środa, 19 października 2011

Zdolność kredytowa,a to co?

Zdolność kredytowa,a to co?

Autorem artykułu jest Artur Olędzki



Podobno można bez problemu dostać kredyt w ciągu 15 minut. Więc dlaczego niektórym się to nie udaje?
Ponieważ jest takie słowo: Zdolność Kredytowa. Poniżej opisałem co to takiego.
Jest taka chwila w życiu człowieka, że jest zmuszony, bądź chce się wybrać do banku po kredyt. Zdobył odpowiednie zaświadczenie z pracy, może wystarczy mu tylko dowód osobisty, siada na wygodnej kanapie w swoim ulubionym banku i …pada magiczne słowo Zdolność Kredytowa. Teoretycznie kredyt można dostać w 15 - tak się reklamuje kilka banków, ale czy zawsze się dostać kredyt w 15 minut to już inna sprawa.
Kiedy już wytłumaczyliśmy pani w banku, co chcieliśmy pani spisuje nas z dowodu, wpisuje dane do komputera. Maszyna mieli, trawi, w dobrych bankach za chwilę mamy decyzję czy możemy dostać kredyt czy nie ma na niego szans. Chciałbym Wam pokazać, z czym się je tą zdolność kredytową i dlaczego możemy nie dostać kredytu.

Zdolność kredytowa jest to opinia banku, czy Kowalski jest w stanie spłacić kredyt o danej wysokości. Banki mają własne algorytmy i sposoby jej obliczania. Zasadniczo, czym droższy jest kredyt tym ta zdolność może być mniejsza,(są banki, które udzielają kredytów osobom widniejącym w BIK - o tym później), czym atrakcyjniejszy kredyt, mniej oprocentowany tym trudniej go dostać.

To właśnie zdolność kredytowa jest podstawowym czynnikiem, który wpływa na możliwość zaciągnięcia kredytu. Hipotecznego i każdego innego. Określa ona po prostu zdolności osoby ubiegającej się o kredyt do jego terminowej, regularnej spłaty. Wpływa na nią przede wszystkim wysokość zarobków, która przecież określa wprost maksymalną kwotę raty kredytu, którą można miesięcznie zwracać do banku.
Jeżeli dużo zarabiam, kredyt dostanę bez problemu.W dzisiejszych czasach to banki pomiędzy sobą toczą batalie o klienta z wysokimi zarobkami. Wiadomo, że taka osoba bez problemu będzie miała na ratę i jeszcze jej sporo zostanie. Bank wtedy teoretycznie niczym nie ryzykuje, dla niego taka osoba to czysty zysk. Bezpiecznie, bez ryzyka i kłopotów z ich regularną spłatą.

Kiedy jednak zarabiamy mniej zaczynają się schody. Bank zaczyna się zastanawiać, a co się stanie, jeżeli stracę pracę i już mi dokłada ubezpieczenie kredytu na wypadek utraty pracy. Jeżeli mam rodzinę i jestem głównym żywicielem to mogą mi dołożyć ubezpieczanie na życie. Po parę złotych, ale rata robi się niebezpiecznie duża i okazuje się, że znowu jestem blisko zdolności kredytowej. Mogą kazać sobie przyprowadzić żyrantów. Niestety biednemu wiatr zawsze w oczy, to ja sam muszę udowadniać bankowi, że spłacę ten kredyt.

Tak jak pisałem, każdy bank sam sobie wylicza ocenę zdolności kredytowej i jest ona bardzo subiektywna.
Pod uwagę brane jest kilka czynników. Ktoś, kto pracuje w sferze budżetówki, zarabia mało, ale brał już kredyty i spłacał je regularnie jest dla banku bezpieczniejszym kredytobiorcą. Znowu ktoś może zarabiać dużo, ale nieregularnie, np. prawnik czy malarz na umowę o dzieło, w dodatku "zapomnial" kiedyś spłacić ratę w terminie będzie miał ciężko dostać nowy kredyt.
Bank nie uwielbia też młodych ludzi, szczególnie mężczyzn, bo mogą iść do wojska, (chociaż wydaje mi się, że w ostatnim czasie trochę mniej jest restrykcji w tym czasie), również młodych małżeństw, bo może "coś" im się narodzić, a wtedy ich zdolność kredytowa może radykalnie się obniżyć. Starsi ludzie.....hmm też nie bardzo, bo mogą stracić pracę, a nową trudno. Zresztą, czym starszy człowiek tym szybciej może się wybrać na ten lepszy świat.(chociaż Niestety dla banku jesteśmy tylko liczbami, przy gotówce nie ma sentymentów.

Dla banków ważna jest nasza dotychczasowa historia kredytowa. Jeżeli ubiegasz się o kredyt w banku, w którym masz konto od kilku lat, a do tego posługujesz się kartą kredytową/bankomatową, wiadomo o Tobie wszystko. Co jadłeś, gdzie byłeś, na co wydajesz pieniądze, gdzie byłeś na sylwestra, kto Ci wypłaca wypłatę. Big Brother przy tym to pestka. Jednak wtedy nie ma większych problemów z kredytem. Gorzej jest, kiedy po raz pierwszy zgłasza się po kredyt.
W jakimś stopniu możemy trochę poprawić swoją zdolność kredytową i historię kredytów. Zawsze można iść po podwyżkę do szefa. Ok wiem, wiem. No dobra, możemy stworzyć sobie historię współpracy z bankiem sami. Jak?

Pamiętajmy, że jeżeli teraz nie potrzebujemy kredytu to może on się nam przydać kiedyś. Zresztą są sytuacje gdzie opłaca się wziąć na coś kredyt, a przeznaczoną na to gotówkę odłożyć na dobrze oprocentowane konto.
Możesz założyć konto w banku, w którym chcesz wziąć kredyt, z odpowiednim wyprzedzeniem. Daj bankowi szansę się poznać. Niech bank zobaczy, kto płaci Ci wynagrodzenie, ile wydajesz na życie. Przecież tego nie da się zobaczyć lepiej, niż analizując historię transakcji na rachunku bankowym. Tak jak pisałem czasami wręcz opłaca się wziąć kredyt. Dla przykładu potrzebuję kupić sobie nowy telewizor. Kosztuje 2 tyś złotych, ja mam tą gotówkę w kieszeni, jednak nie lubię się z nią tak szybko rozstawać. Sprawdzam, w którym sklepie dany model kupię najtaniej. Sieci handlowe często oferują tak zwane zerowe kredyty.

Jeżeli faktycznie jest on zerowy mogę u nich kupić. Z tym, że osobiście bym bardzo uważał na nich. Potrafią dołożyć jakieś ubezpieczanie itp. Trzeba po prostu przeczytać uważnie umowę, jeżeli tak zwane RSO (rzeczywista stopa oprocentowania) równe jest zero, możemy kupować telewizor na 30 rat, a gotówkę wpłacić na oprocentowane konto. Jednak i tutaj jest haczyk, w dużych sieciach handlowych niestety ten telewizor może być dużo droższy, niż kupiony np w sklepie internetowym. Opłaca się porównać ceny, często jest tak, że telewizor w sklepie internetowym jest na tyle tańszy, że nawet z oprocentowanym kredytem wychodzi nam 30% taniej niż w sklepach dla idiotów. Sumując, co nam to daje? Mamy tani nowy telewizor, mamy historię kredytową, mamy pieniądze na koncie, które dla nas pracują. Co jeszcze do kredytów?

Jeżeli wybierasz się po kredyt, zastanów się czy te wszystkie te kolorowe karty kredytowe, są Ci potrzebne. Warto zostawić sobie, co najwyżej jedną do płatności internetowych (może to też być karta przepłacona) resztę polikwidować. Karty niemiłosiernie zżerają naszą zdolność kredytową. Mało, kto pamięta też o kartach, które się dostaje niejako przy okazji. Czasami z jakimś kredytem, czasami w centrum handlowym np. karty Auchan lub Carrefour. Przez rok są one bezpłatnie, natomiast w następnych latach już się za nie płaci. Człowiek z nich nie korzysta, zapomina. W następnych latach pojawiają się opłaty, minusowy stan na karcie, wszystko to trafia do BIKu i, o następnym kredycie możemy zapomnieć. To samo debety- najczęściej bardzo wysoko oprocentowane, zastanów się czy nie zamienić na kredyt, przynajmniej jesteś zmuszony do spłaty, a często jest tańszy. Pamiętaj też, że nawet, jeżeli masz debet, z którego nie korzystasz, są banki, które liczą sobie za tak zwaną "gotowość do wypłaty" Oczywiście debet, nawet nie wykorzystywany pomniejsza zdolność.

BIK i naszą zdolność kredytową bardzo zaśmiecają wszelkiego rodzaju chwilówki np w Skokach. Chwilówka jest liczona cała do naszej zdolności kredytowej. Pożyczyłeś ze Skoku 500 zł jako chwilówkę i o taką samą kwotę jest pomniejszona Twoja zdolność do kredytu.
Pamiętaj też o terminowych spłatach, kiedyś spóźniłem się, dosłownie o jeden dzień z ratą i już bank do mnie dzwonił. Są banki, które każą sobie płacić za taki telefon.
Na koniec jeszcze kilka słów o BIKU, czyli o Bankowej Informacji Kredytowej. Sami o sobie piszą tak:

Biuro Informacji Kredytowej S.A. wspomaga podejmowanie decyzji kredytowych przez banki, powiązane z nimi organizacje sektora usług finansowych, jak również podmioty kredytujące w innych sektorach gospodarki(...) Przechowując i przetwarzając głównie pozytywne dane, obrazujące historię kredytową wszystkich klientów banków, Biuro Informacji Kredytowej umożliwia im łatwiejsze i szybsze uzyskanie kredytu, co w efekcie przyczynia się do przyspieszenia tempa wzrostu gospodarczego.

Dla nas najważniejsze jest natomiast to, że:

Do danych zgromadzonych w BIK mają dostęp wyłącznie banki, SKOK-i oraz instytucje upoważnione, typu prokuratura, policja, sądy. BIK nie usuwa żadnych informacji, jakie zostały przekazane przez banki i SKOK-i do bazy. BIK posiada wyłącznie prawo do zbierania i udostępniania tych danych, nie posiada natomiast prawa jakiegokolwiek ich modyfikowania, ograniczając się wyłącznie do przekazywania zgromadzonych informacji w uzgodnionym formacie.

Banki i SKOK-i zobowiązane są do aktualizacji danych raz w miesiącu. Maja prawo robić to również częściej. Informacje o danych osobowych przetwarzanych w zbiorze BIK udostępnia się na pisemny wniosek. BIK ma na udzielenie odpowiedzi 30 dni od daty rejestracji wniosku. Wnioski składane drogą korespondencyjną należy przesyłać do siedziby Biura Obsługi Klienta listem poleconym. Oraz, że wnioski dostępne są na stronach internetowych, a cała przyjemność kosztuje 10 zł i każdy ma prawo odo informacji nie częściej niż raz na 6 miesięcy. Na stronach BIKU można też poczytać w jakiś sposób jest robiony tak zwany scoring.

Mam nadzieję, że teraz kiedy już usiądziesz na kanapie w swoim ulubionym banku, pani nie zaskoczy Cię "fachowym" terminem - Zdolność Kredytowa.
---

Artur Olędzki Więcej podobnych artykułów, na ten i inne tematy dotyczące praktycznej strony nauki w życiu, znajdziesz na stronie: PRAKTYCZNY UNIWERSYTET ŻYCIA


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

piątek, 1 lipca 2011

Dlaczego trwająca prawie 20 lat edukacja szkolna, nie zapewnia nam pomyślnego i dostatniego życia.

Dlaczego trwająca prawie 20 lat edukacja szkolna, nie zapewnia nam pomyślnego i dostatniego życia.

Autorem artykułu jest Jacek Ziętak



W ciągu prawie 20 lat nauki zdobywamy ogromną wiedzę, która pozwala nam funkcjonować w społeczeństwie. Ale czy wiesz co zrobić, aby zagwarantować sobie sukces i dostatek w życiu? Oto 4 dyscypliny wiedzy, które są kluczem do Twojego nieograniczonego szczęścia i bogactwa.

Do napisania, tego artykułu skłoniła mnie lektura serii książek R.Kiyosaki oraz osobiste kilkunastoletnie doświadczenie biznesowe. Niewątpliwą prawdą jest, że to czego uczymy się w szkołach jest zasadniczo potrzebne i przydatne. Ale w dobie globalizacji i Internetu – szybkiej komunikacji (w erze informacji), niestety dalece niewystarczające. Aby odnosić sukcesy zarówno w życiu prywatnym jak i zawodowym potrzebne są dodatkowe umiejętności, których obecny powszechny system edukacji nas nie uczy.



Komunikacja

Tak się akurat składa, że czy tego chcemy czy nie, przez znakomitą większość naszego życia rozmawiamy ze sobą, nawiązujemy kontakty, mamy do czynienia z pieniędzmi, kupujemy, sprzedajemy i inwestujemy. Tak na dobrą sprawę, jeśli się zastanowić nad tym wszystkim, to można dojść do wniosku, że przez cały okres edukacji nikt nas nie uczy komunikacji, sprzedaży, finansów oraz inwestowania. Oczywiście, nie dotyczy to osób, które są w danej dziedzinie profesjonalistami, czy ekspertami i z racji wykonywanej profesji znają jedną lub kilka z wymienionych umiejętności.

Niewiele jest osób, które opanowały powyższe umiejętności w stopniu, który umożliwia ich efektywne wykorzystanie w codziennym życiu, a przecież tak wiele od tego zależy, jakimi będziemy ludźmi, co będziemy w życiu robić i z jakimi efektami.
Przykładem takich osób, które efektywnie wykorzystują w swoim życiu te umiejętności mogą być wspomniany R.Kiyosaki oraz B.Gates, D.Trump, M.Dell czy W.Buffet.

Od pierwszych dni naszego życia mamy do czynienia z ciągłą komunikacją, która wraz z naszym rozwojem przybiera coraz doskonalsze formy i dotyczy coraz szerszego kręgu osób o różnych osobowościach. Na początku jest to komunikacja dziecko-rodzice, potem dzieci-dzieci i w końcu dzieci-dorośli (nie będący rodzicami). W tym momencie nasuwa się pytanie, czy my dorośli, rodzice umiemy rozmawiać właściwie z naszymi dziećmi lub między sobą? Odpowiedź brzmi nie, bo skąd mamy to umieć, skoro przez całą naszą edukację szkolną nikt nas tego nie uczył. Nie chodzi mi o to, aby kogokolwiek za to obwiniać. Nie to jest istotne. Najistotniejsze jest to, aby mieć świadomość tych niedostatków w naszej edukacji i starać się je uzupełniać poza powszechnym systemem szkolnym, bo to nam otwiera drogę do lepszego i świadomego kontaktu z naszymi dziećmi oraz naszym otoczeniem, a co za tym idzie czyni z nas ludzi bardziej otwartych i odporniejszych na różne przeciwności życiowe.

To mogą być kursy specjalistyczne (NLP), seminaria, bądź czytanie fachowej literatury w danej dziedzinie. Jeśli chodzi o ostatnią formę to gorąco polecam i zachęcam do czytania poradników z danej dziedziny, których jest coraz więcej na rynku wydawniczym, a ich autorami są praktycy, osoby, które codziennie wykorzystują posiadane umiejętności i odnoszą przy tym udokumentowane sukcesy.



Finanse

Podobnie ma się sytuacja z wiedzą na temat pieniędzy, Tak jak wcześniej wspomniałem, od najmłodszych lat, a na pewno w wieku szkolnym, każde dziecko ma kontakt z pieniędzmi. To w tym momencie tak na prawdę zaczyna się nasza edukacja i wszechobecne obcowanie z finansami. Jakie będą tego rezultaty w późniejszym życiu, zależy od tego jak my rodzice, opiekunowie traktujemy sferę związaną z finansami, jakie mamy nawyki i w jaki sposób uczymy nasze dzieci, jak mają się obchodzić z pieniędzmi teraz i na przyszłość.

I tu znowu rodzi się pytanie. Czy my dorośli, rodzice jesteśmy w stanie przekazać naszym dzieciom odpowiednią wiedzę na temat pieniędzy, jak nimi sensownie i mądrze gospodarować, czy w późniejszym czasie, jak je rozsądnie i mądrze inwestować? Czy my sami umiemy na tyle prawidłowo zarządzać naszymi finansami osobistymi, domowymi budżetami, aby móc przekazywać tę wiedzę naszym dzieciom? Kto z nas robi co miesiąc, albo chociaż raz na kwartał, zestawienia finansowe domowych przychodów i wydatków? Przytłaczająca większość tego nie robi, bo nie wie jak to robić i czemu ma to służyć, a tak łatwo podejmujemy zobowiązania na kilkadziesiąt lub kilkaset tysięcy złotych, biorąc kredyty samochodowe lub hipoteczne na wiele lat.

Niestety i tym razem odpowiedź brzmi nie, chociaż ta umiejętność wydaje się być ważniejsza niż umiejętność komunikowania się. Jeśli nie umiemy się komunikować, najwyżej się nie dogadamy i tyle. Jeśli popełnimy błąd w zagadnieniach związanych z finansami konsekwencje mogą być dużo poważniejsze – problemy ze spłatą kredytów, kart kredytowych, debetów itp.

W znakomitej większości nie posiadamy żadnej lub prawie żadnej wiedzy związanej z finansami. A dlaczego? Bo podobnie jak w pierwszym przypadku dotyczącym komunikacji, mamy podobne braki edukacyjne w dziedzinie finansów. Niestety, ale obecny system edukacyjny, nie tylko zresztą w Polsce, ale także na świecie nie uczy alfabetu finansowego. I tu znowu kłania się potrzeba niezależnego zdobywania wiedzy w tym zakresie poza oficjalnym systemem edukacyjnym.

Co z tego, że będziesz specjalistą w jakiejś dziedzinie, bądź wysoko cenionym ekspertem i będziesz zarabiał niemałe pieniądze, kiedy nie będziesz posiadał elementarnych umiejętności jak nimi zarządzać. Najprawdopodobniej przez całe życie będziesz odczuwał ciągły ich brak.

Jest wiele przypadków w Polsce, jak i na świecie, gdzie jakaś osoba zdobywa nagle ogromną fortunę. Może to być spadek lub wygrana w totolotka, a po kilku latach ponownie żyje w biedzie i niedostatku bądź co gorsze w skrajnej nędzy. Niestety, kłania się tutaj kompletny brak wiedzy na temat pieniędzy, zarządzania nimi, po prostu brak alfabetu finansowego lub tzw. inteligencji finansowej.

Chociażby powyższe przykłady, przemawiają za tym, aby nie zaniedbywać edukacji finansowej i pokazują one jak ważną i istotną rolę odgrywa w naszym życiu.



Sprzedaż

Niestety idąc dalej i wkraczając w bardziej dorosłe życie, dochodzimy do momentu, kiedy staramy się o pierwszą pracę w swojej karierze zawodowej lub budujemy nasz własny pierwszy biznes. Piszemy CV, list motywacyjny i jeśli się przebijemy przez wstępne sito to trafiamy na rozmowę kwalifikacyjną. I tu nasuwa się pytanie. A co my tak właściwie robimy na tej rozmowie, jaki jest jej cel, co chcemy osiągnąć? Oczywiście, nasz przyszły pracodawca chce poprzez taką rozmowę lepiej nas poznać i ocenić naszą przydatność na oferowanym stanowisku pracy, a my - my liczymy na to, że to właśnie nas wybierze jako swojego nowego pracownika, a nie kogoś innego. Czyli tak faktycznie poprzez rozmowę, my sprzedajemy siebie naszemu potencjalnemu pracodawcy. Tak to właśnie jest, chociaż może wydawać się śmieszne. Przecież my nic nie sprzedajemy, a jednak czy tego chcemy, czy nie, jest to sprzedaż.

To samo dotyczy osób, które prowadzą jakiś biznes, nie ma znaczenia czy duży, czy mały. Codziennie prowadzą dziesiątki, a może setki rozmów handlowych, negocjacji, uzgodnień. To tak naprawdę też jest sprzedaż. W tym momencie posiadając te dwie umiejętności, a więc umiejętność komunikowania się i sprzedaży, mamy bardzo duże szanse, że w większości przypadków osiągniemy zamierzony cel. Zawsze wygrywa osoba bardziej komunikatywna, bo umie lepiej siebie lub coś sprzedać. Jeśli osiągniemy synergię komunikacji i sprzedaży to możemy naprawdę wiele w życiu osiągnąć.



Inwestowanie

Wreszcie dochodzimy do etapu, kiedy coś kupujemy lub sprzedajemy. Jeśli kupujesz przykładowo samochód, dom lub mieszkanie, to co to jest? To jest z kolei inwestowanie. To jest bardzo ważny moment, bo jakbyśmy wyszli na ulicę i zadali kilku przechodniom pytanie: czy jesteś inwestorem?, to większość odpowie, że nie. Dlaczego? Bo większość z nas kupno samochodu, domu lub mieszkania nie traktuje jako inwestycję.

Wynika to z faktu, że w naszym postępowaniu, nie mamy zakodowanych tych czynności jako inwestycja, a to jest jak najbardziej inwestycja. Różnica polega tylko na tym, że osoba posiadająca inteligencję finansową dokładnie wie, że takie zakupy to inwestycja i umie dodatkowo precyzyjnie rozróżnić czy jest to nabycie aktywów, czy pasywów.

Najkrótsza definicja aktywów to to wszystko co nam wkłada pieniądze do naszej kieszeni, natomiast pasywa, to to wszystko co nam wyciąga pieniądze z kieszeni.

Większość z nas nie wie, że jest inwestorem, a mało kto dokonuje podziału tych inwestycji na aktywa i pasywa. Jest wśród nas wiele osób, które zakup domu, mieszkania lub samochodu traktuje jako aktywa, a to są pasywa. Dopóki, takie inwestycje nie zaczną wkładać do naszej kieszeni pieniędzy, to nie są to nasze aktywa.

Oczywiście nie mam zamiaru podważać celowości takich zakupów, ani nie jest moim zamiarem namawianie kogokolwiek, aby nie kupować takich rzeczy. Chodzi mi tylko o to, żeby mieć świadomość, że taki zakup zawsze jest inwestycją i umieć ją odpowiednio zakwalifikować, czy stanowi on dla nas aktywa, czy pasywa. Ta błaha z pozoru różnica w kwalifikacji dokonanego zakupu, inwestycji, niesie ze sobą bardzo ważną informację dla naszego budżetu domowego lub biznesowego. W tym momencie zmienia się nasza relacja pomiędzy dochodami i wydatkami, pomiędzy aktywami i pasywami. Coś rośnie coś maleje. Gdzie jest granica bezpieczeństwa? Tą granicę trzeba kontrolować

Jest to bardzo istotna umiejętność jaką powinna posiadać każda osoba, która w przyszłości nie chce popaść w swoim życiu w poważne tarapaty finansowe.

Reasumując, artykuł ten ma nam wszystkim uświadomić, że sama edukacja szkolna i profesjonalna (zawodowa) już nie wystarcza, bo nie gwarantuje nam ani pracy, ani sukcesu finansowego, ani spokojnej emerytury. Dlatego, jeśli nie podejmiemy wysiłku, aby zdobyć te dodatkowe umiejętności w tych 4 fundamentalnych dziedzinach:

- komunikacja,
- finanse,
- sprzedaż
- inwestowanie

możemy nie sprostać codziennemu życiu i panującej ogólnie konkurencji w dobie trwającej globalizacji, rozwijającego się internetu, szybkiego obiegu informacji i błyskawicznych transferów pieniędzy. Bez tych umiejętności, mamy bardzo małe szanse lub jest to prawie niemożliwe, aby osiągnąć spokojne i dostanie życie.

Z tą myślą powstał właśnie serwis Praktycznie o inwestowaniu i biznesie, aby ułatwić dostęp do praktycznej wiedzy z zakresu komunikacji, finansów, sprzedaży i inwestowania, wiedzy którą można zdobywać często za darmo lub za niewielkie pieniądze. W serwisie tym znajdują się również artykuły tematycznie związane z powyższymi dyscyplinami oraz informacje na temat różnych kursów i szkoleń. Są także liczne darmowe publikacje, które można od ręki pobrać i czytać.

Zapraszam tych wszystkich, którym leży na sercu własna edukacja, własne szczęście i dobrobyt oraz szczęście i dobrobyt ich dzieci, do zapoznania się z zawartością tego serwisu. Jeśli choć jedna osoba dzięki tej inicjatywie osiągnie spokój i dostatnie życie, będzie to dla mnie, pomysłodawcy i współtwórcy serwisu, największa nagroda. Mile będą także widziane słowa konstruktywnej krytyki, które na pewno przyczynią się do udoskonalenia tego serwisu.


Jacek Ziętak

---

Praktycznie o inwestowaniu i biznesie


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

OFE – czy to dobre rozwiązanie?

OFE – czy to dobre rozwiązanie?

Autorem artykułu jest Marcin Bielicki



Zastanawiasz się nad tym, czy dobrze zrobiłeś przystępując do II filara? Mam nadzieję, że ten artykuł usunie wszelkie wątpliwości.
Na dniach obchodziliśmy pierwszą rocznicę bessy na GPW – dla większości inwestorów nie był to powód do radości. W szczególności zaniepokojeni mogą być członkowie Otwartych Funduszy Emerytalnych (OFE), czyli II filara emerytalnego, zwłaszcza ci, którym do emerytury pozostało niewiele czasu. Warto więc spojrzeć, czy przynależność do OFE (obligatoryjna dla osób urodzonych po 31 grudnia 1968 roku) niesie ze sobą korzyści większe niż przynależność do ZUS.
Należy przede wszystkim zacząć od tego, że do OFE składkę odprowadza ZUS – jest to 7,3% podstawy wymiaru składki, którą jest nasza pensja brutto. Reszta środków (12,22%) zostaje w ZUSie i służy do wypłacania świadczeń obecnym emerytom. Emerytura z ZUSu dla dzisiejszych pracowników będzie wypłacona ze składek ich pracujących dzieci, zaś jej wysokość nie będzie wynikała z zarządzania naszymi składkami w ZUSie (jak napisałem składki pracowników są natychmiast przeznaczane na wypłaty emerytur), ale - zgodnie z nowymi zasadami dla pracowników urodzonych po 31 grudnia 1948 roku – z podzielenia sumy waloryzowanych corocznie składek przez przewidywane średnie dalsze trwanie życia ubezpieczonego.
Pieniądze w OFE są z kolei zarządzane dużo efektywniej – na mocy przepisów prawa OFE mogą inwestować do 40% środków w akcje, resztę lokując w obligacjach skarbowych. Takie rozwiązanie powoduje, że nasze składki mogą wypracować dużo większą stopę zwrotu niż środki (a w zasadzie zapis elektroniczny) w ZUSie, który waloryzuje je o ¾ realnego (czyli ponad inflację) wzrostu płac. Przy takiej stopie waloryzacji ubezpieczeni w ZUSie tracą tym więcej, im szybciej rozwija się gospodarka i – co za tym idzie – rosną wynagrodzenia. Przy realnym wzroście płac na poziomie 2% wskaźnik waloryzacji wyniesie 1,5%, zaś przy wzroście 8% wskaźnik ten wyniesie 6%, tak więc wraz ze wzrostem płac różnica w przyroście składek będzie się powiększać na korzyść OFE, gdyż oprócz tego, że od wyższego wynagrodzenia będą odprowadzane wyższe składki (to dotyczy obu filarów) OFE będzie wypracowywać w czasie dobrej koniunktury – poprzez inwestycje w akcje – znacznie wyższy zysk niż wysokość stopy waloryzacji ZUS.
Od początku swego istnienia wszystkie OFE wypracowały trzycyfrową stopę zwrotu – według stanu na 31 lipca 2008 roku stopa ta waha się od 142,9% (Allianz i Pocztylion) do 177,6% (ING) . Nawet więc mimo trwającej już rok bessy najlepszy fundusz może pochwalić się średnioroczną stopą zwrotu w wysokości około 12%. Takiej stopy nie zapewni ZUS, obligacje, ani lokaty bankowe. Dodatkowo uwzględniając, że wzrost cen w okresie 1999-2008 ma wynieść nieco ponad 46% uzyskujemy realny wzrost wartości naszego portfela na poziomie od 66,4% (Allianz i Pocztylion) do 90,1% (ING). Z upływem czasu ten realny zysk będzie się powiększał. Z kolei średnia stopa waloryzacji ZUS w latach 1999-2007 wyniosła 6,9% i zakładając taką stopę również w roku 2008 składki w I filarze wzrosną w latach 1999-2008 nominalnie o 94,9%, zaś realnie o 33,5% - zwracam uwagę, że wypłata zwaloryzowanych świadczeń będzie się odbywać ze składek pracowników i dotacji z budżetu państwa, a więc z podatków nas wszystkich, ZUS nie jest bowiem samofinansujący.
Należy jednak pamiętać, że oba filary mogą nie zapewnić nam utrzymania dotychczasowego standardu życia po przejściu na emeryturę. Z symulacji przeprowadzonej na kalkulatorze emerytalnym na stronie http://www.ike.edu.pl/index.php?id=0,16,0,0,1,0 wynika, że tzw. stopa zastąpienia (stosunek emerytury do ostatniego wynagrodzenia) przy następujących założeniach:
-płeć – kobieta,
-wiek – 30 lat,
-zarobki – 3200 brutto,
-przejście na emeryturę w wieku 60 lat,
-stopa zwrotu netto (po uwzględnieniu inflacji) z OFE – 6%,
-opłata od składki – 7% (do 2014 roku ma się zmniejszyć do 3,5%),
wyniesie 36%, przy czym większa część emerytury zostanie wypłacona z OFE, mimo że odprowadzana jest tam znacznie mniejsza część składki emerytalnej, niż do ZUSu.
Aby pokazać skalę porównawczą poniżej zaprezentuję jeszcze trzy symulacje mając na uwadze wcześniejszy wiek emerytalny kobiet – pierwsza przy założeniach jak wyżej, ale z dodatkowym oszczędzaniem w III filarze, druga z wydłużonym wiekiem emerytalnym z oszczędzaniem w dwóch filarach i trzecia z wydłużonym wiekiem emerytalnym i oszczędzaniem w III filarze:
1.
-płeć – kobieta,
-wiek – 30 lat,
-zarobki – 3200 brutto,
-przejście na emeryturę w wieku 60 lat,
-stopa zwrotu netto z OFE – 6%,
-opłata od składki – 7%,
-odkładanie 100 złotych miesięcznie w III filarze,
-stopa zwrotu netto z III filara – 8%,
-opłata od składki w III filarze – 5%.
Stopa zastąpienia - 51%

2.
-płeć – kobieta,
-wiek – 30 lat,
-zarobki – 3200 brutto,
-wskaźnik realnego wzrostu wynagrodzenia – 3%,
-przejście na emeryturę w wieku 65 lat,
-stopa zwrotu netto z OFE – 6%,
-opłata od składki – 7%.
Stopa zastąpienia - 44%

3.
-płeć – kobieta,
-wiek – 30 lat,
-zarobki – 3200 brutto,
-wskaźnik realnego wzrostu wynagrodzenia – 3%,
-przejście na emeryturę w wieku 65 lat,
-stopa zwrotu netto z OFE – 6%,
-opłata od składki – 7%,
-odkładanie 100 złotych miesięcznie w III filarze,
-stopa zwrotu netto z III filara – 8%,
-opłata od składki w III filarze – 5%.
Stopa zastąpienia - 64%

Jak widać podwyższenie dla kobiet wieku przechodzenia na emeryturę do 65 lat połączone z odkładaniem pieniędzy w III filarze znacznie podniosłoby stopę zastąpienia. Zachęcam do przeprowadzania samodzielnych symulacji na kalkulatorach na stronie http://www.ike.edu.pl/index.php?id=0,16,0,0,1,0 i do wpisywania tam swoich wartości liczbowych. Ja chciałbym jedynie zwrócić uwagę na to, że z powyższych symulacji wynika, iż skuteczniejszym sposobem na zwiększenie świadczenia emerytalnego jest dodatkowe oszczędzanie, nie zaś dłuższa praca.
Jak widać OFE, mimo że pomnażają składki znacznie efektywniej niż ZUS, nie mogą zapewnić utrzymania dotychczasowego poziomu życia na emeryturze. Jest to spowodowane m.in. ograniczeniami w inwestowaniu składek, o których napisałem wcześniej – OFE nie mogą zapewnić przyszłym emerytom tak wysokich średniorocznych stóp zwrotu jak fundusze akcji. Warto więc pomyśleć o odkładaniu dodatkowych pieniędzy, najlepiej jak najwcześniej, kiedy do emerytury zostaje jeszcze dużo czasu. Niekoniecznie musi to być Indywidualne Konto Emerytalne (IKE) albo Pracownicze Programy Emerytalne (PPE) – można odkładać pieniądze również poprzez samodzielny zakup akcji, obligacji, jednostek uczestnictwa funduszy inwestycyjnych. Każdy z tych sposobów zapewni w dłuższej perspektywie zysk, który pomoże cieszyć się życiem na emeryturze.
---

Marcin Bielicki, Dyrektor DM Fio, Makler Papierów Wartościowych http://www.fio.pl


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

0 Po co nam wiedza o naszych finansach...

Po co nam wiedza o naszych finansach...

Autorem artykułu jest Zdzisław Salwa



W życiu, w finansach osobistych nawet zawodowi księgowi są amatorami. Tego odkrycia dokonałem na spotkaniach z moimi klientami, z których wielu zarządzało mniejszymi lub większymi firmami, byli ekonomistami, wykładowcami tej dziedziny na uczelniach, a w prywatnym życiu finansowym popełniali kardynalne błędy.


W życiu, w finansach osobistych nawet zawodowi księgowi są amatorami. Tego odkrycia dokonałem na spotkaniach z moimi klientami, z których wielu zarządzało mniejszymi lub większymi firmami, byli ekonomistami, wykładowcami tej dziedziny na uczelniach, a w prywatnym życiu finansowym popełniali kardynalne błędy.

Opowiem o jednym takim przypadku. Któregoś dnia przyszedł do biura klient z ulicy, Pan Jacek. Zapytał, czy mógłby mu ktoś przejrzeć jego finanse i pomóc mu zarządzać nimi. Wyjął z teczki gruby plik dokumentów. To były różnego rodzaju umowy kredytowe, polisy ubezpieczeniowe (miał ich 8 na życie) i lokaty bankowe. Ponieważ było tego bardzo dużo, umówiliśmy się na ich skopiowanie i na wizytę w sobotę, bo to najspokojniejszy dzień w tygodniu. Pan Jacek miał niepotrzebnie o kilka polis na życie za dużo. Jego kredyty po skonsolidowaniu pozwoliły mu na znaczne obniżenie raty. Lokaty blokowały potrzebne mu środki. Po uporządkowaniu tych spraw zaoszczędziłem mu 4.000 miesięcznych wydatków! Część z tych pieniędzy postanowił inwestować systematycznie, a część pozwoliło mu na realizowanie jego planów podróży. Z lokat pozostawiłem jedną, na krótki okres (3-miesięczna), a resztę postanowił zainwestować. Dlaczego o tym piszę? Bo ludzie we własnych finansach często czują się zagubieni, a niewiele osób ma taką odwagę jak Pan Jacek, by przyjść do doradcy i otworzyć się. Ta rola powinna należeć do doradcy finansowego. Doradca finansowy powinien umieć zanalizować sytuację klienta od A do Z i umiejętnie mu doradzić, co w niej zmienić. Aha, i na koniec rozmów dowiedziałem się, że jest księgowym w dużej korporacji handlowej.

Niestety, w finansach osobistych działamy najczęściej na oślep. Ulegamy nastrojom i emocjom. Dajemy się manipulować reklamie, sprzedawcom czy chwilowemu urokowi. Szkoła nie poświęca ani jednej godziny, by przygotować nas do najważniejszej części naszego życia – dobrego ułożenia naszego budżetu rodzinnego i sprawnego zarządzania nim. Większość naszych rodaków nigdy nie planowała i nie kontrolowała swoich osobistych finansów, a dostępność do pożyczania pieniędzy (chwilówki, pożyczki, karty kredytowe) jeszcze ten stan pogłębiła. Mamy zatem dość zły obraz zarządzania naszymi finansami. Do tego dochodzi jeszcze powszechne przekonanie, że przecież i tak wszystko wiemy najlepiej, a w najgorszym przypadku zapytamy sąsiada.
Kiedy jednak już przekonujemy się, iż musimy mieć jakąś kontrolę nad naszymi finansami, to robimy to niezbyt chętnie i najczęściej niesystematycznie. Kupujemy nawet czy ściągamy darmowy program do zarządzania budżetem, ale już po kilku uruchomieniach nie chce nam się kontynuować tej pracy. Uważamy, że nakład pracy i czasu nie jest wart tego wysiłku. Nie jesteśmy przekonani co do efektywności naszego działania.

Jedyna rada, to polubić systematyczność! Wiem, to trudne…Sam tego doświadczałem. Zresztą zdradzę Ci, ż w rozmowie z doradcami finansowymi, Oni mówiąmi to samo. Jeśi nawet zabierają się do poważego traktowania swoich własnych finansów, to zwykle starcza im cierpliwości przez miesiąc, dwa, no a czasem nawet pół roku…Kiedy ich pytałem o powody, to zwykle podawali fakt, że dużo czasu zajmowała im ewidencja wszystkich danych, czasem robili to w zeszycie w kratkę, czasem próbowali stworzyć jakiś arkusz w Excelu.
No i po jakimś czasie dochodzili do wniosku, że nakład pracy jest zbyt duży w stosunku do potencjalnych oszczędności.
Szkoda..? Szkoda!
Polubić jednak moża. Jest kilka, a może kilkanaście programów i gotowych arkuszy budżetu domowego. Te programy nie wymagają wpisywania każdego zakupu czy kosztu osobno. Grupują pewne koszty i znacznie ułatwiają śledzenie jak przedstawiają się koszty do przychodów i czy tendencja w naszym gospodarstwie (nie ważne jak wielkim) jest pozytywna czy też raczej nie…

LEFTNajważniejszym powodem kontrolowania własnych finansów, jest możliwość zapobieżenia wyciekaniu ich z wielu możliwych miejsc. Można to przyrównać do bardzo dziurawego systemu hydraulicznego, ze starymi, niedrożnymi a jednocześnie dziurawymi rurami. Długo tolerowałbyś takie rury we własnym domu? NIE! Bo to kosztuje. Każdy ma licznik. No właśnie… A Budżet Domowy (program) ma być takim licznikiem, który Ci pokaże czy takie dziury są. /LEFT

Jeden z przykładów takich dziur, to np. zakupy w hipermarketach, kiedy to stojąc już w kolejce do kasy, podsuwa nam się dodatkowe „promocje”. Nie mamy już ochoty na sprawdzenie jaka jest wartość upustu, i skuszeni kupujemy coś, co być może wcale nam nie jest potrzebne. Inny taki przykład, to korzystanie z bankomatów. Przypomnij sobie ile razy korzystasz w miesiącu z bankomatu nie Twojego banku i płacisz 4-5 zł? Cztery razy? Pięć? To około 20 złotych na miesiąc. A gdybyś do tego dodał niepotrzebnie wydane 30 zł w kolejce do kasy? Ha! A teraz popatrz! Te 50 zł zainwestowane co miesiąc przez 40 lat mogłoby Ci dać PÓŁ MILIONA złotych! Czy warto zatkać te dziury!? Odpowiedz sobie sam...
---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Ile pieniędzy trafia do ZUS, ile do OFE czyli podział składników pensji

Ile pieniędzy trafia do ZUS, ile do OFE czyli podział składników pensji

Autorem artykułu jest analizy OFE multiofe.pl



Jak obliczyć części składowe pensji, na czym polega system emerytalny po reformie w 1999, jakie są koszty pracy.

* Na czym polega system emerytalny po 1999 roku?
system kapitałowy (w odróżnieniu od repartycyjnego) to
-emerytura adekwatna do składek
-wysokość emerytury zależna od wysokości składek i czasu ich ---płacenia oraz efektów finansowych OFE
-dla (prawie) wszystkich te same zasady
-płacimy na swoje imienne konto (koniec z "umową międzypokoleniową")

Otwarte Fundusze Emerytalne nie są, jak ZUS, firmami państwowymi, ale są to fundusze (czyli tzw. masy majątkowe) prowadzone przez specjalne spółki (PTE- Powszechne Towarzystwa Emerytalne), w których zwykle część udziałów mają znane bardziej lub mniej firmy finansowe (ubezpieczeniowe, banki itd). Chcąc zapewnić nam maximum bezpieczeństwa (czyli- w uproszczeniu- żeby nie powtórzyła się historia Grobelnego) PTE sa obwarowane cała masą nakazów i zakazów, priorytetów oraz limitów dotyczących tak rodzaju ich udziałowców, jak sposobu prowadzenia, metod zarządzania składkami itd.

Twoją pensję obliczasz tak:
(pensja brutto - składki pracownika) - podatek = netto
koszty pracy = składki pracodawcy + pensja brutto
Filar III- to Twoja prywatna emerytura, na którą możesz dobrowolnie wpłacać składki do Towarzystw Ubezpieczeń na Życie (TUnŻ), lub IKE w dodolnej formie. Są to firmy zupełnie niezależne od ZUS i państwa, prowadzone przez doświadczonych i uznanych na świecie specjalistów od zarządzania finansami- których zadaniem jest pomnażanie Twoich pieniędzy.

Na I i II filar (ZUS i OFE) składka jest obowiązkowa- nie można jej uniknąć. Twój pracodawca płaci ją (po części z Twojej pensji) do ZUSu, który z kolei 1/5 z tego przesyła do wybranego przez Ciebie OFE.

Będą więc dwie emerytury ... a niektórzy będą mieli nawet 3! Pierwsza- z ZUS; druga- z OFE, trzecia- dla tych, co ubezpieczą się w TUnŻ. Przy czym najczęściej będzie to rozkład rosnący (zupełnie inny niż rozkład składek!)- najniższa emerytura (a najwyższa składka) z ZUS, najwyższa (przy zwykle najniższej składce) z prywatnej firmy.


Zobacz:
* Zestawienie trzech filarów i ich cech
* podział części składowych pensji


zus-koszty

(zgoda na przedruk z zachowaniem odnośników)

---

Dział Analiz multiofe.pl


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl