy, jego własnych, ciężko zarobionych pieniędzy uciekało mu między palcami. Podobno ten tylko nie zna wartości pieniędzy, kto nigdy nie był biedny. Nie zmienia to wcale faktu, że nawet jeśli wydaje Ci się, że jesteś biedny, to wcale tak nie musi być, bo operując tymi pieniędzmi, które masz, jesteś w stanie sporo, a nawet bardzo sporo zaoszczędzić, czyli tak jakby ponownie zarobić. Nie wierzysz? Uwierzysz, jak przeczytasz tego ebooka .... Ja uwierzyłem.

Więcej informacji o tym ebooku - wystarczy kliknąć.

---

98 cennych rad, jak oszczędzić co najmniej 576 zł rocznie na paliwie.

http://www.jak-oszczedzac.info/ - Tylko sprawdzone w praktyce sposoby oszczędzania

---

Tylko sprawdzone w praktyce sposoby oszczędzania


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Kryzys nerwowych

Kryzys nerwowych

Autorem artykułu jest Maciej Kossowski



Ostatnie dwa miesiące były czasem podejmowania trudnych decyzji. Mało kto potrafił spokojnie obserwować to, co dzieje się na rynku finansowym. Niestety, wiele decyzji Polaków, które miały ich uchronić przed stratami, a nawet przynieść szybkie zyski, okazało się strzałem kulą w płot.
Ostatnie dwa miesiące były czasem podejmowania trudnych decyzji. Mało kto potrafił spokojnie obserwować to, co dzieje się na rynku finansowym. Niestety, wiele decyzji Polaków, które miały ich uchronić przed stratami, a nawet przynieść szybkie zyski, okazało się strzałem kulą w płot.

Decyzja pierwsza: ratowanie gotówki

Wielu z nas nie dało się przekonać, że polskie banki są w znacz-nie lepszej sytuacji niż brytyjskie czy amerykańskie. Woleliśmy dmuchać na zimne. Tak się składa, że Bankowy Fundusz Gwa-rancyjny nie chroni - jak na razie - kwot wyższych niż równowar-tość 22,5 tys. euro (wkrótce będzie to 50 tys. euro). Osoby z oszczędnościami rzędu kilkuset tysięcy złotych często więc zrywały lokaty przed terminem, tracąc odsetki, po to tylko, by bez-piecznie podzielić depozyty między kilka banków, aby każdyz nich objęła gwarancja. Znam ludzi, którzy w 2001 r., uciekając przed tzw. podatkiem Belki, pozakładały kilkudziesięcioletnie (sic!) lokaty, zapewniające całkiem atrakcyjne i wolne od podatku odsetki co miesiąc albo co kwartał. Teraz je zrywają w imię bezpiecznej dywersyfikacji. Czy ryzyko upadku jakiegokolwiek banku w Polsce jest na tyle wysokie, by zrywać lokaty i narażać się na straty? Absolutnie nie.

Decyzja druga: powrót do dolara

Polacy zawsze mieli sentyment do dolara. Lekko licząc, wciąż trzymamy w „zielonych” ekwiwalent kilkunastu miliardów zło-tych. Przy tym często są one w posiadaniu starszych osób, stano-wiąc w wielu wypadkach zasadniczą część ich oszczędności. Ostatnie kilka lat to stała jazda w dół – każdy posiadacz dolarów zastanawiał się, jak nisko może upaść amerykańska waluta. Naj-bardziej wytrzymali osiągnęli „próg bólu” przy 2 zł za dolara. Wtedy decydowali się na sprzedaż, mimo że często kupowali do-lary jeszcze po 4 zł. Już mieli stratę rzędu 50 proc. Tymczasem w ciągu ostatnich kilku tygodni dolar podrożał do 3 zł. I w kantorach nagle zabrakło „zielonych”. Wygląda na to, że ledwo co sprzedane z dużą stratą dolary wracają do portfeli po wyższej cenie, czyli jeszcze bardziej pogłębiają straty wielu osób. Gdy dolar po paru dnia zaczął znów spadać – do 2,85 zł – straty się skumulowały.

Decyzja trzecia: z franków na złote

Kursy walut ekscytują także kredytobiorców. Wzrost notowań franka szwajcarskiego winduje w górę raty setek tysięcy kredy-tów hipotecznych, zaciągniętych w tej walucie. Niestety, niewielu kredytobiorców jest w stanie ocenić, czy słusznie zrobili pożyczając rok czy dwa lata temu franki zamiast złotówek. Stosują uproszczoną analizę: „moja rata wzrosła o 200 zł”, „moje zadłużenie do spłaty (przeliczone po aktualnym kursie franka) wzrosło o 20-30 proc.”. Nikt nie chce pamiętać, ile zaoszczędził przez poprzednie lata dzięki temu, że wziął kredyt we frankach. Tymczasem na kredyt we frankach należy patrzeć jako na alternatywę dla kredytu w złotych i z tej perspektywy oceniać jego opłacalność. Kluczową sprawą jest wartość łącznych oszczędności, które osiągnęliśmy spłacając niższe raty we frankach. Najbardziej sensowne byłoby inwestowanie tej różnicy co miesiąc tak, by kumulować coś w rodzaju „poduszki powietrznej” na wypadek wzrostu notowań franka. Nawet jeśli w tym czy w kilku kolejnych miesiącach rata kredytu we frankach będzie zbliżona do raty identycznego kredytu w złotówkach, to nie oznacza, że walutowy kredyt przestał się opłacać. Nie należy biec do banku i zlecać jego przewalutowania na złotówki. W obecnej sytuacji, kiedy nasza waluta znacznie straciła na wartości, takie posunięcie byłoby realizacją wysokich strat – zamrażamy nasze zadłużenie na relatywnie wysokim poziomie i zaczynamy spłacać wyżej oprocentowane raty w złotówkach.

Decyzja czwarta: łapanie dołka

W wypadku inwestorów giełdowych ostatnie kilka miesięcy obfi-towało w wydarzenia przypominające próbę chwytania spadają-cego noża. Powszechnie oczekiwano, że indeks giełdowy WIG 20 obroni newralgiczny poziom 2000 punktów. Nie obronił. Spadał dalej, osiągając niewyobrażalne jeszcze kilka miesięcy wcześniej 1470 punktów. Osoby, które chcąc się wreszcie „odkuć” wrzuciły na giełdę czy do funduszy akcji znaczne kwoty, musiały nadal liczyć straty. Strategią często spotykaną przez inwestorów, którzy już sporo stracili, jest podejmowanie dodatkowego ryzyka – po to, by szybko odzyskać początkowy kapitał. Ale ostatnie miesiące nie były najlepszym momentem na takie posunięcia. Dość powiedzieć, że jeszcze w czerwcu 2007 r. największe banki inwestycyjne gremialnie rekomendowały kupno spółek rosyjskich – dzisiaj notowanych często po 10 czy 20 proc. ówczesnej wartości. W takiej sytuacji stawianie dużych pieniędzy na realizację tego czy innego scenariusza w wykonaniu przeciętnego Kowalskiego jest niczym innym jak hazardem.

Decyzja piąta: ewakuacja przed czasem

Od kilku lat wszelkiego typu pośrednicy zachęcają do zakupu funduszy inwestycyjnych opakowanych w ubezpieczenia. Oferty te dostępne są w wariantach ze składką jednorazową (np. 10 tys. zł) albo regularną (przynajmniej 200 zł miesięcznie). Firmy ubezpieczeniowe, które tworzą te rozwiązania, muszą z góry płacić agentom za ich sprzedaż. Zależy im więc na tym, by klient wytrwał w takim programie inwestycyjnym jak najdłużej. Skłaniają go do tego za pomocą wysokich opłat za wycofanie pieniędzy w początkowych kilku czy nawet kilkunastu latach oszczędzania. Niestety, wielu inwestorów weszło do tych programów w czasach, gdy wszystko rosło – innego scenariusza nie brali pod uwagę, najczęściej nie przygotowywał ich też na to pośrednik, który sprzedał taki produkt. Ze zwykłego funduszu akcji można się wycofać bez większych problemów – oczywiście inkasując ewentualną stratę. Fundusze opakowane w polisę nie są już tak elastycznym rozwiązaniem. W wypadku wpłat jednorazowych, prowizje za wypłatę przed czasem sięgają 7 proc. składki. Jest to nawet ponad 90 proc. w pierwszym roku (w kolejnych la-tach coraz mniej). Wypłata na takich warunkach to jak wysiadka z kolei transsyberyjskiej po godzinie jazdy. Oczywiście po zakupie drogiego biletu.

Cierpliwości!

Oczywiście nie wszystkie finansowe posunięcia dokonywane w czasach kryzysu kończą się stratami. Istnieje jednak duże ryzyko, że światełko w tunelu okaże się reflektorem nadjeżdżającej lokomotywy. Doświadczenia amerykańskie pokazują, że w długim okresie giełda przynosi około 8 proc. zysku rocznie. Inwestorzy jednak nie mają cierpliwości – starają się łapać „górki” i „dołki”, przenoszą środki z funduszy akcji do pieniężnych lub obligacyj-nych i na odwrót. Szacuje się, że zyski nie przekraczają wówczas 3-4 proc. w skali roku. Sprawdza się zatem powiedzenie, że giełda (a może szerzej: rynek finansowy) to miejsce, gdzie pieniądze płyną od aktywnych do cierpliwych. A zatem: cierpliwości!

Tekst ukazał się w tygodniku Wprost 3 listopada 2008
---

Maciej Kossowski Wealth Solutions - Produkty strukturyzowane


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Opłacalność lokat walutowych

Opłacalność lokat walutowych

Autorem artykułu jest Krzysztof Krzysztofowicz



Na rynku finansowym istnieje wiele różnego rodzaju lokat. Główne czynniki odróżniające poszczególne lokaty to wysokość i typ oprocentowania (stałe, zmienne), długość trwania lokaty oraz waluta lokaty. Trudno przeprowadzić obiektywne porównanie lokat, ponieważ różni klienci mają różne wymagania.

Lokata to zdecydowanie najbardziej popularna wśród Polaków forma przechowywania oszczędności. Wielu z nas nie monitoruje rynku i nie szuka lepiej oprocentowanych ofert. Lokata swoją dużą popularność zawdzięcza prostocie konstrukcji i ryzyku ograniczonemu praktycznie do zera. Wpłacamy pieniądze do banku np. na rok i po określonym czasie możemy je wypłacić z wcześniej określonym zyskiem, bez możliwości straty naszego kapitału (oczywiście pomijając sytuacje ekstremalne, np. bankructwo banku i ulokowanie w nim kwoty wyższej, niż gwarantowana przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny). Oczywiście jest to duże uproszczenie, gdyż zawsze powinniśmy porównać zysk z lokaty z zyskami z innych instrumentów finansowych lub z poziomem inflacji.

Na rynku finansowym istnieje wiele różnego rodzaju lokat. Główne czynniki odróżniające poszczególne lokaty to wysokość i typ oprocentowania (stałe, zmienne), długość trwania danej lokaty oraz waluta lokaty. Trudno przeprowadzić obiektywne porównanie lokat, ponieważ w zależności od wymagań danego klienta różne czynniki mogą mieć decydujące znaczenie w wyborze lokaty.


Banki w Polsce oferują zarówno lokaty walutowe, jak i złotowe.


W tym artykule postaramy się Państwu przybliżyć, czym jest lokata walutowa i jak wygląda jej opłacalność w chwili obecnej. Różnica pomiędzy lokatą walutową, a lokatą w krajowej walucie jest taka, że dla lokaty walutowej jej opłacalność nie zależy tylko od oprocentowania lokaty (jak w przypadku lokaty w złotówkach), ale również od wahania kursu złotówki względem waluty, w której zdecydowaliśmy się założyć naszą lokatę. Lokaty walutowe wiążą się więc z pewnym ryzykiem, ponieważ jeśli waluta w jakiej zdecydowaliśmy się ulokować nasze oszczędności straci na wartości, nasze środki przetrzymywane na lokacie w przeliczeniu na złotówki również będą mniejsze. Jeśli jednak nastąpi spadek wartości złotego, czyli podniesie się kurs waluty, w której założyliśmy naszą lokatę, oprócz oprocentowania zapisanego w umowie możemy się spodziewać zysku, który jest adekwatny do zmiany kursu określonej waluty.

Przy lokatach walutowych ważne jest też to, czy pieniądze w danej walucie fizycznie wpłacamy do banku, czy po prostu nasze złotówki są w chwili założenia lokaty przeliczane na daną walutę po kursie ustalanym przez bank (który zazwyczaj jest mniej korzystny dla klienta, niż kurs kantorowy). Czasami ranking banków tworzony jest między innymi w oparciu o to kryterium. Jak widać z wahań kursów złotówki w ostatnich kilku miesiącach, lokaty walutowe są produktem finansowym przeznaczonym dla osób, które powinny posiadać chociaż podstawową wiedzę na temat finansów. Są one opłacalne wtedy, gdy spodziewany wzrost kursu danej waluty ma rzeczywiście miejsce. W przeciwnym razie, gdy kursy waluty, w której założyliśmy naszą lokatę, będą spadać, może się okazać iż nasze oszczędności zostaną znacznie uszczuplone. Właśnie teraz, gdy gospodarki wielu krajów przechodzą większy lub mniejszy kryzys finansowy, trudno przewidzieć jak będą się zachowywały kursy walut w przyszłości. W łatwy sposób można zarówno stracić, jak i zarobić dość duża sumę pieniędzy.

Jeśli jednak inwestycje w lokaty walutowe opieramy wyłącznie na naszym szczęściu, a nie na wiedzy i umiejętnościach z dziedziny finansów, możemy być niemile zaskoczeni wyciągiem z banku o stanie naszej lokaty. Duża zmienność stanu gospodarki wielu dużych i bogatych krajów sprawia, iż nawet specjaliści od inwestowania czy brokerzy walutowi mają problemy z prognozowaniem kursu walut. Jeśli jednak uda nam się utworzyć lokatę w walucie, której kurs wzrośnie podczas trwania lokaty, nasze zyski będą zdecydowanie większe niż te na lokacie w złotówkach. Przed wyborem lokaty powinniśmy się dogłębnie zastanowić nad naszą wiedzą na temat finansów oraz sytuacją panującą obecnie w gospodarce. Dużo artykułów na temat inwestowania i finansów można znaleźć wchodząc na portal finansowy Ocenbank.pl Zawsze będą jednak dwie grupy klientów, z których jedni będą w stanie zaryzykować dość dużo swoich oszczędności, aby później móc cieszyć się wysokimi zyskami, inni natomiast niezależnie od stopnia ryzyka i ewentualnych zysków wolą zadowolić się niewielkim, jednak pewnym zyskiem na lokacie w złotówkach.

---

Banki - sprawdź lub dodaj opinię!


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl