czwartek, 10 listopada 2011

Studencie! Co zamierzasz robić po studiach?

Studencie! Co zamierzasz robić po studiach?

Autorem artykułu jest Krzysztof Jaworski



Studencie! Co zamierzasz robić po studiach?

Znam wielu ludzi, którzy o tym pomyśleli dopiero na V roku, albo po odbiorze dyplomu. Teraz są na tzw. stażach albo w ogóle nie mają pracy. Winią oczywiście wszystkich wokół, oprócz siebie. Część z nich to Ci, którzy nie chcieli (bo mogli) zrealizować p...
Studencie! Co zamierzasz robić po studiach?

Znam wielu ludzi, którzy o tym pomyśleli dopiero na V roku, albo po odbiorze dyplomu. Teraz są na tzw. stażach albo w ogóle nie mają pracy. Winią oczywiście wszystkich wokół, oprócz siebie. Część z nich to Ci, którzy nie chcieli (bo mogli) zrealizować pomysłu i planu opisywanego w książce

Żyjemy w czasach, w których nieustannie należy obserwować rzeczywistość, gdyż zmienia się ona w coraz szybszym tempie. Często specjalistyczny kierunek studiów może być dobrym kierunkiem (z punktu widzenia późniejszych możliwości zarobkowania) na początku studiów, ale już pod koniec sytuacja może być zupełnie inna. Wiem też że trudno określić co chcę robić po studiach. Ale podkreślam słowo CHCĘ, czyli w pewnym sensie jest to marzenie a w lepszych przypadkach cel. Często ludzie myślą: „chciałbym pracować w zagranicznej firmie”, ale przez 5 lat nie zrobią prawie nic, żeby znać perfekcyjnie potrzebny tam język obcy, tylko problem zaczyna się podczas składania CV.

Nie wiem, czy masz już swoje plany. Nie wiem co to za plany. Nie wiem, jakie przeszkody lub ograniczenia widzisz odnośnie realizacji tych planów, ale jestem pewien czterech rzeczy:
- musisz mieć plan (często wielowątkowy)
- musisz go spisać (na kartce i często do niej zaglądać)
- musisz zacząć go realizować już dziś (jutrzejszą rzeczywistość tworzysz już dziś)
- nikt nie stworzy go a tym bardziej nie zrealizuje, za Ciebie


Decyzja należy tylko i wyłącznie do Ciebie i w największym stopniu Ty poniesiesz jej konsekwencje.

*****
Tekst jest oparty na fragmencie ebooka, mojego autorstwa
BOGATY STUDENT
Jeśli jesteś partnerem w ZPP, możesz zmienić linki na bardziej przyjazne dla siebie ;)
---

bogaty-student.pl -jeśli nie wierzysz w swoje możliwości finansowe
inoxcrom.pl - najpiękniejsze pióra i długopisy


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Fundusze parasolowe - raje podatkowe, czy sprytna promocja

Fundusze parasolowe - raje podatkowe, czy sprytna promocja

Autorem artykułu jest Joanna Wiejak



Czym są fundusze parasolowe? Czy to zgrabnie promowana przez Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych nowinka, czy może atrakcyjny sposób lokowania pieniędzy?

Czym są fundusze parasolowe? Co je odróżnia od tradycyjnych funduszy inwestycyjnych?

Fundusz parasolowy to nic innego, jak kilka lub kilkanaście funduszy inwestycyjnych połączonych niewidzialną klamrą przepisów prawno-podatkowych. Dzięki niej, przenosząc środki finansowe z jednego funduszu do drugiego, nie rozliczamy się po drodze z Urzędem Skarbowym, z osiągniętych zysków. Główną zaletą parasoli jest więc możliwość oszczędzania na podatkach, a mówiąc konkretnie na podatku od zysków kapitałowych, czyli tak zwanym podatku Belki, który na dzień dzisiejszy wynosi 19%.

Co stoi za tak dużą popularności funduszy parasolowych? Przede wszystkim nasza mentalność. Po prostu nie lubimy płacić podatków. Na hasło „nie płać podatku” większość z nas jest skłonna na chwilę się zatrzymać i dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat.

Fundusze parasolowe niedawno pojawiły się na naszym rynku i bardzo szybko zyskują na popularności. To nowy produkt finansowy, który Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych zaczęły wprowadzać do swojej oferty w ubiegłym roku. Wcześniej nie pozwalały na to nasze przepisy prawne.

Niektóre TFI zmieniają wszystkie dotychczas funkcjonujące fundusze na jeden fundusz parasolowy, przenosząc doń automatycznie wszystkich swoich klientów.

Natomiast inne TFI tworzą parasole obok zwykłych funduszy, dając klientom wybór formy inwestowania.

Do funduszy parasolowych trafia już ponad 10% wszystkich, zarządzanych przez Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych środków finansowych. Czy przyczynia się do tego umiejętna promocja funduszy parasolowych, które przedstawiane są często jako swoiste raje podatkowe?

Zanim zdecydujemy się powierzyć w zarządzanie nasze oszczędności powiernikowi, sprawdźmy jak to wygląda w konkretnym TFI na które się zdecydowaliśmy. Rynek finansowy jest rynkiem bardzo dynamicznym i podlegającym częstym modyfikacjom.

Tygodnik elektroniczny CashFlow&You, wydawany przez firmę e-ProfitSystem w najnowszym numerze przeprowadza analizę funduszy parasolowych badając, czy to zgrabnie promowana przez Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych nowinka, czy może atrakcyjny sposób lokowania pieniędzy?

Pełna treść artykułu dostępna jest w tygodniku elektronicznym CashFlow&You nr 26 (20-26.11.2007): http://newsletter.cashflowandyou.pl

Autorem artykułu jest redaktor: Mirosław Okonkowski
Wydawca: e-ProfitSystem

---

Joanna Wiejak

- Zobacz, jak zostać profesjonalnym inwestorem >>
- Przyjdź i spełnij swoje finansowe marzenia >>


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Do dużych i wielkich pieniędzy trzeba dorosnąć

Do dużych i wielkich pieniędzy trzeba dorosnąć

Autorem artykułu jest Joanna Wiejak



Cóż fajniejszego może nam się w życiu przytrafić niż duży spadek, odkrycie skarbu, czy wygrana w lotto? Jednak nasze problemy nie znikną, gdy koło fortuny przyniesie nam górę pieniędzy. Większość szczęśliwców, którzy niespodziewanie weszli w posiadanie ogromnych pieniędzy, szybko i nierozsądnie traci majątek.

Wydawałoby się, że nie może być nic prostszego niż posiadanie pieniędzy. Jednak tak nie jest. Większość szczęśliwców, którzy niespodziewanie i bez przygotowania weszli w posiadanie ogromnych pieniędzy, szybko i nierozsądnie traci majątek.

Marzymy o dużych pieniądzach. I wydaje się nam, że kiedy już będziemy w ich posiadaniu, to dobrze będziemy wiedzieć, co z nimi zrobić, jak je zagospodarować. Bo cóż fajniejszego może nam się w życiu przytrafić niż duży spadek, odkrycie skarbu, czy wygrana w lotto? Jednak nasze problemy nie znikną, gdy koło fortuny przyniesie nam górę pieniędzy. Do tych pieniędzy trzeba jeszcze dorosnąć. Tymi pieniędzmi trzeba umieć zarządzać.

Czego na temat inwestowania i pieniędzy możesz nauczyć się w Görlitz od Nocnego Kowala?
Zgodnie z legendą mieszkańcy rynku w Görlitz pilnie nasłuchują, czy kowal pracuje. Wiedzą bowiem, że dopóki słychać uderzenia młotkiem, świat podąża swoim właściwym torem.

Spotkać się można z opinią „problemy by zniknęły, gdybym miał więcej pieniędzy.” Otóż tak nie jest. Dlaczego? Po pierwsze: duże i wielkie pieniądze nie biorą się z niczego, lecz są wynikiem podjętych wcześniej działań. Po drugie: jeżeli nawet pieniądze przyjdą „z niczego” (spadek, wygrana), otoczone złą opieką szybko znikną, a jest przy tym duże prawdopodobieństwo, że wcześniej wyrządzą wiele zła. Przykładem niech będą chociażby szczęśliwcy, którzy wygrali w kasynie, czy też w „lotka”. Jak oni zarządzają swoją fortuną? Wielkość wygranej często przerasta możliwości wyobrażeniowe szczęśliwców, którzy utrafili „szóstkę”.

Jeżeli ktoś nie daje sobie rady z zarządzaniem mniejszą ilością pieniędzy, w jaki sposób chce odnieść sukces w zarządzaniu dużymi pieniędzmi?

Pewnego wieczoru na Rynek w Görlitz do kowala przyjechał rycerz na czarnym koniu. Zamówił kratę i sam zaproponował przy tym bardzo wysoką cenę. Warunek był tylko jeden: krata miała być gotowa trzeciego dnia do północy. Jako zadatek wpłacił połowę kwoty mówiąc przy tym: „Jak krata będzie gotowa na czas, zapłacę cztery razy więcej niż zaproponowałem wcześniej”. Oślepiony chciwością kowal zapewnił własną duszą i ciałem, że krata będzie gotowa na czas. Jednak lekkomyślny kowal szybko zapomniał o umowie i wydał otrzymane w zadatku złoto. Dopiero na trzeci przyszło mu do głowy, żeby sprawdzić, co robi jego czeladnik. Wraca do kuźni i widzi kratę prawie całkiem gotową, jednak z brakującym kółkiem. Od tego momentu dzieją się rzeczy dziwne.

Pełna treść artykułu „Czego możemy się nauczyć od średniowiecznego kowala?” dostępna jest w tygodniku elektronicznym CashFlow&You nr 27 (27.11-03.12.2007): http://newsletter.cashflowandyou.pl

Autorem artykułu jest redaktor: Jacek Pietkiewicz
Wydawca: e-ProfitSystem

---

Joanna Wiejak

- Zobacz, jak zostać profesjonalnym inwestorem >>
- Przyjdź i spełnij swoje finansowe marzenia >>


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

środa, 19 października 2011

Życie z kredytem

Życie z kredytem

Autorem artykułu jest Ola Kowalska



Czasy, w których żyjemy, nieodzownie zmuszają nas do brania pożyczek. Nie stać nas bowiem na wszelkiego rodzaju dobra materialne, będące nieodłącznym elementem naszej kultury, codziennego życia. Potrzebujemy przecież sfinansować zakup nowej pralki, wymienić auto na sprawniejsze, kupić lepszy kompute...

Czasy, w których żyjemy, nieodzownie zmuszają nas do brania pożyczek. Nie stać nas bowiem na wszelkiego rodzaju dobra materialne, będące nieodłącznym elementem naszej kultury, codziennego życia. Potrzebujemy przecież sfinansować zakup nowej pralki, wymienić auto na sprawniejsze, kupić lepszy komputer. Kredyty udzielane na takie cele nie są zazwyczaj zbyt duże. Jesteśmy w stanie spłacić je w ciągu kilku miesięcy bądź też w ciągu dwóch czy trzech lat. Natomiast najczęściej zapożyczamy się, by zapewnić sobie dach nad głową i kupić własne „M”. Kredyt na mieszkanie wiąże się już ze znacznie większą odpowiedzialnością. Jego kwota jest dużo wyższa niż w przypadku kredytu samochodowego, co pociąga za sobą konsekwencje. Niekiedy kredyt mieszkaniowy to nie tylko kredyt na lata, ale i na całe życie. Czy o takiej odpowiedzialności można choć na chwilę zapomnieć?

Pan Tomek uważa, że nie: „Kredyt wisi mi nad głową jak miecz. Muszę się sprężać, żeby zarabiać na comiesięczne raty. Ale i tak nigdy tego kredytu nie spłacę, bo przy takim tempie nie dożyję 70. roku życia”. Pożyczka przez niego zaciągnięta to 400 tys. zł rozłożone na 35 lat. Tyle jednak potrzebne było, żeby zapewnić lokum w Warszawie sobie i swojej rodzinie. Pan Tomek nie zarabia mało, ale nie wystarczająco dużo, żeby kupić dom z własnych oszczędności. Do takich właśnie klientów banki najchętniej kierują swoje oferty. Jest to tzw. „grupa na skraju raju”: posiadająca własny kapitał, który nie umożliwia jednakże kupna mieszkania. Ilu Polaków skusiło się już zatem na wzięcie długoterminowej pożyczki? Takie kredyty ma aż pół miliona Polaków. Ich kwota wzrosła w porównaniu z rokiem 1997 aż 70-krotnie: z 1,5 mld zł (1997) do 109 mld zł (2007). Dlaczego? Działa tu zasada „im mamy więcej, tym chcemy więcej”, a dostępność kredytów otworzyła drzwi materialnym pragnieniom. Co ciekawe, kwota zaciąganych łącznie kredytów w Polsce to 5% PKB, na Zachodzie aż 60%.

Dodatkowo, statystyki towarzystw ubezpieczeniowych nie są optymistyczne. Prognozy pokazują, że jedna trzecia mężczyzn może nie z nich nie dożyć ostatniej raty. Trzeba również pamiętać, że jest to bardzo ryzykowna sprawa nie tylko w wymiarze indywidualnym (potęguje stres sprzyjający chorobom wieńcowym), ale i globalnym. Nawet tak dobrze prosperująca gospodarka, jak obecnie ta w Polsce, może się załamać. Ratunkiem dla społeczeństwa może być tzw. odwrócona hipoteka, dzięki której klient otrzymuje od banku pewną część wartości mieszkania, w zamian za zrzeczenie się go po śmierci. Jednak sprawa ta należy jeszcze do przyszłości.

Mimo tych kwestii nie pozostaje nam nic innego jak przyzwyczaić się do wizji życia na kredyt. Dziś branie pożyczki to pewna konieczność. Nie rozpaczajmy więc jeśli przyjdzie nam się na kredyt zdecydować. Zastanówmy się raczej, jak ograniczyć ryzyko i co zrobić, by stało się to mniej bolesne. Należy więc bardzo dobrze przyjrzeć się ofertom banków, rozważyć własną sytuację finansową oraz potrzeby, które chcemy zaspokoić poprzez zaciągnięcie kredytu (dwa pokoje czy dom z ogrodem) i dopiero wtedy wybierzmy najlepszy dla siebie kredyt mieszkaniowy. Kredyt na mieszkanie wiąże się już ze znacznie większą odpowiedzialnością. Jego kwota jest dużo wyższa niż w przypadku kredytu samochodowego, co pociąga za sobą konsekwencje. Niekiedy kredyt mieszkaniowy to nie tylko kredyt na lata, ale i na całe życie. Czy o takiej odpowiedzialności można choć na chwilę zapomnieć?

Pan Tomek uważa, że nie: „Kredyt wisi mi nad głową jak miecz. Muszę się sprężać, żeby zarabiać na comiesięczne raty. Ale i tak nigdy tego kredytu nie spłacę, bo przy takim tempie nie dożyję 70. roku życia”. Pożyczka przez niego zaciągnięta to 400 tys. zł rozłożone na 35 lat. Tyle jednak potrzebne było, żeby zapewnić lokum w Warszawie sobie i swojej rodzinie. Pan Tomek nie zarabia mało, ale nie wystarczająco dużo, żeby kupić dom z własnych oszczędności. Do takich właśnie klientów banki najchętniej kierują swoje oferty. Jest to tzw. „grupa na skraju raju”: posiadająca własny kapitał, który nie umożliwia jednakże kupna mieszkania. Ilu Polaków skusiło się już zatem na wzięcie długoterminowej pożyczki? Takie kredyty ma aż pół miliona Polaków. Ich kwota wzrosła w porównaniu z rokiem 1997 aż 70-krotnie: z 1,5 mld zł (1997) do 109 mld zł (2007). Dlaczego? Działa tu zasada „im mamy więcej, tym chcemy więcej”, a dostępność kredytów otworzyła drzwi materialnym pragnieniom. Co ciekawe, kwota zaciąganych łącznie kredytów w Polsce to 5% PKB, na Zachodzie aż 60%.
Dodatkowo, statystyki towarzystw ubezpieczeniowych nie są optymistyczne. Prognozy pokazują, że jedna trzecia mężczyzn może nie z nich nie dożyć ostatniej raty. Trzeba również pamiętać, że jest to bardzo ryzykowna sprawa nie tylko w wymiarze indywidualnym (potęguje stres sprzyjający chorobom wieńcowym), ale i globalnym. Nawet tak dobrze prosperująca gospodarka, jak obecnie ta w Polsce, może się załamać. Ratunkiem dla społeczeństwa może być tzw. odwrócona hipoteka, dzięki której klient otrzymuje od banku pewną część wartości mieszkania, w zamian za zrzeczenie się go po śmierci. Jednak sprawa ta należy jeszcze do przyszłości.

Mimo tych kwestii nie pozostaje nam nic innego jak przyzwyczaić się do wizji życia na kredyt. Dziś branie pożyczki to pewna konieczność. Nie rozpaczajmy więc jeśli przyjdzie nam się na kredyt zdecydować. Zastanówmy się raczej, jak ograniczyć ryzyko i co zrobić, by stało się to mniej bolesne. Należy więc bardzo dobrze przyjrzeć się ofertom banków, rozważyć własną sytuację finansową oraz potrzeby, które chcemy zaspokoić poprzez zaciągnięcie kredytu (dwa pokoje czy dom z ogrodem) i dopiero wtedy wybierzmy najlepszy dla siebie kredyt mieszkaniowy.

---

http://www.tanie-kredyty.com.pl


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Prawo Parkinsona - pieniądze

Prawo Parkinsona - pieniądze

Autorem artykułu jest Tomasz Zienkiewicz



Tradycyjna odmiana Prawa Parkinsona odnosi się do czasu. W skrócie: każde zadanie zabierze Ci tyle czasu, ile na nie przeznaczysz.

To samo Prawo Parkinsona - działa również pod kątem pieniędzy.
Tradycyjna odmiana Prawa Parkinsona odnosi się do czasu. W skrócie: każde zadanie zabierze Ci tyle czasu, ile na nie przeznaczysz. To samo Prawo Parkinsona - działa również pod kątem pieniędzy.

Typowa ilustracja: za czasów studiów pewnie udawało Ci się wyżyć za stypendium lub kieszonkowe. Gdy zacząłeś/zaczęłaś zarabiać, to i wydawać też pewnie zacząłeś lepiej: ciuchy, sprzęt, po dłuższym czasie samochód i idące za tym kolejne wydatki: paliwo, opłaty za ubezpieczenie ewentualne naprawy. Później wyprowadzka ‘na własne wynajmowane', potem kupno własnego mieszkania. Po jakimś czasie dziecko... itd.

Wydatki zawsze dorównują zarobkom, czyli Prawo Pareta w pełnej krasie.

Pieniądze: ile masz, tyle wydajesz

Praktyka pokazuje, że czegokolwiek byś nie zrobił z podwyższeniem zarobków to i tak będziesz miał za mało pieniędzy.

Niby z czasem coraz więcej zarabiamy, ale też wydajemy odpowiednio tyle, że przyrostu na koncie nie widać. Jest oczywiście coraz przyjemniej, sprawiamy sobie drobne przyjemnostki, wygody, lepsze wakacje, gadżety. Zapewniamy dziecku to czego potrzebuje by się dobrze rozwijać.

Czy jednak takie balansowanie na granicy 0 PLN na koniec miesiąca to dobra droga (albo na granicy maksymalnego debetu jak niektórzy robią)? Jakie poczucie bezpieczeństwa daje Ci taki stan? Czy jesteś przygotowany na nagłe wypadki i będziesz mógł je sfinansować?

Innymi słowy - czy da się złamać Prawo Parkinsona i zapewnić sobie trochę bezpieczeństwa?


Łamiemy Prawo

Klątwy wydawania wszystkiego co masz, wcale nie rozwiążesz zarabiając więcej (oczywiście nie mówię o przypadkach ekstremalnych, gdy nie ma z czego wyżyć). To kwestia mentalności: tak długo jak będziesz myśleć w kategoriach pełnej konsumpcji - to daleko nie zajedziesz. Znasz zapewne osoby, które nie potrafią utrzymać gotówki w ręku, aż ich pali by wydać na jakieś „arcypotrzebne" rzeczy jak np. sokowirówka, pojemniejsza i bardziej wygadżeciona mp3ka, lepszy sprzęt grający, ciuchy.

Jeśli opanujesz kwestię sensownego wydawania pieniędzy to uporasz się z Prawem Parkinsona. Chodzi o to byś umiał rozgraniczyć wydawanie pieniędzy na rzeczy konieczne i na rzeczy, które są ‘przyjemnościami' i możesz bez nich żyć. Twoim limitem wydatków nie powinna być cyfra 0 na koncie (albo maksymalny debet) - ale założona przez Ciebie kwota, którą chcesz przeznaczać na przyszłość.



Podobnie jak w Prawie Parkinsona w odniesieniu czasu tu również można się uporać w podobny sposób:
1. Określ ile miesięcznie wydajesz i dostajesz

Przyda Ci się zrobienie bilansu Twojego obecnego układu wydatków i wpływów. Możesz posłużyć się sposobem opisanym tutaj lub jakimkolwiek, który da Ci odpowiedź jak wyglądasz finansowo z miesiąca na miesiąc. Ile kasy przeznaczasz na poszczególne konieczne wydatki: obiady w pracy, paliwo, życie, opłaty stałe, rachunki, spłaty kredytów etc. Uwaga: dobrze sprawdź co kwalifikujesz jako konieczne wydatki na życie. Często popełnianym błędem jest wzięcie sum wydawanych w hipermarkecie i wrzucenie tego wszystkiego jako konieczne. W zakupach hipermarketowych na pewno są również rzeczy niezbyt konieczne: jak chipsy, ciasteczka, sześciopaki piwa, deserki etc. Nie wszystko jest niezbędne. Te rzeczy również uwzględnisz -ale nie w tej kategorii ‘niezbędnych'.

Na koniec tej operacji powinieneś widzieć ile pieniędzy Ci zostaje co miesiąc. Jeśli nic Ci nie zostaje, to są 3 wytłumaczenia:

* albo źle kwalifikujesz wydatki ‘konieczne' i za dużo przypisałeś do tej kategorii - czyli nie potrafisz rozdzielić przyjemności od rzeczy niezbędnych

* albo żyjesz ponad stan - i nie możesz się oprzeć wydawaniu pieniędzy na które de facto Cię nie stać

* albo jest bardzo źle i niestety za mało zarabiasz. Tu musisz podjąć radykalne kroki i cos zrobić. Pomysłów jest parę: zaczynając od wnikliwej analizie wydatków i może próbie konsolidacji kredytu, aż po poszukanie lepiej płatnej pracy. Coś zrobić musisz, bo życia pod kreską nie można długo prowadzić.

Zakładam jednak, że po solidnym zbadaniu stanu coś masz in plus.

Teraz zaczyna się to najciekawsze :) czyli łamiemy Prawo


2. Zaplanuj bufor

taki na nieprzewidziane wydatki w miesiącu. Nagły ból zęba, zakup antybiotyków, wymiana czegoś drobnego w samochodzie, wizyta znajomych, spontaniczne piwko ze znajomymi etc. Takie pieniądze powinieneś mieć w zanadrzu, tak byś nie musiał z dnia na dzień żyć w presji, że każda złotówka jest już z góry gdzieś przeznaczona. To by oznaczało, że jesteś bardzo podatny na przewrócenie się na najdrobniejszej przeszkodzie. Przy okazji - ta sama zasada bufora obowiązuje również przy planowaniu swojego czasu. Musisz planować bufory, bo zdarzają się rzeczy nieprzewidziane na które lepiej być przygotowanym: ktoś się spóźni, zadanie się przeciągnie, itd.

Teraz jesteś już przygotowany by spokojnie przeżyć miesiąc. Ten bufor możesz trzymać nawet w skarpecie - ważne byś go nie wykorzystywał na inne cele jak ‘niespodziewane'. Zauważ że jak nie wydasz bufora w tym miesiącu to zostawiasz go na następny - czyli bufora nie ma co rozbudowywać. Bufor ma być jedynie poduchą bezpieczeństwa.


3. Przeznacz trochę wolnych środków na inwestycje

I tu jest podobnie do łamania Prawa dotyczącego czasu: w przypadku czasu sposobem na obejście Prawa było wyznaczanie sobie krótszych terminów na zadania. Tutaj odejmujesz sobie część wolnych pieniędzy i umieszczasz je poza zasięg wzroku i rąk: inwestujesz je. W ten sposób na Twoim koncie zostaje mniej wolnych środków na przyjemności i na ‘pełną konsumpcję', za to zaczynasz obok budować poduchę bezpieczeństwa, która dodatkowo sama pracuje na Ciebie - czyli generuje odsetki.

Najlepszym sposobem jest zdefiniowanie stałego, comiesięcznego przelewu - tak byś mógł zautomatyzować proces i nie musiał o tym pamiętać co miesiąc. Dobrym pomysłem jest posiadanie dodatkowego konta w tym samym banku z którego zbytnio nie opłaca się wypłacać (np. w mBanku emax plus), jakiejś lokaty cyklicznie dokupowanej, bądź programu systematycznego oszczędzania w jakimś funduszu. Zresztą pomysłów jest więcej: ważne by kupować coś bezpiecznego i robić to systematycznie. A potem o tym zapomnieć. Fajnie jeśli określisz też cel odkładania tych pieniędzy: wakacje, jakiś kurs, mieszkanie, 3 miesięczna poducha finansowa na okres zmiany pracy bo chcesz zaryzykować. Dzięki wybraniu celu będziesz mógł wybrać odpowiednie instrumenty finansowe i skalę czasową.


A resztę pieniędzy...

hmmm... to już Twoja decyzja - wydaj, popraw sobie humor. Przecież po to zarabiasz pieniądze by sobie również umilać życie. Nie chodzi o to by żyć w ascezie, czy odkładać wiecznie to co sprawia Ci przyjemność. Później może oznaczać za późno.

Mając tak zaplanowane swoje finanse: czyli na rzeczy niezbędne, na inwestycje oraz przyjemności - będziesz znacznie lepiej czuł się ze swoim portfelem.



W meczu Ty - pan Pareto jest więc 2:0 :)
---

pozdrawiam, Tomasz Zienkiewicz www.dlasiebie.pl :: rozwój osobisty, kariera benefi.pl :: finanse osobiste


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl