środa, 19 października 2011

Życie z kredytem

Życie z kredytem

Autorem artykułu jest Ola Kowalska



Czasy, w których żyjemy, nieodzownie zmuszają nas do brania pożyczek. Nie stać nas bowiem na wszelkiego rodzaju dobra materialne, będące nieodłącznym elementem naszej kultury, codziennego życia. Potrzebujemy przecież sfinansować zakup nowej pralki, wymienić auto na sprawniejsze, kupić lepszy kompute...

Czasy, w których żyjemy, nieodzownie zmuszają nas do brania pożyczek. Nie stać nas bowiem na wszelkiego rodzaju dobra materialne, będące nieodłącznym elementem naszej kultury, codziennego życia. Potrzebujemy przecież sfinansować zakup nowej pralki, wymienić auto na sprawniejsze, kupić lepszy komputer. Kredyty udzielane na takie cele nie są zazwyczaj zbyt duże. Jesteśmy w stanie spłacić je w ciągu kilku miesięcy bądź też w ciągu dwóch czy trzech lat. Natomiast najczęściej zapożyczamy się, by zapewnić sobie dach nad głową i kupić własne „M”. Kredyt na mieszkanie wiąże się już ze znacznie większą odpowiedzialnością. Jego kwota jest dużo wyższa niż w przypadku kredytu samochodowego, co pociąga za sobą konsekwencje. Niekiedy kredyt mieszkaniowy to nie tylko kredyt na lata, ale i na całe życie. Czy o takiej odpowiedzialności można choć na chwilę zapomnieć?

Pan Tomek uważa, że nie: „Kredyt wisi mi nad głową jak miecz. Muszę się sprężać, żeby zarabiać na comiesięczne raty. Ale i tak nigdy tego kredytu nie spłacę, bo przy takim tempie nie dożyję 70. roku życia”. Pożyczka przez niego zaciągnięta to 400 tys. zł rozłożone na 35 lat. Tyle jednak potrzebne było, żeby zapewnić lokum w Warszawie sobie i swojej rodzinie. Pan Tomek nie zarabia mało, ale nie wystarczająco dużo, żeby kupić dom z własnych oszczędności. Do takich właśnie klientów banki najchętniej kierują swoje oferty. Jest to tzw. „grupa na skraju raju”: posiadająca własny kapitał, który nie umożliwia jednakże kupna mieszkania. Ilu Polaków skusiło się już zatem na wzięcie długoterminowej pożyczki? Takie kredyty ma aż pół miliona Polaków. Ich kwota wzrosła w porównaniu z rokiem 1997 aż 70-krotnie: z 1,5 mld zł (1997) do 109 mld zł (2007). Dlaczego? Działa tu zasada „im mamy więcej, tym chcemy więcej”, a dostępność kredytów otworzyła drzwi materialnym pragnieniom. Co ciekawe, kwota zaciąganych łącznie kredytów w Polsce to 5% PKB, na Zachodzie aż 60%.

Dodatkowo, statystyki towarzystw ubezpieczeniowych nie są optymistyczne. Prognozy pokazują, że jedna trzecia mężczyzn może nie z nich nie dożyć ostatniej raty. Trzeba również pamiętać, że jest to bardzo ryzykowna sprawa nie tylko w wymiarze indywidualnym (potęguje stres sprzyjający chorobom wieńcowym), ale i globalnym. Nawet tak dobrze prosperująca gospodarka, jak obecnie ta w Polsce, może się załamać. Ratunkiem dla społeczeństwa może być tzw. odwrócona hipoteka, dzięki której klient otrzymuje od banku pewną część wartości mieszkania, w zamian za zrzeczenie się go po śmierci. Jednak sprawa ta należy jeszcze do przyszłości.

Mimo tych kwestii nie pozostaje nam nic innego jak przyzwyczaić się do wizji życia na kredyt. Dziś branie pożyczki to pewna konieczność. Nie rozpaczajmy więc jeśli przyjdzie nam się na kredyt zdecydować. Zastanówmy się raczej, jak ograniczyć ryzyko i co zrobić, by stało się to mniej bolesne. Należy więc bardzo dobrze przyjrzeć się ofertom banków, rozważyć własną sytuację finansową oraz potrzeby, które chcemy zaspokoić poprzez zaciągnięcie kredytu (dwa pokoje czy dom z ogrodem) i dopiero wtedy wybierzmy najlepszy dla siebie kredyt mieszkaniowy. Kredyt na mieszkanie wiąże się już ze znacznie większą odpowiedzialnością. Jego kwota jest dużo wyższa niż w przypadku kredytu samochodowego, co pociąga za sobą konsekwencje. Niekiedy kredyt mieszkaniowy to nie tylko kredyt na lata, ale i na całe życie. Czy o takiej odpowiedzialności można choć na chwilę zapomnieć?

Pan Tomek uważa, że nie: „Kredyt wisi mi nad głową jak miecz. Muszę się sprężać, żeby zarabiać na comiesięczne raty. Ale i tak nigdy tego kredytu nie spłacę, bo przy takim tempie nie dożyję 70. roku życia”. Pożyczka przez niego zaciągnięta to 400 tys. zł rozłożone na 35 lat. Tyle jednak potrzebne było, żeby zapewnić lokum w Warszawie sobie i swojej rodzinie. Pan Tomek nie zarabia mało, ale nie wystarczająco dużo, żeby kupić dom z własnych oszczędności. Do takich właśnie klientów banki najchętniej kierują swoje oferty. Jest to tzw. „grupa na skraju raju”: posiadająca własny kapitał, który nie umożliwia jednakże kupna mieszkania. Ilu Polaków skusiło się już zatem na wzięcie długoterminowej pożyczki? Takie kredyty ma aż pół miliona Polaków. Ich kwota wzrosła w porównaniu z rokiem 1997 aż 70-krotnie: z 1,5 mld zł (1997) do 109 mld zł (2007). Dlaczego? Działa tu zasada „im mamy więcej, tym chcemy więcej”, a dostępność kredytów otworzyła drzwi materialnym pragnieniom. Co ciekawe, kwota zaciąganych łącznie kredytów w Polsce to 5% PKB, na Zachodzie aż 60%.
Dodatkowo, statystyki towarzystw ubezpieczeniowych nie są optymistyczne. Prognozy pokazują, że jedna trzecia mężczyzn może nie z nich nie dożyć ostatniej raty. Trzeba również pamiętać, że jest to bardzo ryzykowna sprawa nie tylko w wymiarze indywidualnym (potęguje stres sprzyjający chorobom wieńcowym), ale i globalnym. Nawet tak dobrze prosperująca gospodarka, jak obecnie ta w Polsce, może się załamać. Ratunkiem dla społeczeństwa może być tzw. odwrócona hipoteka, dzięki której klient otrzymuje od banku pewną część wartości mieszkania, w zamian za zrzeczenie się go po śmierci. Jednak sprawa ta należy jeszcze do przyszłości.

Mimo tych kwestii nie pozostaje nam nic innego jak przyzwyczaić się do wizji życia na kredyt. Dziś branie pożyczki to pewna konieczność. Nie rozpaczajmy więc jeśli przyjdzie nam się na kredyt zdecydować. Zastanówmy się raczej, jak ograniczyć ryzyko i co zrobić, by stało się to mniej bolesne. Należy więc bardzo dobrze przyjrzeć się ofertom banków, rozważyć własną sytuację finansową oraz potrzeby, które chcemy zaspokoić poprzez zaciągnięcie kredytu (dwa pokoje czy dom z ogrodem) i dopiero wtedy wybierzmy najlepszy dla siebie kredyt mieszkaniowy.

---

http://www.tanie-kredyty.com.pl


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Prawo Parkinsona - pieniądze

Prawo Parkinsona - pieniądze

Autorem artykułu jest Tomasz Zienkiewicz



Tradycyjna odmiana Prawa Parkinsona odnosi się do czasu. W skrócie: każde zadanie zabierze Ci tyle czasu, ile na nie przeznaczysz.

To samo Prawo Parkinsona - działa również pod kątem pieniędzy.
Tradycyjna odmiana Prawa Parkinsona odnosi się do czasu. W skrócie: każde zadanie zabierze Ci tyle czasu, ile na nie przeznaczysz. To samo Prawo Parkinsona - działa również pod kątem pieniędzy.

Typowa ilustracja: za czasów studiów pewnie udawało Ci się wyżyć za stypendium lub kieszonkowe. Gdy zacząłeś/zaczęłaś zarabiać, to i wydawać też pewnie zacząłeś lepiej: ciuchy, sprzęt, po dłuższym czasie samochód i idące za tym kolejne wydatki: paliwo, opłaty za ubezpieczenie ewentualne naprawy. Później wyprowadzka ‘na własne wynajmowane', potem kupno własnego mieszkania. Po jakimś czasie dziecko... itd.

Wydatki zawsze dorównują zarobkom, czyli Prawo Pareta w pełnej krasie.

Pieniądze: ile masz, tyle wydajesz

Praktyka pokazuje, że czegokolwiek byś nie zrobił z podwyższeniem zarobków to i tak będziesz miał za mało pieniędzy.

Niby z czasem coraz więcej zarabiamy, ale też wydajemy odpowiednio tyle, że przyrostu na koncie nie widać. Jest oczywiście coraz przyjemniej, sprawiamy sobie drobne przyjemnostki, wygody, lepsze wakacje, gadżety. Zapewniamy dziecku to czego potrzebuje by się dobrze rozwijać.

Czy jednak takie balansowanie na granicy 0 PLN na koniec miesiąca to dobra droga (albo na granicy maksymalnego debetu jak niektórzy robią)? Jakie poczucie bezpieczeństwa daje Ci taki stan? Czy jesteś przygotowany na nagłe wypadki i będziesz mógł je sfinansować?

Innymi słowy - czy da się złamać Prawo Parkinsona i zapewnić sobie trochę bezpieczeństwa?


Łamiemy Prawo

Klątwy wydawania wszystkiego co masz, wcale nie rozwiążesz zarabiając więcej (oczywiście nie mówię o przypadkach ekstremalnych, gdy nie ma z czego wyżyć). To kwestia mentalności: tak długo jak będziesz myśleć w kategoriach pełnej konsumpcji - to daleko nie zajedziesz. Znasz zapewne osoby, które nie potrafią utrzymać gotówki w ręku, aż ich pali by wydać na jakieś „arcypotrzebne" rzeczy jak np. sokowirówka, pojemniejsza i bardziej wygadżeciona mp3ka, lepszy sprzęt grający, ciuchy.

Jeśli opanujesz kwestię sensownego wydawania pieniędzy to uporasz się z Prawem Parkinsona. Chodzi o to byś umiał rozgraniczyć wydawanie pieniędzy na rzeczy konieczne i na rzeczy, które są ‘przyjemnościami' i możesz bez nich żyć. Twoim limitem wydatków nie powinna być cyfra 0 na koncie (albo maksymalny debet) - ale założona przez Ciebie kwota, którą chcesz przeznaczać na przyszłość.



Podobnie jak w Prawie Parkinsona w odniesieniu czasu tu również można się uporać w podobny sposób:
1. Określ ile miesięcznie wydajesz i dostajesz

Przyda Ci się zrobienie bilansu Twojego obecnego układu wydatków i wpływów. Możesz posłużyć się sposobem opisanym tutaj lub jakimkolwiek, który da Ci odpowiedź jak wyglądasz finansowo z miesiąca na miesiąc. Ile kasy przeznaczasz na poszczególne konieczne wydatki: obiady w pracy, paliwo, życie, opłaty stałe, rachunki, spłaty kredytów etc. Uwaga: dobrze sprawdź co kwalifikujesz jako konieczne wydatki na życie. Często popełnianym błędem jest wzięcie sum wydawanych w hipermarkecie i wrzucenie tego wszystkiego jako konieczne. W zakupach hipermarketowych na pewno są również rzeczy niezbyt konieczne: jak chipsy, ciasteczka, sześciopaki piwa, deserki etc. Nie wszystko jest niezbędne. Te rzeczy również uwzględnisz -ale nie w tej kategorii ‘niezbędnych'.

Na koniec tej operacji powinieneś widzieć ile pieniędzy Ci zostaje co miesiąc. Jeśli nic Ci nie zostaje, to są 3 wytłumaczenia:

* albo źle kwalifikujesz wydatki ‘konieczne' i za dużo przypisałeś do tej kategorii - czyli nie potrafisz rozdzielić przyjemności od rzeczy niezbędnych

* albo żyjesz ponad stan - i nie możesz się oprzeć wydawaniu pieniędzy na które de facto Cię nie stać

* albo jest bardzo źle i niestety za mało zarabiasz. Tu musisz podjąć radykalne kroki i cos zrobić. Pomysłów jest parę: zaczynając od wnikliwej analizie wydatków i może próbie konsolidacji kredytu, aż po poszukanie lepiej płatnej pracy. Coś zrobić musisz, bo życia pod kreską nie można długo prowadzić.

Zakładam jednak, że po solidnym zbadaniu stanu coś masz in plus.

Teraz zaczyna się to najciekawsze :) czyli łamiemy Prawo


2. Zaplanuj bufor

taki na nieprzewidziane wydatki w miesiącu. Nagły ból zęba, zakup antybiotyków, wymiana czegoś drobnego w samochodzie, wizyta znajomych, spontaniczne piwko ze znajomymi etc. Takie pieniądze powinieneś mieć w zanadrzu, tak byś nie musiał z dnia na dzień żyć w presji, że każda złotówka jest już z góry gdzieś przeznaczona. To by oznaczało, że jesteś bardzo podatny na przewrócenie się na najdrobniejszej przeszkodzie. Przy okazji - ta sama zasada bufora obowiązuje również przy planowaniu swojego czasu. Musisz planować bufory, bo zdarzają się rzeczy nieprzewidziane na które lepiej być przygotowanym: ktoś się spóźni, zadanie się przeciągnie, itd.

Teraz jesteś już przygotowany by spokojnie przeżyć miesiąc. Ten bufor możesz trzymać nawet w skarpecie - ważne byś go nie wykorzystywał na inne cele jak ‘niespodziewane'. Zauważ że jak nie wydasz bufora w tym miesiącu to zostawiasz go na następny - czyli bufora nie ma co rozbudowywać. Bufor ma być jedynie poduchą bezpieczeństwa.


3. Przeznacz trochę wolnych środków na inwestycje

I tu jest podobnie do łamania Prawa dotyczącego czasu: w przypadku czasu sposobem na obejście Prawa było wyznaczanie sobie krótszych terminów na zadania. Tutaj odejmujesz sobie część wolnych pieniędzy i umieszczasz je poza zasięg wzroku i rąk: inwestujesz je. W ten sposób na Twoim koncie zostaje mniej wolnych środków na przyjemności i na ‘pełną konsumpcję', za to zaczynasz obok budować poduchę bezpieczeństwa, która dodatkowo sama pracuje na Ciebie - czyli generuje odsetki.

Najlepszym sposobem jest zdefiniowanie stałego, comiesięcznego przelewu - tak byś mógł zautomatyzować proces i nie musiał o tym pamiętać co miesiąc. Dobrym pomysłem jest posiadanie dodatkowego konta w tym samym banku z którego zbytnio nie opłaca się wypłacać (np. w mBanku emax plus), jakiejś lokaty cyklicznie dokupowanej, bądź programu systematycznego oszczędzania w jakimś funduszu. Zresztą pomysłów jest więcej: ważne by kupować coś bezpiecznego i robić to systematycznie. A potem o tym zapomnieć. Fajnie jeśli określisz też cel odkładania tych pieniędzy: wakacje, jakiś kurs, mieszkanie, 3 miesięczna poducha finansowa na okres zmiany pracy bo chcesz zaryzykować. Dzięki wybraniu celu będziesz mógł wybrać odpowiednie instrumenty finansowe i skalę czasową.


A resztę pieniędzy...

hmmm... to już Twoja decyzja - wydaj, popraw sobie humor. Przecież po to zarabiasz pieniądze by sobie również umilać życie. Nie chodzi o to by żyć w ascezie, czy odkładać wiecznie to co sprawia Ci przyjemność. Później może oznaczać za późno.

Mając tak zaplanowane swoje finanse: czyli na rzeczy niezbędne, na inwestycje oraz przyjemności - będziesz znacznie lepiej czuł się ze swoim portfelem.



W meczu Ty - pan Pareto jest więc 2:0 :)
---

pozdrawiam, Tomasz Zienkiewicz www.dlasiebie.pl :: rozwój osobisty, kariera benefi.pl :: finanse osobiste


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Jak kontrolować finanse osobiste i nie zwariować

Jak kontrolować finanse osobiste i nie zwariować

Autorem artykułu jest Mariusz Kapusta



Chcesz kontrolować swoje wydatki, upewnić się, że na wszystko Ci starczy i będziesz odkładał rezerwę na przyszłość. Podejść do kontrolowania finansów osobistych jest wiele, ja chcę się podzielić moimi doświadczeniami odnośnie "tradycyjnej" kontroli wydatków.
Inspiracją dzisiejszego artykułu była dyskusja w serwisie na temat Być czy mieć prowadzona na jednym z forów. Kiedyś przy kolacji ze znajomymi z pracy ktoś poruszył temat jakiegoś prezentera telewizyjnego, który za każdy odcinek dostawał milion dolarów. Pewnego dnia prezenter zrezygnował z pracy. Osoba, która to opowiadała była maksymalnie zdziwiona, że ktoś zostawia tego rodzaju pracę i odchodzi, przecież nie robiąc za dużo zarabia niesamowity majątek. Pokusa zarobienia kolejnego miliona dolarów jest przecież tak duża, że nie odchodzi się z takiej pracy!

Zacząłem się zastanawiać wtedy, gdzie leży moja granica. Jak wysoko chcę zajść w karierze, ile chcę zarabiać, żeby powiedzieć sobie dosyć i od tego momentu komfortowo pracować nie próbując piąć się wyżej, tylko skoncentrować się na innych rzeczach niż praca. Wyznaczyłem sobie taką granicę nad osiągnięciem, której pracuję. Najciekawsze jest jednak to, że im więcej udaje mi się osiągnąć tym więcej chcę jeszcze zrobić, bo zaczynam dostrzegać nowe możliwości, które nie były dla mnie widoczne wcześniej.

W całej tej układance kluczowe są dwa elementy: moje osobiste ambicje i pieniądze. Jak pisałem już wcześniej jestem osobą, która lubi mieć poukładane. Momentami aż do przesady, ale ja tak lubię :). W sposób zorganizowany traktowałem też zawsze domowe finanse.

Ponieważ czekał nas zakup mieszkania i oczekiwaliśmy narodzin Wiktorii stworzyłem sobie bazę danych, do której konsekwentnie wpisywałem nasze wydatki, żeby upewnić się, że nie wydajemy więcej niż to jest zaplanowane. Generalnie kontrolowałem wszystko w więcej niż 90%. Wiedziałem ile wydajemy nad dom, ubrania, samochód, rozrywkę. Dzięki temu udawało nam się konsekwentnie zaoszczędzić odpowiednią kwotę na urządzenie mieszkania. Jeżeli nie wiesz, co się dzieje z twoimi pieniędzmi, a chcesz wiedzieć to notowanie wydatków przez jakiś czas i ich analizowanie jest bardzo dobrym ćwiczeniem.

Po pewnym czasie jednak przy takim podejściu pojawia się pewien problem. Zastanawiałem się dziesięć razy zanim coś kupiłem, czy nie przekroczę planu, czy nie będę musiał później kombinować. Tym sposobem dosyć mocno ograniczałem sobie radość z wydawania pieniędzy. Bo zamiast cieszyć się tym, że mogę sobie kupić fajne rzeczy bardziej frapowało mnie to, czy nie lepiej te pieniądze przeznaczyć na coś innego.

Ostatnio zmieniłem nastawienie, na takie, które pozwala mi na osiągnięcie moich celów finansowych, a jednocześnie oferuje zdrowsze podejście do wydawania. Założyłem, że co miesiąc 10% naszych przychodów netto będę inwestował. Pierwsza rzecz, którą robię po odnotowaniu wpłaty na koncie, to przelanie pieniędzy na osobne konto, albo wpłacenie ich od razu do funduszu inwestycyjnego. Pozostałe pieniądze są do wydania. Ponieważ znam moje zobowiązania typu czynsz, kredyt na mieszkanie itp. stałe wydatki znam kwotę, jaką mam do dyspozycji w danym miesiącu. Ponieważ najważniejsza potrzeba, czyli zabezpieczenie przyszłości jest realizowana na początku miesiąca mogę się cieszyć z wydawania całej reszty i jedyne, czego muszę pilnować to nie przekraczania tej kwoty.

Niby jest to dokładnie to samo, ale dzięki temu, że zrezygnowałem z kontroli na tak niskim poziomie zyskałem dużo zdrowia i swobody, bo przestałem mieć wyrzuty sumienia, że wydaję pieniądze. Przez cały czas postępowania w ten sposób udało mi się konsekwentnie odkładać ponad 10% dochodu na inwestycje, zacząłem wspierać regularnie fundację, a moje samopoczucie bardzo się poprawiło :).

Jak się do tego ma moja opinia na temat mieć i być? Nie daj sobie wmówić, że pieniądze nie są ważne. Są ważne, bo są częścią naszego życia tak samo jak oddychanie, dlatego trzeba wiedzieć jak je zarabiać i jak nimi zarządzać. Dlaczego warto to wiedzieć? Bo pieniądze pozwalają na zdobycie wolności decydowania o sobie. Pod warunkiem oczywiście, że traktujesz je jak narzędzie, a nie jako cel sam w sobie.

---

Mariusz Kapusta

Ekspert Zarządzania Projektami, Autor, Coach

www.proaktywnie.pl www.leadership-center.pl


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Finanse rodziny – powinny być jak finanse dobrej firmy

Finanse rodziny – powinny być jak finanse dobrej firmy

Autorem artykułu jest Joanna Wiejak



Rzadko słyszymy o finansach rodziny, jako o dobrze prosperującym przedsiębiorstwie, które powinno przynosić zyski. Tymczasem rodzina ma swoje dochody, wydatki, inwestycje, długi i podatki. Podejmuje różne decyzje finansowe, pieniądze wydaje na aktualne potrzeby lub inwestuje na przyszłość.

O finansach rodziny w Polsce rozmawia się rzadko. Mówimy, że finanse nas nie interesują. Albo w rozmowach z przyjaciółmi narzekamy na zbyt małe zarobki, drogie mieszkania, rosnące ceny żywności, trudne do spłacenia kredyty. Najczęściej mówimy, jak trudno jest powiązać koniec z końcem. Rzadko słyszymy o finansach rodziny, jako o dobrze prosperującym przedsiębiorstwie, które powinno przynosić zyski.

Tymczasem jak każda firma, rodzina ma swoje dochody, wydatki, inwestycje, długi i podatki. Podejmuje różne decyzje finansowe, pieniądze wydaje na aktualne potrzeby lub inwestuje na przyszłość.

Niestety większość rodzin pieniądze wydaje na bieżące życie. Jakie powinny być prawidłowe nawyki i zasady zdrowego zarządzania finansami osobistymi oraz finansami rodziny? Wprawdzie 75% Polaków zarabia poniżej średniej krajowej, ale trudno uwierzyć, że to tylko pozostałe 25% tworzy ogromne kolejki w supermarketach i zapełnia wózki po brzegi.

Nasze życie nie może podlegać tylko regułom konsumpcji. Warto przemyśleć powyższe zagadnienia. Z pewnością wyjdzie to na zdrowie całej naszej rodzinie. Nie rozstrzygając kwestii, czy z przychodami jest dobrze, czy źle, przypatrzmy się zagadnieniu finansów rodziny, jako sprawy istotnej dla każdego w społeczeństwie. Finansami osobistymi czy też rodzinnymi każdy przecież zarządza.

Każdy z nas jest ekspertem od finansów osobistych. A przynajmniej tak sądzi. Dopiero spotkania z profesjonalistą pokazują, jak bardzo jest zaniedbana ta dziedzina naszego życia. W przypadku finansów rodziny można mówić o zestawie różnych reguł i praw. Ich znajomość i stosowanie ułatwia bardzo funkcjonowanie w dzisiejszym świecie zdominowanym przez finanse.

Pierwszy artykuł z serii „Finanse rodziny oraz zasady zarządzania finansami osobistymi” został opublikowany w tygodniku internetowym CashFlow&You nr 32 (02/2008). Autor artykułu: Andrzej Mańka przy współpracy dr Andrzeja Fesnaka, wydawca: e-ProfitSystem, http://newsletter.cashflowandyou.pl.

W dziale "Za darmo" tygodnika internetowego CashFlow&You można pobrać e-booka "Jak zadbać o finanse rodziny i zbudować jej zamożność na pokolenia".

---

Joanna Wiejak

- Kursy dla Inwestorów - Sposób na zyski i finansową niezależność >>
- Kuźnia Milionerów - Spełnij swoje finansowe marzenia >>


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

15 sposobów obniżenia rachunków za prąd

15 sposobów obniżenia rachunków za prąd

Autorem artykułu jest Krzysztof Lis



Jeśli prąd ma zdrożeć, warto racjonalnie z niego korzystać. Ten artykuł Ci w tym pomoże.
Poniższa lista stanowi część spośród dobrych znanych sposobów na obniżanie zużycia prądu.

1. Kupuj tylko energooszczędne urządzenia (żarówki, lodówki, telewizory, pralki, etc.).
2. Jeśli dane urządzenie nie musi być włączone, niech nie będzie.
3. Drzwi od lodówki i zamrażarki powinny być otwierane na krótko a zamykać się szczelnie.
4. Rozmrażanie mrożonek w lodówce zmniejsza zużycie energii przez lodówkę.
5. Należy szczelnie zamykać produkty wstawiane do lodówki, aby ograniczać parowanie wody.
6. Kuchenka elektryczna powinna być regularnie czyszczona, bo brud znacznie zaburza przepływ ciepła miedzy płytami grzejnymi a dnem garnka.
7. Garnki powinny mieć płaskie dno o średnicy większej o ok. 2 cm od średnicy płyty grzejnej.
8. Wodę na herbatę należy gotować w elektrycznym czajniku. Im większa jego moc, tym mniej zużywa on energii, bo gotowanie trwa krócej co zmniejsza straty ciepła.
9. Gotowanie w garnkach ciśnieniowych (tzw. szybkowarach) pozwala skracać czas gotowania i zmniejszać zużycie prądu.
10. Otwieranie drzwiczek elektrycznego piekarnika podczas pieczenia należy ograniczyć do minimum. Na ostatnie kilka minut można go spokojnie wyłączyć a ciepło we wnętrzu dokończy proces pieczenia.
11. Odgrzewanie jedzenia trwa krócej w kuchence mikrofalowej niż na patelni i zużywa mniej energii.
12. Tam, gdzie światło pali się długo i często, powinny być montowane żarówki energooszczędne.
13. Jeśli ogrzewanie musi być elektryczne, niech to będą chociaż piece akumulacyjne podłączone do dwutaryfowego licznika.
14. Ekonomiczne programy pralki czy zmywarki zazwyczaj trwają dłużej, ale zużywają mniej prądu i wody. Z tego względu warto z nich korzystać, ale nie kosztem własnego czasu. Dlatego warto uruchamiać je na noc.
15. Niektóre prania można robić bez włączania podgrzewania wody w pralce. Zwłaszcza jeśli używa się dzisiejszych, nowoczesnych proszków do prania.

Zachęcam do lektury pełnej listy ponad 50 sposobów na zmniejszenie zużycia prądu.
---

Krzysztof Lis, magister inżynier mechanik specjalności energetyka cieplna
Odnawialne źródła energii i biopaliwa


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl