wtorek, 19 kwietnia 2011

Życie w kredycie

Życie w kredycie

Autorem artykułu jest Sebastian Dudek



Choć daleko nam jeszcze do przyzwyczajeń obywateli ze starej 15tki krajów należących do UE to i w Polsce kredyt jest od kilku lat najbardziej popularnym sposobem na realizację planów i zamierzeń przeciętnego Kowalskiego.

Nasze pensje ciągle rosną, ale też coraz szybciej rosną nasze wydatki - to sprawia, że szukamy alternatywnych sposobów na załatanie naszych dziur w budżecie domowym. Po boomie na kredyty hipoteczne, przyszedl boom na szybkie kredyty gotówkowe i nawet widmo światowego kryzysu nadciagajace nad Polskę nie jest w stanie odstraszyć nas od zaciągania kolejnych pożyczek. Tym bardziej, że banki wciąż prześcigają się w promocyjnych ofertach pożyczek (na dowód, dla emerytów, wydłużone okresy spłaty zobowiązań itp.),a współpraca z firmami doradztwa finansowego, pośredniczącymi w dystrybuowaniu ich produktów kwitnie - co dodatkowo, dzięki profesjonalizmowi doradców finansowych, napędza koniunkturę.

Już na chwile obecną połowę wydatków z naszych portfeli stanowią zobowiązania wobec banków i instytucji finansowych. Wartość kredytów hipotecznych osiągnie w tym roku kwotę ok. 40 mld zł (prognoza ZBP), a zdaniem Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową wartość zadłużenia z tytułu kredytów konsumpcyjnych może przekroczyć w 2012 r. 170 mld zł, o 40 proc. więcej niż obecnie. Dodatkowe pieniądze z banków przeznaczamy na bardzo różne cele, a głównym motywem decyzji pożyczkobiorcy jest tani kredyt i szybko dostępne środki pieniężne. Jest to zdecydowanie lepsza metoda na zakup dóbr konsumpcyjnych, niż realizowanie marzeń dopiero po kilku, kilkunastu latach oszczędzania, jak to miało miejsce w przypadku naszych dziadków. Mimo tak dużego zadłużenia naszego społeczeństwa, Polska tak naprawdę dopiero raczkuje, jeśli chodzi o wyniki sprzedaży kredytów. Obywatele krajów Europy Zachodniej mają w tej materii o wiele większe doświadczenie. Nasz udział w europejskim rynku sprzedaży kredytów w porównaniu z Włochami, Hiszpanią, Francją czy Wielką Brytanią jest mikroskopijny. Z roku na rok dystans ten jednak maleje, a jeżeli światowy kryzys ominie jednak Polskę, jest wielce prawdopodobne, że nasi rodacy bedą powiekszać w szybkim tempie swoje zadłużenie. Na uwagę przyszłych kredytobiorców zasługuje fakt, że kredyty znów są tańsze. Według analityków finansowych w drugiej połowie roku ma sie również poprawić sytuacja na rynku mieszkaniowym.

Również obecna sytuacja w naszym kraju, biorąc pod uwagę strukturę zadłużenia, jest stabilna i nie rodzi obaw. Niewielki odsetek złych kredytów to dobra wiadomość dla banków, których strategie działania opierają się na tych wynikach. To prowadzi do prawidłowych metod oceny własnego ryzyka związanego ze wzbogacaniem oferty kredytowej i poszerzaniem grona kredytobiorców.

---

Artykuł pochodzi ze strony www.e-sezam.pl


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Wolność finansowa, dla kogo?

Wolonść finansowa, dla kogo?

Autorem artykułu jest Maciej Rogacki



Siedzę sobie właśnie przed telewizorem, na ekranie reporterzy CNBC wieszczą kolejną panikę, więc dla odprężenia postanowiłem troszkę dopisać do tego bloga....

Wielu z Nas (inwestorów lub przedsiębiorców) chciałoby w jakiejś bliższej lub dalszej perspektywie czasowej być finansowo wolnymi ludźmi. Czym jednak jest finansowa wolność? Otóż pojęcie to oznacza taki stan posiadania inwestycji (obojętnie jakich), w którym nie musimy już podejmować pracy zarobkowej, a utrzymujemy się jedynie z zysków naszej inwestycji; ważnym elementem jest tutaj, że do finansowej wolności nie pasują np. biznesy pochłaniające nas na kilkanaście godzin dziennie (nawet jeśli sądzimy, że robimy to dobrowolnie, to w przypadku sentymentów do własnego, raczkującego biznesu nie będziemy w stanie zostawić go na pastwę rynku i w efekcie stajemy sie jego niewolnikami-a chyba niewolnictwo jest antonimem wolności...). Tak wiec finansowa wolność oznacza też dowolność w planowaniu własnym czasem-pieniądze ostro harują na nas, a My robimy co chcemy :) . Wizja jest niezwykle kusząca-robić co się chce i nie martwić się o pieniądze; Tu jednak nasuwa mi się pytanie, czy aby taki stan jest w rzeczywistości możliwy w 100% ?? Żeby odpowiedzieć na to pytanie, przeanalizujmy kilka przypadków: 1. Inwestor giełdowy: pewnie każdy, kto odwiedza tego bloga słyszał cokolwiek o giełdzie (chociażby z TVN w ostatnich dniach :P ), wielu z nas jest aktywnymi inwestorami, jednak oprócz giełdy ma jeszcze inne zajęcia (ja na przykład mam studia oraz dwie prace). Idea tego rozwiązania jest taka: władować pieniądze na giełdę (poprzez TFI czy dokonując samodzielnych wyborów konkretnych papierów), a potem odcinać kupony z wzrastającej wartości naszych akcji, jednostek, kontraktów, FIZ-ów czy certyfikatów. Generalnie pomysł jest niezły, jednak ma swoje wady. Nie chodzi mi tu o możliwość bessy (na przykład takiej jak teraz), bo jak się człowiek porozgląda po naszej (lekko zaściankowej) GPW, to nawet nie mając możliwości gry na kontraktach terminowych może w okresie bessy sobie skubnąć niemałą kaskę. Pies pogrzebany jest pod innym drzewem - drzewem czasu: idealnie byłoby, gdyby hasło "giełda=wieczne wzrosty" - popularne pamiętnego lata 2007 - było prawdziwe, no ale ideałów ponoć nie ma... więc inwestor musi od czasu do czasu (niekiedy oznacza to kilka razy dziennie lub częściej zależnie od przyjętej taktyki) zaglądać do notowań, sprawozdań, wyników finansowych itp. Jeśli ktoś z szanownych czytelników przeprowadził sobie kiedyś porządną analizę fundamentalną, to jest świadom, że aktywne formy inwestowania (w odróżnieniu od pasywnych, np. kup i trzymaj (dłuuuuugo) fundy indeksowe) to mimo wszystko dość ciężki kawałek chleba. Analitycy techniczni z kolei są pod silną presją psychiczną-tym większą, im częściej dokonują transakcji - często też technicy tworzą własne automatyczne systemy transakcyjne, w co trzeba włożyć niemało czasu (nauka np. kodu do programów analitycznych, opracowywanie elementów systemu) i troszkę pieniędzy (programy, dostęp do notowań itd). Widać tu jasno, że ta forma wolności finansowej jednak nie do końca odpowiada założeniom, które nakreśliłem wyżej (wkładamy czas i pieniądze, co niekoniecznie chroni nas przed stratami)... 2. Życie z odsetek z lokat, z kuponów obligacji lub z dywidend: Na pierwszy ogień w tej kategorii lokaty i obligacje - w początkach mojego zainteresowania tematem miałem taką strategię: jak najszybciej zarobić 1,5 miliona pln-ów, wpakować to na konto lokacyjne (te z wyższym oprocentowaniem) i co miesiąc wypłacać sobie tyle, ile będę potrzebował do życia(nie więcej jednak niż 1/12 pieniędzy narosłych z oprocentowania żeby nie przejeść odsetkodajnego kapitału 1,5 miliona), dla zilustrowania idei podam obliczenia (zakładam 5% oprocentowanie konta lokacyjnego): miesięczna wypłata = 1 500 000 * (0,05 / 12) = 6250,- Sześć tysiaków co miesiąc bez roboty - niezła perspektywa, jednak nie uwzględniłem tu inflacji, a że mam 24 lata i planuję jeszcze z 60 pożyć, to potem obliczyłem sobie ile będzie realnie wart mój kapitał tworzący odsetki za 60 lat w odniesieniu do siły nabywczej dzisiejszego złotego (w obliczeniach dotychczasowa, średnia inflacja od początków nowego ustroju RP, czyli 4,03%), oto obliczenia: kapitał za 60 lat = 1 500 000 * (1 - 0,0403) ^60 = 127 122,- Jak widzimy, jeśli przez te 60 lat nic nie zrobię, żeby powiększyć swój kapitał, to będę w opałach... Policzmy ile będzie warta comiesięczna wypłata w odniesieniu do dzisiejszej kasy: przyszła wypłata = 6 250 * (1 - 0,0403) ^60 = 529 złotych - totalna klapa - inflacja zmieni naszą finansową wolność w finansową klęskę... Opcja druga, czyli kupowanie akcji / udziałów dla samych dywidend: pierwszy minus jest taki, że nie mamy gwarancji wypłaty dywidendy, widać to po spółce, która w ostatnich latach wypłacała bardzo hojne dywidendy, tzn KGHM; z KGHM-em jest taka sytuacja, że jeśli cena miedzi spadnie poniżej 5000 usd/t, to miedziowy koncern jedzie na stratach. Obecnie cena właśnie jest poniżej takiego pułapu, w związku z czym KGHM-a chyba nikt nie chce (pomijam, ze cena akcji spadła z maksimum około 140 do mniej niż 30 obecnie, bo mówimy o posiadaniu akcji dla samych dywidend). Ktoś nastawiony na dywidendy powiedziałby, ze "to świetna okazja, kupię KGHM po 30, przez 3 lata dostanę dywidendę 10 zł i za 3 lata mam akcje za darmo, a dywidendy co roku wpadają do kieszeni"; niestety wypłata dywidend zależy od tego czy spółka przynosi zyski, a kursy akcji spadają najczęściej w odpowiedzi na brak zysków / zbyt małe zyski. Kolejna sprawa: zanim dostaniemy jakąkolwiek dywidendę, spółka może upaść, a nieistniejące spółki na pewno nie wypłacają dywidend, daję głowę :) . Można zakupić kilka spółek płacących stale dobre dywidendy, jednak ja dostrzegam na GPW jak na razie dwie takie spółki, z czego przy jednej dowiodłem powyżej, że prawdopodobnie w przyszłym roku nic nie wypłaci. Kończąc pkt 2 podsumuję: tutaj na naszą niekorzyść działa inflacja (zjada kapitał) lub rynek (możliwość braku zysków spółki) i trzeba podejmować działania naprawcze - zwiększające np. kapitał, który daje odsetki. 3. Nieruchomości: pominę teraz temat ceny kredytu, natomiast żeby nie zanudzać czytelników, powiem krótko: nieruchomości na wynajem - niby wszystko ok, ale musimy pracować (i kłaść kasę) przy utrzymaniu stanu technicznego nieruchomości, może się okazać, że lokatorzy nam narobią dodatkowych szkód, albo nie będą chcieli płacić (pół biedy jak lokal najmujemy firmie, po prostu wywalamy za drzwi i z głowy, gorzej, jak wynajmiemy niewypłacalnej rodzince, wtedy nie możemy wywalić ich tak długo, aż gmina nie zapewni im mieszkania o standardzie nie mniejszym niż w poprzednim lokalu - co - jeśli mamy wypasione mieszkanko do wynajmu - może szybko nie nastąpić, zresztą gminy raczej się z "zapewnianiem lokali" nie spieszą) - słowem żadna to wolność, kupimy nieruchomość, która cały czas będzie kosztowała nas czas, pieniądze i nerwy (utrzymanie, lokatorzy). Pominę już dalsze sposoby osiągania wolności finansowej, mam nadzieję że zauważyłeś Czytelniku, że tak na prawdę nie ma wolności finansowej (chociaż nie twierdzę-wbrew temu co mógłbyś sądzić po przeczytaniu tego wpisu - że powyższe metody zarobkowania nie są lepsze niż etat). W istocie to co określamy wolnością finansową jest tylko lepszą pracą (mniej wysiłku, mimo wszystko mniej nerwów niż na etacie, szczególnie jeśli masz nieprzyjemnego szefa) za większe pieniądze, na pocieszenie dodam, że pewne cechy wolności tu są, bo przecież mamy większa swobodę działań i decyzji, ponadto mamy całkiem spory wpływ na wysokość naszych przychodów. Na etacie nie ma ani jednego (jeśli przez dłuższy czas będziesz robił to co chcesz, a nie to co szef chce, to niebawem się z pracą pożegnasz), ani drugiego (teoretycznie możemy iść do szefa po podwyżkę, ale w praktyce to różnie bywa, nawet jeśli pójdziesz, to szef poświęci Ci trochę czasu na pogaduszkę o podwyżce, jednak o większej wypłacie możesz pomarzyć), toteż "wolność finansowa" (tak od dziś będę w uproszczeniu określał mniejszą pracę, za którą dostajemy większe pieniądze-nierzadko kilkukrotnie za wykonanie jednej pracy) jest całkiem fajnym rozwiązaniem. Mam więc nadzieję, że nie zrezygnowałeś Czytelniku po lekturze dzisiejszego posta z dążenia do finansowej wolności, tak jak i ja nie zrezygnowałem :) Do zobaczenia wkrótce.

---

www.finanseimy.pl


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Zawód doradca

Zawód doradca

Autorem artykułu jest Kinga Wojciechowska



Rolą doradcy finansowego jest odpowiedni dobór instrumentów finansowych, pomoc w ich znalezieniu i zakupie oraz planowanie finansów i dbanie o skuteczną realizację tych planów. To praca ambitna i wymagająca, ale wynagradza dużą satysfakcją.

Zawód doradcy finansowego powstał w Stanach Zjednoczonych, gdzie upowszechnił się model doradców działających indywidualnie - w małych (jedno- lub kilku- osobowych) firmach. Póki co, w Polsce doradca może pracować przede wszystkim w ramach wyspecjalizowanych, dość dużych firm doradczych, które mają po kilka, a nawet kilkadziesiąt oddziałów rozlokowanych w całym kraju. W zależności od wielkości, zatrudniają one od kilkudziesięciu do kilkuset doradców. Największe i najbardziej uznane z nich zrzeszone są w Związku Firm Doradztwa Finansowego.
* Firma dystrybuuje produkty przez sieć zewnętrznych partnerów

W Polsce w zawodzie tym pracuje obecnie około 3 tys. osób. W porównaniu z innymi krajami europejskimi (np. Niemcy - 100 tys., Wielka Brytania - 40 tys., Włochy - 35 tys., Hiszpania - 20 tys.) liczba ta jest niewielka. Według szacunkowych danych, brakuje kilku lub nawet kilkunastu tysięcy tego typu specjalistów.

Zawód ten zyskuje coraz większą popularność, co wynika przede wszystkim z ogromnego zapotrzebowania, jakie wykreował rynek produktów finansowych. Coraz bardziej skomplikowane rozwiązania oferowane przez banki oraz zwiększona świadomość dotycząca konieczności kontroli finansów osobistych, sprawiła, że Polacy chętniej wybierają się po poradę. Z roku na rok firmy doradztwa finansowego mają więcej klientów, a także ... więcej doradców! Przybywa firm i specjalistów w zakresie pośrednictwa, którzy mogą zaoferować w jednym miejscu profesjonalną, sprawną i rzetelną obsługę w zakresie produktów i usług bankowych, inwestycyjnych oraz ubezpieczeniowych.

Zawód dla Ciebie?

Myśląc o pracy w tym zawodzie należy rozważyć wszystkie jej aspekty. Wymaga ona bowiem dużego zaangażowania, umiejętności świetnej organizacji pracy, systematyczności, samodzielności w działaniu i operatywności.


Krzysztof Barembruch, prezes Związku Firm Doradztwa Finansowego: - Praca jako doradca finansowy wymaga odpowiedzialności i fachowości. Niezbędna jest też chęć stałego pogłębiania swojej wiedzy, ponieważ cały czas pojawiają się nowe produkty finansowe. Dobry doradca powinien też umieć wytłumaczyć w najprostszych słowach zasady działania produktów, oferując je tak, aby klient nie miał wątpliwości, co kierowało doradcą przy ich wyborze. Takie podejście wymaga zatem cierpliwości. Bez wątpienia niezbędna jest też obiektywność, ponieważ emocje i brak chłodnej kalkulacji faktów mogą sprawić, że w obecnej skomplikowanej sytuacji na rynkach finansowych doradca nie będzie w stanie podejmować rozsądnych decyzji.

Nie bez znaczenia jest oczywiście wykształcenie kierunkowe. Absolwenci takich specjalności jak zarządzanie, ekonomia, bankowość i finanse z pewnością lepiej odnajdą się w tym zawodzie. Nie przeszkadza to jednak osobom kończącym inne kierunki w rozpoczęciu kariery doradcy finansowego. Przede wszystkim potrzebne jest bowiem zaangażowanie i dużo chęci. Oczywiście wiedza merytoryczna i doświadczenie bardzo pomoże, ale nie jest warunkiem koniecznym.

Jeśli chodzi o zawód doradcy finansowego, dużo bardziej pożądane są bowiem cechy personalne, takie jak: otwartość, łatwość nawiązywania kontaktów, odporność na stres oraz umiejętność analitycznego myślenia (szybkie przetwarzanie dużej liczby informacji, m.in. o ofercie firm współpracujących - banków, firm ubezpieczeniowych i przełożenie tego na potrzeby konkretnego Klienta).

Robert Wasilewski, Credit House Polska: - Doradca finansowy powinien przede wszystkim być osoba uczciwą i rzetelną. Powinien także być „otwartym na wiedzę" - stale podnosić swoje kwalifikacje i umiejętności, na bieżąco śledzić podstawowe wskaźniki i prognozy makroekonomiczne oraz sytuację na rynkach, aby solidnie wykonywać swoją pracę. Praca doradcy finansowego nieodzownie wiąże się kontaktem z klientami, z pracą z ludźmi. Dlatego ważna jest pokora, cierpliwość, umiejętność słuchania, a przede wszystkim dokładnej analizy i zrozumienia potrzeb klienta.


Co z tego dla Ciebie?

Praca doradcy zawodowego może i nie jest prosta, ale za to sowicie wynagradzana. Specjalista - w zależności od stopnia rozwoju zawodowego - zarabia od kilku do kilkunastu tysięcy złotych. Firmy zapewniają nowoczesne narzędzia pracy, a nawet służbowy samochód, którym doradcy dojeżdżają do swoich klientów. Pracuje się zazwyczaj w młodym zespole, w nowoczesnych biurach położonych w centrach największych polskich miast. Dlaczego w centrach? Z kilku powodów: po pierwsze zwiększa to prestiż firmy, a po drugie pozwala doradcom na szybkie poruszanie się po mieście.

Sebastian Saliński, Gold Finance: - Specyficzny charakter tej pracy daje mi ogromną swobodę w działaniu i samodzielność w planowaniu harmonogramu każdego dnia. Ale największa satysfakcję daje telefon od osoby, której zostałem polecony przez poprzedniego klienta. Wtedy wiem, że dobrze wykonałem swoją pracę i komuś pomogłem. Taki mój mały wkład w lepsze życie...

Doradca rzadko zatrudniany jest w ramach tradycyjnej umowy o pracę. Przeważa model samozatrudnienia, polegający na tym, że doradcy sami zakładają działalność gospodarczą i w jej ramach współpracują z firmą. W zamian firma oferuje różnego rodzaju „bonusy": programy lojalnościowe, szkolenia (merytoryczne, sprzedażowe etc.), zaplecze socjalne (najczęściej dotyczy to dodatkowej opieki medycznej). Zawód doradcy finansowego jest pełen wyzwań, ale także wymaga permanentnej mobilizacji własnych sił. Najczęściej firma pomaga, proponując najlepszym doradcom nagrody czy premie. Ścieżka kariery jest dość jasno wytyczona: z doradcy można awansować na managera grupy, produktu, a w końcu na dyrektora placówki.

W Europie Zachodniej i Stanach Zjednoczonych doradca finansowy to zawód cieszący się bardzo dużym uznaniem. Niewiele ma wspólnego ze sprzedawcą, więcej natomiast z zaufanym przyjacielem, któremu powierza się swoje największe sekrety. Doradca musi umieć zadawać pytania oraz przede wszystkim słuchać. Musi być osobą tak bliską by zrozumieć problemy, poznać cele, a następnie znaleźć odpowiednie rozwiązania. Musi być „rodzinnym lekarzem finansów", bo dopiero wtedy stworzona zostanie największa wartość dla każdej z współpracujących stron.

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Droga szkoła

Droga szkoła

Autorem artykułu jest Kinga Wojciechowska



Nie ma się co oszukiwać. Wakacje zbliżają się do końca. Dzieciaki łapią się za głowę na myśl o kolejnych kartkówkach i sprawdzianach, a rodzice... na myśl o przygotowaniu kompletnej wyprawki szkolnej. Często sięgają wtedy po najprostsze rozwiązania, czyli szybkie pożyczki. Ale za nimi czai się wiele zagrożeń...

Wakacje, urlopy, kolonie i obozy dla dzieci, weekendowe wypady za miasto i pikniki... Takie właśnie formy spędzania czasu przywodzi na myśl lato. Jedni myślą tylko o nich, inni biorą pod uwagę także niezbędne remonty i poprawki w ogrodzie lub domu. Jak wiadomo - obie opcje wymagają dość dużych nakładów finansowych. Dlatego latem wydajemy więcej, a we wrześniu trzeba jeszcze zapewnić dziecku wyprawkę do szkoły...

Przed pierwszym dzwonkiem

Zanim rozlegnie się dźwięk pierwszego szkolnego dzwonka, musimy naszą pociechę wyposażyć we wszelkie potrzebne jej pomoce szkolne - od podręczników po linijki i zeszyty. Ile to może kosztować? Niestety, dość dużo. Wprowadzone przez Ministerstwo Edukacji zmiany w wielu wypadkach uniemożliwią rodzicom odkupienie podręczników używanych przez poprzednie roczniki. Będą musieli zakupić nowe. Do tego dochodzą koszty innych pomocy szkolnych.

Tabela1 Średnie koszty podręczników i przyborów szkolnych

Etap edukacji Podręczniki - średnio Przybory szkolne - średnio Razem
Klasy 1-3 240 PLN 290 PLN 530 PLN
Klasy 4-6 350 PLN 290 PLN 640 PLN
Gimnazjum 450 PLN 290 PLN 740 PLN
Liceum 400 PLN 290 PLN 690 PLN

Ponadto, jeśli szkoła zdecydowała się na wprowadzenie jednolitych strojów w postaci mundurków, rodziców czeka dodatkowy wydatek wynoszący co najmniej 100 złotych. Jeśli więc chcemy, aby nasza pociecha miała wszystko, czego potrzebuje w nowym roku szkolnym, musimy być przygotowani na

wydanie co najmniej 600 złotych. Rodziców, którzy ulegną pokusie zakupienia bardziej „markowych" dodatków (na przykład plecaka z Kubusiem Puchatkiem lub postaciami z disneyowskich produkcji „High School Musical" czy „Hannah Montana") czeka wydatek sięgający nawet 1 000 złotych! Jeśli mamy więcej niż jedną pociechę - musimy oczywiście zwielokrotnić wydaną kwotę.

Łatanie dziury

Po wakacyjnych szaleństwach często nasze fundusze są nieco mniejsze, niż byśmy chcieli. A wymagania względem wyprawki szkolnej się nie zmieniają. Podejmujemy wtedy decyzję o wzięciu pożyczki. Im szybciej przyznanej, tym lepiej, bo czasu do rozpoczęcia szkoły pozostaje niewiele...

Sylwester Kowalski, Credit House Polska: - Decyzje dotyczące naszych prywatnych finansów nie powinny być podejmowane pod wpływem nagłego impulsu. Powinniśmy pamiętać, że są to poważne zobowiązania, które będziemy spłacać nawet kilkanaście miesięcy. Warto więc dobrze rozważyć wybór źródła, z którego otrzymamy pieniądze.

Często, zamiast zwrócić się do wiarygodnej instytucji finansowej, decydujemy się na zaciągnięcie kredytu w firmach pożyczkowych, oferujących gotówkę „od ręki". Ale te pozornie proste sposoby nie muszą być wcale tymi najkorzystniejszymi. Często biorąc szybką pożyczkę spłacimy znacznie więcej niż pożyczyliśmy. Niektóre z firm sprzedadzą nam pożyczkę, za którą przepłacimy nawet 100%.

Dorota Cieciuk, Realfinance: - Szybkie kredyty gotówkowe, udzielane „na dowód" są obecnie produktem finansowym cieszącym się dużym zainteresowaniem. I to zarówno ze strony klientów, jak i banków. Bank chętniej pożyczy nam kilka tysięcy złotych niż sfinansuje zakup mieszkania w kredycie hipotecznym. Warto więc z tej okazji skorzystać, zamiast udawać się do firm pożyczkowych.

W bankach za pożyczkę zapłacimy znacznie mniej niż za identyczną pożyczkę w rosnących jak grzyby po deszczu firmach pożyczkowych. Dodatkowo, będziemy mieć pewność, że pieniądze do nas dotrą, a umowa będzie poprawnie skonstruowana.
Poniżej znajduje się przykładowa kalkulacja szybkiego kredytu na kwotę 1 000 złotych, rozłożonego na 50 rat równych.

Tabela 2. Szybki kredyt gotówkowy na kwotę 1 000 PLN

Bank Oprocentowanie rzeczywiste Wysokość raty Kwota do spłacenia
PKO BP 14,15%
33,76 PLN 1 688 PLN
Citi Handlowy 14,32%
33,83 PLN 1 691 PLN
mBank 15,37%
34,28 PLN 1 714 PLN
Pekao S.A. 19,55%
36,15 PLN 1 807 PLN
GE Money Bank 20,54%
36,51 PLN 1 825 PLN

Aby odpowiednio wyposażyć nasze pociechy we wszystkie akcesoria szkolne, potrzeba wiele naszego czasu i wiele pieniędzy. Jest to jednak inwestycja, na której nie warto zbytnio oszczędzać. Stare powiedzenie mówi przecież „nauka to potęgi klucz" i trudno się z nim chyba nie zgodzić...

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Spłacanie kredytu frankami z kantorów

Spłacanie kredytu frankami z kantorów

Autorem artykułu jest Kinga Wojciechowska



Niedawno pojawiła się możliwość spłacania kredytów hipotecznych frankami zakupionymi w kantorze? Czy to się opłaca? Jak zmienia to sytuację klientów?

Robert Wasilewski, Credit House Polska i Związek Firm Doradztwa Finansowego:
- Możliwość spłaty raty kredytu w walucie uniezależnia kredytobiorców od kursów narzucanych przez bank, mogą sami nabywać walutę i spłacać raty. I taka alternatywa jest dobrym rozwiązaniem. Warto jednak zastanowić się nad nim zastanowić i dokładnie wszystko przeanalizować.
Po pierwsze: jeżeli zdecydujemy się płacić raty w walucie za pomocą przelewu bankowego, to w większości przypadków banki będą traktowały taką operację jak przelew zagraniczny i naliczały dużo wyższe opłaty, które mogą znacząco zredukować spodziewane oszczędności z tytułu zakupu waluty w kantorze. W przypadku niskich rat kredytów taka operacja w ogóle może nie być opłacalna. Sprawdźmy, czy bank daje możliwość spłaty raty w oddziale i czy ewentualnie pobiera z tego tytułu dodatkowe opłaty.
Po drugie: jeżeli coraz więcej Polaków decydować się będzie na spłatę rat w walucie to wzrost popytu może zwiększyć kursy sprzedaży proponowane w kantorach. W przypadku dolara i euro, które są popularną walutą, funkcjonującą na ogromną skalę w transakcjach pomiędzy polskimi i zagranicznymi podmiotami, wzrost popytu nie powinien mieć wpływu na koszt zakupu tych walut, tym bardziej, że kredyty udzielane w Euro i USD nie były popularne, a więc ewentualny wzrost popytu nie będzie duży. Gorzej może wyglądać sprawa w przypadku CHF - znaczący udział kredytów denominowanych w CHF oraz mimo wszystko mało popularna u nas waluta i trudniej dostępna na rynku - te czynniki mogą spowodować wzrost kursów w przypadku znaczącego wzrostu zainteresowania tą walutą, a być może problemy z zakupem franków w ogóle.
Maciej Kossowski, Wealth Solutions i Związek Firm Doradztwa Finansowego:
- Dobrze że KNF wprowadził konkurencję w ten segment rynku. Wcześniej panował tutaj monopol banków na skutek czego spready sięgały absurdalnych poziomów. Szkoda tylko że w rekomendacji nie określono np. że za aneksy do umów banki nie mogą pobierać tak wysokich prowizji - aneks do umowy kredytowej to zwykle koszt kilkudziesięciu złotych. Jeśli więc nagle kosztuje kilkaset lub określony procent kwoty kredytu to pytanie skąd te koszty? Jeśli są banki które mają techniczne problemy z przyjmowaniem franków z gotówce mogą znieść spready i ewentualnie podnieść marże. Zyskiem banku powinna być marża uwzględniona w oprocentowaniu. Nie ma powodu żeby bank jeszcze dodatkowo zarabiał na spreadzie. Po wprowadzeniu rekomendacji i możliwości zakupu franków w kantorach sytuacja znacznie się poprawiła - banki wolały obniżyć spready do poziomów kantorowych niż oddać cały ten dodatkowych zysk kantorom. Klientom w wielu przypadkach już nie będzie się opłacało tracić czasu na kupowanie waluty w kantorze. Wciąż jednak uważam że spread powinien w ogóle zostać zniesiony w przypadku nowych kredytów. Klienci nie rozumieją jego wpływu, często demonizują tę kwestię. Tymczasem spread podnosi marżę, a więc oprocentowanie kredytu o 0,3-0,6 pkt procentowego (zależnie od banku). Teraz spready się wyrównują więc spokojnie można by je znieść i uwzględnić je w marżach. Wtedy porównanie kredytów byłoby znacznie prostsze. Co do samych kantorów - nie doszło do masowego przechodzenia klientów na kupowanie walut w kantorach, posunięcia banków zniechęciły klientów do takich ruchów. Ciekawe co by było gdyby do tego doszło - wcale nie jest powiedziane że kantory zachowałyby swoje spready czy zaczęłyby korzystać z tej sytuacji i je poszerzać. Trudno mi powiedzieć jak jest z dostępnością franków szwajcarskich w kantorach - czy nie byłoby z tym problemu.
Sebastian Saliński, Gold Finance i Związek Firm Doradztwa Finansowego:
- Największą bolączką kredytobiorców jest opłacalność procesu oraz czasochłonność;
• banki posiadające w wolumenie kredyty w walucie, często nie oferują kont walutowych. Co więcej jak już posiadają to za wpłatę na takie konto obowiązują prowizje - najczęściej od 0.1% wartości wpłaty, nie mniej niż 4 zł.
• dokonując przelewu z innego banku, płacimy wyższą prowizję za przelew ze względu na tabelę opłat, traktującą taki przelew jako zagraniczny, zwykle 0,1% minimum 7 zł.
• dokonując wpłaty tracimy dużo czasu ze względu na kolejki oraz ograniczoną sieć oddziałów dysponujących dogodnymi godzinami obsługi dla klientów

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl