niedziela, 20 stycznia 2013

Jakie są główne grzechy finansowe?

Jakie są główne grzechy finansowe?

Autorem artykułu jest ZM


Katechizm katolicki wymienia siedem grzechów głównych, które powodują „piekłowstąpienie”. Jednakże jeden z najznamienitszych Ojców Pustyni [...] Ewagriusz z Pontu (345–399) nazwał też ósmy grzech — to umiłowanie życia demonów, czyli acedia.

Stanisław Łucarz, wykładowca historii filozofii starożytnej i patrystycznej w Wyższej Szkole Filozoficzno‑Pedagogicznej „Ignatianum” w Krakowie pisze o acedii następująco: „Zastanawiając się nad naturą grzechów głównych, tradycja wschodnia wylicza ich nie siedem, jak na Zachodzie, ale osiem. Zachód zagubił jeden z nich, który, owszem, pojawił się w jego literaturze ascetycznej w V wieku za sprawą św. Jana Kasjana, ale niedługo zagrzał miejsce w tutejszych katalogach grzechów głównych. Tradycja zachodnia od samego początku miała z nim spory problem i to już na samym etapie nadania mu nazwy w języku łacińskim. Jan Kasjan, próbując przetłumaczyć grecki termin άĸηδία, nie jest w stanie oddać go jednym słowem. Podaje więc dwa: taedium i anxietas cordis, lecz ani jedno, ani drugie nie przyjęło się na trwałe. Jako nazwa tego stanu duchowego funkcjonuje więc do tej pory i w łacinie, i w innych językach zachodnioeuropejskich zlatynizowany termin grecki: acedia”.

A oto grzechy główne i ich łacińskie nazwy:
1. Pycha Superbia
2. Chciwość Avaritia
3. Nieczystość Luxuria
4. Zazdrość Invidia
5. Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu Gula
6. Gniew Ira
7. Lenistwo Acedia

Jeżeli od pierwszych liter łacińskich nazw utworzymy akronim, to brzmi on „saligia” . Tak w średniowieczu w XII wieku Henryk z Ostii niejako „hurtowo” określił wszystkie grzechy łącznie. Ponieważ acedia była zapomniana i nieużywana jako grzech, to może dlatego lenistwo nie zostało nazwane ignavia czy też pigritia, jak wynika z łacińskiego źródłosłowu i często jest jako siódmy grzech tłumaczone właśnie jako acedia. Jak zatem właściwie przetłumaczyć termin „acedia”? Idąc tropem Jana Kasjana; taedium to znużenie, a anxietas cordis to niepokój serca. Samo tłumaczenie niewiele tu wyjaśnia. Przyjrzyjmy się zatem, jak Ewagriusz z Pontu tłumaczy dalej, czym jest acedia: „Kto ulega acedii, nienawidzi tego, co jest, pożąda zaś tego, czego nie ma”.

Stanisław Łucarz opisuje acedię jako stan wewnętrznego rozdarcia, utraty nadziei, wstrętu do posłuszeństwa, buntu wobec rzeczywistości oraz smutku: „Inną bardzo ważną cechą człowieka w stanie acedii jest wstręt do posłuszeństwa. Podobnie jak brak nadziei, tak i nieposłuszeństwo stanowi istotę sposobu życia demonów. Pogrążony w acedii nie cierpi posłuszeństwa. Już sam widok osób, którym winien jest posłuszeństwo, jest dla niego przykry. Nie musi to oznaczać, że taki człowiek jest otwarcie nieposłuszny, bo mogłoby go to zbyt wiele kosztować, a przecież zależy mu na ludzkich względach także swoich przełożonych. Więc zagłębia się w sieć kombinacji, manipulacji i samowoli. Przy zewnętrznym posłuszeństwie i lojalności tkwi w krętactwach i mniejszych czy większych kłamstwach. Dlatego ludzi, którzy mogą to odkryć, odbiera jako zagrożenie.

Żyje więc w zalęknieniu i rozdrażnieniu, w wielu dostrzega swoich wrogów i próbuje na różne sposoby się przed nimi zabezpieczyć, nierzadko stosując intrygę. I te postawy znamy bardzo dobrze.

Do pewnego stopnia nawet może wydają się nam normą […]. Człowiek ogarnięty acedią jest pełen buntu wobec rzeczywistości, która go otacza, z sobą samym włącznie, i tęskni za rzeczami nieosiągalnymi. Nienawidzi tego, co Bóg mu dał i daje, ma zamknięte oczy na dary Boga, a zapatrzony jest w to, co jego zdaniem przyniosłoby mu szczęście, lecz tego nie ma, „kocha” więc pustkę, zwykle przybraną w piękne ramy marzycielstwa. Ewagriusz powie, że acedia jest snem obracającym się wokół siebie. To marzycielstwo jednak miast człowieka uszczęśliwiać, jeszcze bardziej oddala go od rzeczywistości i rodzi w nim nieustanne pretensje.

[…] Oczywiście taki stan powoduje w człowieku ogarniętym acedią smutek. To kolejna cecha acedii. Według Ewagriusza acedia jest wspólniczką smutku i smutek jest jej nieodłącznym towarzyszem. Z czasem pogłębia się, niszcząc osobowość człowieka i prowadząc do różnorakich jej zaburzeń: od różnych form depresji do schorzeń jeszcze poważniejszych. Ewagriusz nazywa też acedię brzemieniem szaleństwa, zapewne to mając właśnie na myśli. To już ewidentnie najbardziej gorzkie owoce acedii. W takich stanach nieobce stają się myśli samobójcze ujawniające w sposób jasny działanie złego ducha, który ostatecznie jest zabójcą. Krótko mówiąc, w miarę postępu acedii życie człowieka zamienia się stopniowo w rodzaj piekła na ziemi aż po ostateczne tego konsekwencje”.

Pentor w swoich badaniach z 2003 roku ustalił sześć portretów psychograficznych współczesnych Polaków. W założeniach przyjęto różne stwierdzenia dotyczące konsumpcji, wartości i przekonań.

Kategoria % społeczeństwa

Dojrzali 15%
Zdobywcy 17%
Sceptycy 10 %
Swojacy 29%
Sfrustrowani 8%
Tradycjonaliści 20%

Interesujące są opisy przy dwóch grupach:

Zdobywcy najsilniej ze wszystkich sterowani są przez trendy mody, cenią sobie markowe produkty wysokiej jakości. Prowadzi to u nich do najsilniejszych stanów neurotycznych, zapożyczają się, by coś kupić, a potem bywają ze swej niezbyt rozważnej decyzji niezadowoleni. Sfrustrowani są wyznawcami konsumpcyjnego stylu życia znajdującymi się w skrajnym rozziewie między ogromnymi aspiracjami konsumpcyjnymi, a bardzo ograniczonymi możliwościami ich zaspokojenia. Stąd rebelianckie postawy, deklarowany nonkonformizm, odrzucanie mieszczańskich wartości oraz kontestacja ładu, w którym zajmują nie najwyższą pozycję. Swą skromną pozycję chcieliby rekompensować ostentacyjną konsumpcją. Są skłonni zapożyczać się dla posiadania przedmiotów, które w ich mniemaniu są symbolami statusu. W tej histerii popełniają błędy, ciągle są niezadowoleni ze swych wyborów. W produkcie liczy się dla nich efekt, siła wrażenia, nie zaś kraj pochodzenia, faktyczna jakość, oryginalna marka. Podatni na reklamy, zważający na trendy mody”.

„Dziennik Zachodni” 27 listopada 2007 roku podał informację o tytule „Śmiertelna świąteczna pożyczka. Finansowa pętla długów prowadzi po prostu do tragedii”. Według informacji z policji w 2007 roku 7 osób w Pabianicach popełniło samobójstwo na tle problemów finansowych.

Czy opis powyższy coś Ci przypomina? Czy może Pentor, zamiast badać preferencje, bada pisma mnichów z Kościoła Wschodniego? I to samo robią dziennikarze z „Dziennika Zachodniego”? A może to dziwny zbieg okoliczności? Czy też efekty grzechu ósmego?

To, co się w życiu osiąga, to suma własnych wyborów życiowych. Watykan wprowadza nowe grzechy na miarę czasów, w których żyjemy:

„Stare” grzechy śmiertelne „Nowe” grzechy
Pycha Niesprawiedliwość społeczna
Chciwość Handel narkotykami
Nieczystość Zanieczyszczanie środowiska
Zazdrość Manipulowanie genetyczne
Łakomstwo Nieprzyzwoite bogactwo
Gniew Aborcja
Lenistwo Pedofilia

Charakterystyczne jest tu odwołanie się do nieprzyzwoitego bogactwa i niesprawiedliwości społecznej. Pobrzmiewa tu nadal stary cytat z Nowego Testamentu: „Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego” (Mk 10,25).

Zapewne wszyscy się jednak zgodzą ze stwierdzeniem, że nie tyle samo posiadanie pieniędzy jest haniebne i złe, ale dwa inne fakty:

a) droga, w jaki sposób się te pieniądze zdobyło,
b) sposób, w jaki się te pieniądze użytkuje.

To wykorzystywanie innych dla własnego bogacenia się jest potępiane jako również niewłaściwe posługiwanie się siłą, jaką dają pieniądze. Ta ogromna energia może być przecież spożytkowana w sposób moralny i etyczny.

Zakładając, że średnia zarobków w Polsce to 3000 zł (2008), a 75% ludzi nie posiada nawet takich przychodów — możemy śmiało założyć, że większości nie dotyczy problem nieprzyzwoitego bogactwa, a raczej problem nieprzyzwoitego ubóstwa. Grzech acedii natomiast powoduje, że — czy ktoś jest wierzący, czy nie — preferencje konsumpcyjne biorą górę nad zasadami zdrowia finansowego.

Co więcej, „koledzy po fachu”, czyli dziennikarze, a jeszcze bardziej „specjaliści” od reklamy, zdążyli już swoją nowomową opanować nasze umysły. Rak konsumpcji toczy nasze mózgi do tego stopnia, że każdy, nawet „najbardziej konsumpcyjny” wydatek, traktowany jest jak inwestycja. A przecież każda definicja zwraca uwagę na to, że inwestycja ma dać korzyści w przyszłości.

I n w e s t y c j a to wyrzeczenie się obecnych, pewnych korzyści na rzecz niepewnych korzyści w przyszłości. „Inwestowanie wymaga wcześniejszego poniesienia wydatków, aby w późniejszym okresie uzyskać wpływy pieniężne”.

Jeśli więc inwestujesz w nowe majtki o bardzo dizajnerskim wyglądzie — to na czym polega Twoja korzyść w przyszłości? Jakie wartości da Ci dzisiejsza konsumpcja w przyszłości i co to ma wspólnego z inwestycją?

Od 1 stycznia 2002 roku mamy nowe przepisy udoskonalające dotychczas istniejące prawo bilansowe. W zmodyfikowanej ustawie o rachunkowości jest praktyczna wykładnia tego, jak rozumieć inwestycje: „[…] rozumie się przez to aktywa nabyte w celu osiągnięcia korzyści ekonomicznych wynikających z przyrostu wartości tych aktywów, uzyskania z nich przychodów
w formie odsetek, dywidend (udziałów w zyskach) lub innych pożytków, w tym również z transakcji handlowej, a w szczególności aktywa finansowe oraz te nieruchomości i wartości niematerialne i prawne, które nie są użytkowane przez jednostkę, lecz zostały nabyte w celu osiągnięcia tych korzyści”.

A zatem:

konsumpcja nigdy nie była inwestycją,
 konsumpcja to nie jest inwestycja,
 konsumpcja nigdy nie będzie inwestycją.

Jak zgrabnie to ujęła Teresa Rutha: „To mass media wskazują nowe praktyki, określają repertuar wyborów. Ludzie natychmiast nauczyli się zauważać różnice dotyczące ubierania, odżywiania, sprzętu domowego, spędzania czasu wolnego. Czerpią radość z nabywania i obcowania z różnymi przedmiotami. Konsumpcja stała się czynnikiem ułatwiającym rozpoznawanie grup społecznych dysponujących dużymi zasobami środków finansowych”.

Jakie są Główne Grzechy Finansowe i jak działają?

Istota Głównych Grzechów Finansowych sprowadza się do przyjęcia konsumpcji zamiast inwestycji za cel swego działania. Nadmierna konsumpcja, brak kontroli wydatków, brak inwestycji, brak finansowych planów na przyszłość — to wszystko powoduje, że zaczynamy
się czuć niepewnie.

Często ludzie wykonują pracę, której nienawidzą, cierpią z powodu chodzenia do niej i źle się czują. Boją się jednak ją utracić — bo to będzie jeszcze większa katastrofa finansowa niż stresotwórcze zajęcie.

Brak kapitału umożliwiającego chociażby przekwalifikowanie się lub też poszukiwanie pracy oznacza przymus wykonywania działań, które nie cieszą — a nawet są przyczyną chorób somatycznych ze względu na podwyższony stres.

Twoim głównym grzechem finansowym jest to, że brak Ci kapitału. Bodo Schäfer, mówiąc o drodze do wolności finansowej, określa trzy cele, które powinieneś zrealizować:

1. Finansowa osłona. To nic innego, jak poziom Twoich miesięcznych wydatków pomnożony przez… No właśnie, przez ile? To zależy od tego, jak oceniasz możliwość szybkiego wyjścia z kryzysu. Tracisz pracę, jesteś chory, ulegasz wypadkowi. Potrzebujesz czasu. Trzy miesiące? Pięć miesięcy? Jeżeli zarabiasz 3000 zł i potrzebujesz pięciu miesięcy, to 3000 × 5 = 15 000 zł. Amerykanie nazywają to emergency capital, Polacy — pieniądze na czarną godzinę. Jako trener finansowy, któremu jest bliskie pozytywne myślenie i programowanie się, to powiedziałbym, że jest to kapitał przejściowy, zanim polepszysz swój byt.
2. Finansowe zabezpieczenie. To pieniądze, które powinny na stałe generować kapitał potrzebny Ci do życia. Jeżeli zarabiasz 3000 zł, to potrzebujesz w roku 36 000 zł. Gdyby przyjąć 10-procentową stopę zwrotu, to potrzebny Ci jest kapitał w wysokości 360 000 zł. Jeśli stopy zwrotu wynosiłyby tylko 8%, to potrzebujesz 450 000 zł, a gdyby z kolei możliwe było rozmnażanie kapitału z prędkością 12% rocznie, to wystarczyłoby 300 000 zł.
3. Finansowa wolność. To nic innego, jak kapitał potrzebny do sfinansowania wszystkich Twoich marzeń. Jeżeli chciałbyś dom, samochód, podróż dookoła świata, to wszystko możesz sfinansować kredytem. Załóżmy, że łącznie koszty wszystkich takich kredytów to 8000 zł miesięcznie. Jeżeli dodasz do tego koszty utrzymania, to razem jest to 11 000 zł. A zatem rocznie jest to 132 000 zł. Czyli potrzebujesz przy 8-procentowej zwrotu 1 650 000 zł, przy 10-procentowej 1 320 000 zł, a przy 12% — 1 100 000 zł.

Twoim problemem jest, że nawet nie zamierzasz tego posiadać, i pewnie zaczniesz powtarzać, że pieniądze to nie wszystko. I to prawda.

Pieniądze to nie wszystko. Potrzebne są jeszcze plany finansowe.

Twoim grzechem jest, że nie masz długoterminowych planów finansowych. A jakie grzechy finansowe prowadzą do tej grzesznej finansowej beztroski?

Dekalog kardynalnych grzechów finansowych:

1. Nie kontrolujesz swoich finansów.
2. Nie wiesz, na co wydajesz.
3. Nie posiadasz płynności finansowej.
4. Masz bardzo niską zdolność kredytową lub nie masz jej wcale.
5. Nie budujesz swojej wartości netto.
6. Wydajesz więcej, niż zarabiasz.
7. Uzależniasz swoje przepływy finansowe od jednego źródła.
8. Nie inwestujesz regularnie.
9. Nie ubezpieczasz swoich aktywów.
10. Zawsze postfinansujesz zamiast prefinansować ważne wydarzenia.

W Kościołach chrześcijańskich, a zwłaszcza katolickim, istnieje oprócz grzechów głównych jeszcze katalog grzechów cudzych.

Namawiać do grzechu

Informujesz swoich znajomych, dzieci i rodzinę, że finanse są trudne i nie należy się nimi zajmować

Grzech nakazywać

Mówisz, żeby sobie odpuścili zagadnienia finansowe, jako i Ty je sobie odpuszczasz, winowajco.

Na grzech drugich zezwalać

Tolerujesz brak zainteresowania finansami u swojego partnera/dzieci

Innych do grzechu pobudzać

Chwalisz się nadmierną konsumpcją i tym, że nie wystarcza Ci do pierwszego

Na grzech drugich milczeć

Tolerujesz brak zainteresowania swojego partnera życiowego sprawami finansowymi i niezależnością finansową.

Grzech drugich pochwalać

Mówisz, że to dobrze, że sobie partner lub dziecko nie łamie głowy finansami — bo i tak nie ma sensu — przecież nie dadzą człowiekowi i tak szczęścia.

Grzechu nie karać

Nie zmuszasz partnera ani dzieci do aktywnego planowania własnej przyszłości finansowej.

Do grzechu pomagać

Tolerujesz brak celów i planów finansowych i życiowych u swoich najbliższych.

Grzechu innych bronić

Uzasadniasz brak instrumentów finansowych — bo przecież nie będziesz robić na innych i płacić nie wiadomo po co, ile i komu.

Nie będę wchodzić na drogi skomplikowanego rozważania filozoficznego, ale zastanów się nad tym, czy nie ma w tym jakiejś logiki.

Jak wiesz, są osoby (najczęściej kobiety), które nie mogą zanieść pensji do domu. W czasach kiedy nie było przelewów na konta — gotówka otrzymana w kasie parzyła bardzo. U pań ogień ten mogła gasić jedynie nowa garderoba, a u panów jeden (oby jeden!) głębszy z kolegami. W przyrodzie prawa fizyki obowiązują zawsze, a jak przeciwdziałać gorącu, każdy wie.

Nic więc dziwnego, że jedynym równoważnikiem dla gorącego pieniądza było owijanie się szmatami (nowymi) lub polewanie płynem — niestety, bardzo łatwopalnym także.

Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu jest jednym z siedmiu grzechów głównych, jak pamiętasz. Jest to kardynalna pomyłka w życiu katolika, o poważnych konsekwencjach. Generuje „piekłowstąpienie”. A cóż należy powiedzieć o nieumiarkowanym wydawaniu pieniędzy?

I to nie tylko tych, które się posiada, ale również tych, które mamy nadzieję zarobić w przyszłości? Czyli wydajemy to, czego nie mamy, zadłużając karty lub zaciągając kredyt konsumpcyjny! Czy to nie jest grzech?

Definicja

Karta kredytowa to kupowanie radosne wielu bardzo niepotrzebnych rzeczy, pieniędzmi których nie mamy, i które prawie wcale nie dają się w przyszłości spłacić, ale za to w 100% za takie oprocentowanie, na które nas z całą pewnością absolutnie nie stać.

Definicja

Kredyt — krótkotrwałe uszczęśliwianie ludzi prowadzące do nieszczęścia przez długie lata (Kazimierz Hermanowicz)

A zatem, dzięki karcie kredytowej, być może grzeszysz?

---

Tekst jest fragmentem książki "Jakie decyzje finansowe podejmują bogaci i dlaczego biedni robią błędy, działając inaczej", wydanej przez Złote Myśli.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Załóż konto internetowe, a otrzymasz...

Załóż konto internetowe, a otrzymasz...

Autorem artykułu jest Anna S


Pod koniec 2012 roku jeden z banków oferował promocję Oszczędzam na rachunkach, jeśli założyłeś u nich konto internetowe. W telewizyjnej reklamie i na swoich stronach internetowych oferował zwrot 10% wydanych pieniędzy za rachunek za gaz, prąd, Internet, telefon stacjonarny i komórkowy, wodę.

Promocja wydawała się bardzo atrakcyjna. Policzmy, ile moglibyśmy zyskać, gdybyśmy płacili rachunki w wysokości:

- gaz 100 zł

- prąd 100 zł

- Internet 50 zł

- telefon komórkowy 40 zł

- woda 50 zł

W sumie wszystkie te opłaty wyniosłyby 340 zł, więc zgodnie z obietnicą powinniśmy otrzymać 34 zł miesięcznie zwrotu od banku. Ale trzeba było spełnić określone warunki oraz istniały pewne ograniczenia, które były opisane w regulaminie.

Po pierwsze promocja była ograniczona czasowo, zwrot za rachunki otrzymywalibyśmy tylko przez 5 miesięcy.

Po drugie wyznaczona była maksymalna kwota zwrotu, która za całe 5 miesięcy wynosiła 246,92 zł. Od tej kwoty należało jeszcze odliczyć podatek 19%. Czyli zwrot na jeden miesiąc wynosił do 40 zł.

Po trzecie trzeba było spełnić określone wymagania: założyć konto internetowe. Do wyboru były dwa PROSTOoszczędzające PLUS (prowadzenie: 8 zł/0 zł, gdy zadeklarujemy miesięczne wpływy w wysokości 1500 zł; karta 6 zł miesięcznie) oraz PROSTOoszczędzające PREMIUM (prowadzenie: 16 zł/0 zł, gdy zadeklarujemy miesięczne wpływy w wysokości 10 000zł; karta 0 zł miesięcznie). Dodatkowo trzeba było podpisać Deklarację stałego zasilania konta oraz nie można było go zamknąć w ciągu 12 miesięcy. Jeśli by się tak zrobiło, to należało zwrócić wszystkie pieniądze, jakie otrzymaliśmy od banku w ramach promocji.

Po czwarte, rachunki powinny być wystawione na nazwisko i adres zamieszkania lub korespondencyjny osoby (lub małżonka), która otwiera konto bankowe.

Załóżmy, że z oferty skorzystała osoba o dochodach w wysokości 1 700 zł i wybrała konto PROSTOoszczędzające PLUS, więc ponosiła miesięczną opłatę za kartę – 6 zł. Maksymalny zwrot za rachunki minus roczny koszt karty = 128 zł. Tyle całkowicie mogła zyskać w promocji Oszczędzam na rachunkach.

Ten przykład pokazuje, że warto przeczytać regulamin promocji, zanim pod wpływem reklamy popędzi się do banku i założy konto internetowe. O ile jeszcze opłacałoby się, gdybyśmy uzyskali cały zwrot, to przy rachunkach wynoszących miesięcznie 150 zł lub mniej nie byłoby to już zyskowne.

---

Najlepsze konto internetowe.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Do życia „na kredyt” jeden krok…

DO ŻYCIA „NA KREDYT” JEDEN KROK…

Autorem artykułu jest Dorota eM


W Polsce obserwuje się coraz częściej zjawisko tzw. życia na kredyt, o którym niestety wciąż bardzo mało się mówi. Ludzie ukrywają ten problem przez rodziną i znajomymi, a gdy zdają sobie sprawę, że jednak sobie sami nie poradzą, zazwyczaj jest już za późno na jakieś sensowne działania.

To zjawisko spowodowane jest bardzo łatwym dostępem do produktów kredytowych w obecnych czasach. Mowa tutaj zarówno o szybkich kredytach bankowych, w przypadku których cała procedura odbywa się online, ale również o poważniejszych produktach, jakimi bez wątpienia są pozabankowe pożyczki na dowód, bez sprawdzania czegokolwiek. Wystarczy przejść się ulicą, aby zobaczyć mnóstwo plakatów i ulotek dotyczących takich właśnie rzekomo idealnych rozwiązań finansowych, czy też wpisać w wyszukiwarkach internetowych hasła związane szybkim zdobycie pieniędzy. Ludzie są „atakowani” niemal z każdej strony przeróżnymi ofertami pożyczek i kredytów.

Na początku niemal każdy podchodzi do tego dosyć ostrożnie i niechętnie. Kredyty traktujemy jako ostateczność i szukamy zdecydowanie innych rozwiązań. Jeśli jednak uda nam się uzyskać pożyczkę i to w całkiem prosty i szybki sposób, nasze podejście do tych produktów diametralnie się zmienia… Nie jest już to dla nas ostateczność, wręcz przeciwnie – gdy tylko pojawia się jakiś problem lub tymczasowy brak środków finansowych, myślimy jak i gdzie możemy uzyskać kolejny kredyt. Zadłużamy się niemal na wszystko – kwoty są przeróżne od najmniejszych kilkuset złotych po kilkadziesiąt. Co ciekawe pieniądze wydawane są często na tak naprawdę niepotrzebne nam rzeczy.

Po czasie, gdy zobowiązanie staje się coraz większe, bierzemy kolejne kredyty na spłatę rat i tak przeżywamy kolejne miesiące aż w końcu, ku naszemu zaskoczeniu, bank lub też dana instytucja pożyczkowa… odmawia nam udzielenia kredytu! W takiej sytuacji część z nas się opamięta, skorzysta z dodatkowej pomocy i zacznie zmniejszać stopniowo swoje zadłużenie. Inni jednak popadną w depresję, będą w akcie desperacji i bezradności, szukać jakiejkolwiek firmy czy też osoby, która znów da im pożyczkę, tym razem na przeżycie. Zaprzestają płacenia rat, odsetki codziennie zostają naliczone, unikają kontaktów z kredytodawcami, szukając rozwiązań stają się ofiarami licznych oszustów kredytowych. Zakończenie takich sytuacji jest bardzo różne, zwykle jednak dłużnik nigdy już nie wraca do normalnego funkcjonowania. Z pewnością taka osoba potrzebuje pomocy, zarówno tej od strony finansowej, aby wyjść z długów, jak i psychicznej. Im wcześniej ktoś nam pomoże zrozumieć, że życie na kredyt nie prowadzi do niczego dobrego, tym łatwiej będzie nam wyjść na prostą. Posiadanie zadłużenia, z którym nie potrafimy sobie już poradzić strasznie męczy nas, szczególnie od środka i ma wpływ zarówno na nas samych, jak i na nasze otoczenie.

Problem ten dotyczy niestety coraz częściej młodych ludzi, którzy już na starcie mają w pewnym sensie zniszczone życie, a w szczególności psychikę z powodu problemów kredytowych. Zanim zdecydujemy się więc na kolejny kredyt, warto szczerze odpowiedzieć sobie na pytanie, czy zakup danej rzeczy jest naprawdę tak istotny, aby ryzykować nasze normalne i spokojne życie?

--- Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

5 rzeczy na których można oszczędzić!

5 rzeczy na których można oszczędzić!

Autorem artykułu jest Jane K.


Rachunki rosną, ceny usług i produktów rosną, a nam niestety pieniędzy nie przybywa. Najgorsze, że wiele osób nie potrafi oszczędzać. Nauki oszczędzania nie musimy zaczynać od drastycznych cięć w domowych budżecie, ale dochodzić do celu metodą małych kroków.

Mam znajomych, którzy dobrze zarabiają, ale są rozrzutni, i zdarza się im pod koniec miesiąca... pożyczać pieniądze. A co mają zrobić osoby zarabiające 1500 złotych? Najlepiej abyśmy zaczęli od zmian które pozwolą nam na pewne oszczędności. Dobry początek tylko obudzi nasz apetyt na oszczędzanie.

Oto pięć rzeczy od których można zacząć oszczędzać:

świnka i oszczędnościCzerwone światło dla używek i słodyczy. Wiem, brzmi strasznie, ale ta oszczędność będzie nie tylko z korzyścią dla naszych portfeli, ale także dla zdrowia. Mówiąc o oszczędzaniu nie mówimy o całkowitym zakazie, ale ograniczeniu zakupów. Przykład pierwszy: kolega codziennie kupuje batonika (ok. 2 zł), nie gardzi czekoladowymi ciastkami (4-6 zł), chipsami (3-5 zł) no i tydzień bez paru piwek wypitych ze znajomymi w pubie uznaje za stracony (6-8 zł). Jak mi to kiedyś powyliczał to wyszło mu trochę ponad 400 zł. Zmniejszyć ten wydatek o połowę i już jesteśmy 200 zł do przodu.

Ograniczyć wizyty w centrach handlowych. Istnieje wyraźny związek między nieplanowanymi wydatkami, a częstymi wizytami w centrach handlowych. Bo tu się coś fajnego znajdzie, skusi nas nowa promocja itd. Musimy trzymać rękę na pulsie - niby takie nic, jakiś drobiazg, wizyta w supermarkecie czy sklepie odzieżowym i już rosną nam wydatki. Potem się okazuje że wydaliśmy kolejne np. 200-300 zł niepotrzebnie, pod wpływem impulsu.

Zamiast kupować tonę kosmetyków, lepiej systematycznie używać tych, które już mamy. Problem niejednej pani (choć i panom się zdarza) – ciągle kupujemy nowe, fantastyczne specyfiki, których potem albo nie stosujemy, albo nie potrzebowaliśmy w danym momencie itd. W ten sposób można oszczędzić kolejne 100-200 zł.

Nie przepłacać na ubezpieczeniu samochodu. Czy wiesz, że jeden kierowca może zapłacić za OC w jednym towarzystwie np. 300 zł, a w innym... 700 zł. Różnice są spore, a ochrona ubezpieczeniowa jest identyczna. Dlaczego mamy przepłacać 300-400 zł? Wystarczy skorzystać z kalkulatora OC, porównać i kupic najtańsze OC. Za tę oszczędność moglibyśmy zaopatrzyć się w dużo paliwa do samochodu.

Rozrywki? Tak, ale... Uwielbiasz chodzić do kina czy chodzić na siłownię? Nie musisz rezygnować z własnych przyjemności, ale... Bilety normalne do kina w weekend sięgają kwot 23-28 zł. Nie daj Boże, skusisz się na zestaw w popcorn barze i już 50 zł wydane. Tymczasem równie dobrze do kina można wybrać się w tygodniu, wieczorem, gdy są promocje i bilety kosztują np. 11-13 zł. Siłownia? Porównajmy ceny karnetów w internecie i kupmy najkorzystniejszy dla siebie. Z drugiej strony, jeśli na basen czy ściankę wspinaczkową chodzimy najwyżej raz w miesiącu, nie ma sensu wykupywać karnetu. Kolejne 100-200 zł oszczędności.

Oszczędzanie nie jest prostą sztuką. Każdy z nas powinien wypracować swój własny model oszczędzania, przyjrzeć się wydatkom i dostosować plan oszczędzania do własnych możliwości. Nic tak człowieka nie motywuje do dalszych oszczędności niż pierwsze sukcesy w tej materii.

---

Jane K.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

sobota, 19 stycznia 2013

Dlaczego bogaci się bogacą, a biedni biednieją?

Dlaczego bogaci się bogacą, a biedni biednieją?

Autorem artykułu jest ZM


Na początek zastanów się i odpowiedz sobie na poniższe pytania: Kiedy ostatni raz czułeś presję finansową (brak pieniędzy)? Czy w tym momencie życia czujesz presję finansową? Czy posiadanie większej sumy rzeczywiście zmniejsza Twoją presję finansową?Kiedy czułeś się zupełnie wolny od presji finansowej?

Jeżeli, podobnie jak zdecydowana większość ludzi, nie jesteś zadowolony ze swojej sytuacji finansowej, jeżeli nie żyjesz na takim poziomie, na jakim chcesz, ponieważ nie masz na to wystarczających środków, jeżeli obawiasz się o finansową przyszłość swoją i swoich najbliższych, to wiedz, że jest pięć sposobów na zabezpieczenie swojej przyszłości finansowej:

Pięć sposobów na zabezpieczenie przyszłości finansowej:

1. Możesz otrzymać majątek w spadku.

2. Możesz „wżenić się” w majątek.

3. Możesz wygrać na loterii.

4. Możesz zaskarżyć jakąś firmę i wygrać proces.

5. Możesz „zrobić” majątek.

Pierwsze cztery metody pomińmy, bo nie o tego rodzaju bogaceniu się będziemy mówili. Nie tędy wiedzie droga do prawdziwego bogactwa. W USA, kraju, w którym mieszka najwięcej milionerów, 80% z nich to milionerzy w pierwszym pokoleniu. A zatem jedynie 20% otrzymało majątek w spadku lub się weń „wżeniło”. Można oczywiście liczyć na łut szczęścia, na to, że mi się uda, że może odnajdzie się jakiś bogaty, zapomniany wujek z Ameryki, po śmierci którego pojawi się spory majątek. Jednak prawdopodobieństwo tego, że tak się stanie, jest nikłe, i łudzenie się, że tak będzie, oraz oczekiwanie, że pewne go dnia wszystko się zmieni, jest po prostu naiwnością. Wiele osób liczy także na to, że wygra na loterii.

No cóż, odwołując się po raz kolejny do statystyk, możemy dojść do wniosku, że prawdopodobieństwo wygranej na loterii ma się tak, jak jeden do trzynastu milionów, zaś uderzenia piorunem — jeden do siedmiu milionów. Skoro nikt nie chce być uderzony piorunem, co jest bardziej prawdopodobne, to dlaczego tak wiele osób chce zdobyć coś, co jest dwa razy mniej prawdopodobne? Poza tym, jak już wiesz, nawet ci, którym udało się wygrać, szybko tracą swoje pieniądze. Często też osoby, które wygrały, nawet o tym nie wiedzą i nigdy nie odbierają swoich nagród.

Są także tacy, którzy skarżą bogate koncerny i chcą ogromnych odszkodowań, najczęściej z powodu zapadnięcia na śmiertelną chorobę w wyniku stosowania ich produktów. Najczęściej takie procesy odbywają się w USA i, podobnie jak ma to miejsce w wypadku wygranych na loterii, rzadko wypłata odszkodowania czyni z powodów ludzi wolnych finansowo.

Skupmy się zatem na tym, jak zdobyć majątek, ponieważ jest to znacznie łatwiejsze, a przede wszystkim bardziej przewidywalne i realne niż omówione powyżej przypadki. Zastanówmy się najpierw, dlaczego ludzie nie są bogaci.

Dlaczego ludzie nie są bogaci?

1. Nie określili precyzyjnie, czym jest bogactwo.

2. Czynią z bogactwa ruchomy (ciągle oddalający się) cel.

3. Określają swoje bogactwo w sposób, który sprawia, że staje się ono niemożliwe do osiągnięcia. Nie wierzą w ten niemożliwy do osiągnięcia cel.

4. Nigdy nie robią z tego absolutnej konieczności.

5. Nie mają realistycznego planu.

6. Nie realizują swojego planu.

7. Nie mają dobrych nauczycieli.

8. Nie szukają dobrych wzorców i nie czerpią z nich.

9. Słuchają specjalistów i ekspertów, przenosząc na nich odpowiedzialność za pomnażanie swoich pieniędzy, zamiast zająć się tym samodzielnie.

10. Poddają się w momencie, gdy napotykają na większe trudności finansowe.

11. Nie traktują swojego życia jak przedsiębiorstwa, które pod koniec każdego roku powinno przynosić zyski.

12. Ulegają wpływowi innych ludzi, co blokuje podejmowanie przez nich dobrych decyzji i wprowadzanie w życie planów.

Najważniejszych jest osiem pierwszych punktów. Spójrz na to zestawienie i zaznacz, które z nich dotyczą Ciebie.

Zazwyczaj osoby, których dotykają wyzwania finansowe, na większość zagadnień odpowiadają twierdząco. Zadają sobie wtedy kolejne pytania: Czy można to zmienić?Š ŠJeżeli tak, to jaka jest droga, która wiedzie ku zmianie?Š ŠJak stać się bogatym, zamożnym, niezależnym fiŠnansowo?

Aby przejąć kontrolę nad swoimi finansami, stać się osobą zamożną, niezależną finansową, potrzebne są odpowiednie wzorce mentalne i dysponowanie właściwą wiedzą.

Wzorce mentalne:

wyznawane wartości (ich system);Š Š
przekonania na temat pieniędzy, bycia bogatym, Š Šwolności finansowej;
sposób zaspokojenia głównych potrzeb.Š Š

Wiedza:

koncept i zasady organizowania finansów;Š Š
konkretne strategie służące osiągnięciu sukcesu fiŠnansowego;
zasady gry;Š Š
zrozumienie narzędzi.Š Š

Przyjrzyjmy się zatem temu, czym są i jak funkcjonują wzorce mentalne. W sposób najbardziej czytelny negatywne wzorce mentalne manifestują się w postaci oznak blokady finansowej.

Oznaki blokady finansowej

Kierowanie się ograniczającymi przekonaniami na Š Štemat swoich perspektyw w zakresie sukcesu finansowego i dobrobytu oraz powtarzanie tych przekonań (np. „Nie mogę otworzyć biznesu, bo w tym mieście jest za mało ludzi”).

Uczucie zazdrości i zawiści w stosunku do tych, Š Šktórzy są zamożni i odnoszą sukcesy.

Unikanie wydawania pieniędzy na duże przyjemnoŠŠści, a wydawanie ich szerokim gestem na przyjemności doraźne.

Zostawianie płacenia rachunków na ostatnią chwilę Š Šlub spóźnianie się z płatnościami; wnoszenie opłat z uczuciem odrazy.

Przesadne oszczędzanie w drobnych wydatkach Ši beztroska przy większych sumach.

Odkładanie przyjemności na później.Š Š

Zrzucanie winy za własny brak dobrobytu na goŠspodarkę (postawa ofiary).

Brak jasno określonych celów w życiu.Š

Uczucie, że jest się niegodnym i niedocenianym.Š

Ograniczona ciekawość świata; obojętność.ŠŠ

Zacznijmy zatem od początku

Każdy z nas doświadcza w swoim życiu czterech rodzajów edukacji: szkolnej, zawodowej, życiowej i finansowej

Edukacja szkolna to inaczej wykształcenie podstawowe, które zgodnie z konstytucją ma obowiązek przejść każdy obywatel naszego kraju. Zasada ta obowiązuje zresztą we wszystkich rozwiniętych krajach świata. Jest to zatem edukacja, którą w dzieciństwie otrzymuje każdy i która w życiu przydaje się niewiele lub w ogóle, a jeżeli z niej korzystamy, to w zakresie tak bardzo ograniczonym, że raczej uczęszczanie do szkoły możemy uważać bardziej za proces socjalizacji niż edukacji.

Edukacja zawodowa to cała wiedza i umiejętności, które nabywamy w procesie nauki swojego przyszłego zawodu. To wszystko to, czego uczymy się w szkołach zawodowych, wyższych uczelniach itp. Ten rodzaj edukacji jest ukierunkowany na wiedzę praktyczną, która powinna nam pomóc na starcie w życiu zawodowym. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu zakończenie nauki w danym zawodzie właściwie oznaczało zakończenie nauki w ogóle. Większość społeczeństwa szła do pracy i wykonywała pewne czynności, do których została przygotowana w szkole. Tylko nieliczne jednostki dalej się uczyły i rozwijały. W obecnych czasach, ze względu na złożoność i szybki rozwój technologii i komunikacji, proces nauki najczęściej kończy się dopiero po przejściu na emeryturę. Zaś za ok. dwadzieścia lat zakończy się dopiero wraz z ustaniem życia, bowiem przejście na tzw. emeryturę nie będzie oznaczało zakończenia aktywności zawodowej.

Edukacja życiowa to wszystko to, czego uczymy się niejako „przy okazji” w trakcie całego życia. To, czego uczymy się, obcując z naszymi rodzinami, innymi dziećmi, licealistami, studentami, pracownikami, szefami, znajomymi i całkowicie obcymi ludźmi. Podobnie jak w przypadku poprzednich dwóch rodzajów edukacji, tak i tutaj możemy mówić o procesie, który trwa całe życie. Jednak nikt nie mówi nam, jak się należy zachować w takiej czy innej sytuacji, co robić, aby odnieść sukces w relacjach z innymi ludźmi, jak reagować w sytuacji konfliktowej, jak rozwiązywać problemy, jak wychowywać dzieci itd. Chociaż szkoła stara się przejąć na siebie część nauczania o tym, jak radzić sobie w życiu, informacje, jakie przekazuje, są najczęściej mało praktyczne i oderwane od rzeczywistości. I tak, koniec końców, musimy sami uczyć się na swoich błędach.

Edukacja finansowa to ten rodzaj edukacji, która, podobnie jak w przypadku poprzedniej, odbywa się niejako „przy okazji”. W pewnym sensie jest także częścią edukacji życiowej. Jednak ze względu na rosnącą rolę pieniądza wydaje się ona najbardziej przydatna ze wszystkich pozostałych, chociaż z nich wszystkich jest najtrudniej dostępna. O finansach możemy się nauczyć w wybranych szkołach, które oferują w swoich programach zajęcia poświęcone tym zagadnieniom. Jednakże to, czego możemy się tam dowiedzieć, to raczej jak zarządzać finansami innych osób i instytucji, a nie własnymi. Jak zaś pokazuje doświadczenie, bardzo często osoby, które zajmują się rachunkowością, księgowością, zarządzaniem powierzonymi pieniędzmi czy doradztwem finansowym, same nie należą do grona ludzi zamożnych, a najczęściej wręcz borykają się z wyzwaniami finansowymi.

Dzisiaj, jak nigdy wcześniej w historii ludzkości, wszyscy jesteśmy w stanie zapewnić sobie zaspokojenie pięciu głównych potrzeb, co, jak wiesz, ma największy wpływ na jakość naszego życia. I tak, jak nigdy wcześniej w historii ludzkości, zależy to od zasobności naszych portfeli. Dlatego edukacja finansowa to nie nauka o tym, czym są pieniądze i jak nimi zarządzać. Taka wiedza, zdobywana w szkołach ekonomicznych, wykładana przez profesorów, nie jest praktyczna ani nie daje efektów, o czym może świadczyć chociażby stan naszych finansów publicznych.

Jak możemy czerpać wiedzę od kogoś, kto uczy o istnieniu deficytu budżetowego i traktuje go jako normalne zjawisko ekonomiczne? Jesteśmy od dziesiątek lat rządzeni przez ludzi, którzy nie mają zielonego pojęcia o tym, czym jest i jak faktycznie funkcjonuje pieniądz. Jeżeli spojrzy się na to, co robią rządy rozwiniętych państw, którym doradzają ekonomiści, przypomina się fragment z kabaretu Jana Pietrzaka, powstałego jeszcze w czasach „brzydkiej komuny”. I chciałoby się zacytować: Idioci i kretyni albo… sabotażyści i dywersanci.

Przeciętny obywatel, widząc, że większość państw, także i Polska, ma deficyt budżetowy, uważa, że jego długi są zjawiskiem normalnym. Warto uświadomić sobie, że tak nie jest. W przyrodzie nie ma czegoś takiego jak minus jedno drzewo, minus trzy kury czy minus milion bakterii. Zresztą nie trzeba odnosić się do przyrody. Wystarczy pomyśleć, jak długo utrzymałby się zarząd firmy, która co roku wykazywałaby straty.

Pieniędzy i zamożności nie zdobywa się poprzez zabieranie części tego, co wypracowali ci, którzy są kreatywni, otwarci i angażują się przez 24 godziny na dobę, i dawanie tym, którzy wolą spędzać czas przed telewizorem i udawać, że to, że tak żyją, to nie jest ich wina. A czyja?

Pieniądze zdobywa się w procesie, na który składa się wykonywanie danych czynności przez określony czas. I to jest najważniejsza informacja. Pieniądze faktycznie nie rosną na drzewach, tylko dojrzewają w procesie naszego kreatywnego myślenia i konsekwentnego działania.

Klucz do wolności finansowej

Jedynym sposobem osiągnięcia pełnej wolności finansowej jest nauczenie się i konsekwentne stosowanie prostej zasady. Ta prosta zasada zapewni, że przyjdzie moment w Twoim życiu, kiedy nie będziesz musiał pracować ani jednego dnia więcej. A jeżeli będziesz pracował, to dlatego, że chcesz, a nie dlatego, że musisz. To jest jedna z najważniejszych zasad postępowania z pieniędzmi, która poprowadzi Cię do wolności finansowej:

"Wydawaj mniej niż zarabiasz oraz inwestuj różnicę! Następnie ponownie zainwestuj otrzymany procent. Z zainwestowanego kapitału uzyskasz masę krytyczną. To pozwoli Ci na osiągnięcie pożądanego poziomu życia w przyszłości".

Ale ja nie mam tyle pieniędzy, aby to zrobić”. To najczęstsza wymówka. Jest tak pospolita i nieprawdziwa, że aż wstyd ją wypowiadać i przykro jej słuchać.

Załóżmy, że od chwili, w której przychodzi na świat Twoje dziecko, odkładasz w każdym miesiącu, z myślą o jego przyszłości, 50 zł ze swoich zarobków. 50 zł miesięcznie (od momentu urodzenia dziecka), zakładając 15% oprocentowania rocznego, da 55 212 zł — w momencie, gdy dziecko skończy 19 lat. Nawet jeżeli nie będzie już więcej wpłat na to konto, ale pieniądze w dalszym ciągu będą ulokowane na 15% rocznie, będzie ich: 4,8 mln zł — gdy dziecko skończy 50 lat;Š Š19,6 mln zł — gdy dziecko skończy 60 lat;Š Š79,1 mln zł — gdy dziecko skończy 70 lat.Š Š

50 zł miesięcznie to tylko 12,50 zł tygodniowo i tylko 1,66 zł dziennie! No właśnie. Tyle czasu? Tak, tyle czasu! Czas to jeden z najważniejszych składników niezależności finansowej.

A teraz zastanów się: czy znasz kogoś, kto w wieku 50 lat, nie robiąc absolutnie nic: nie pracując, nie prowadząc żadnego biznesu, nie mając nieruchomości, bogatych krewnych, otrzymuje co miesiąc 32 000 zł wynagrodzenia? Znasz niezbyt wiele takich osób, prawda? Czy chciałbyś w wieku 50 lat mieć takie dochody? Bez pracy, bez wysiłku, bez zmartwień o ludzi, maszyny, lokale, ZUS, urząd skarbowy itp.? Droga otwarta. Dla Ciebie jest za późno, ale możesz zapewnić takie życie swojemu dziecku. Na pewno się nie obrazi.

Zobaczmy, jak to będzie w wypadku 100 zł

100 zł miesięcznie (od momentu urodzenia się dziecka), zakładając 15% oprocentowania rocznego, da 110 426 zł w momencie gdy dziecko skończy 19 lat. Nawet jeżeli nie będzie już więcej wpłat na to konto, ale pieniądze w dalszym ciągu będą ulokowane na 15% rocznie, będzie ich: 9,6 mln zł, gdy dziecko skończy 50 lat;Š Š39,2 mln zł, gdy dziecko skończy 60 lat;Š Š158,2 mln zł, gdy dziecko skończy 70 lat.Š Š

Teraz Twoje dziecko w wieku 50 lat ma miesięczny, pasywny dochód na poziomie 64 000 zł. A Ty inwestowałeś tylko 100 zł miesięcznie. Czy teraz dostrzegasz, ile pieniędzy przechodzi przez Twoje ręce każdego dnia? [...]

Gdyby było Cię stać na 500 zł miesięcznie przez 50 lat, to Twoje dziecko, ukończywszy 50 lat, cieszyłoby się życiem, mając 745 726 zł miesięcznego pasywnego dochodu! Bez ruszania kapitału! 745 726 zł miesięcznie? Tak. Dokładnie tyle! Nawet jeżeli Twoja inwestycja nie da Ci 15%, nawet jeżeli odsetki od kapitału będą mniejsze, i tak tego, co Twoje dziecko zyskałoby ze zgromadzonego kapitału, w żaden sposób nie można porównać do emerytury, jaką miałoby, pracując kolejne kilkanaście lat, aż do osiągnięcia ustawowego wieku emerytalnego.

Tak właśnie wygląda Twój potencjał finansowy. Jeżeli jednak to nie Ty jesteś tym nowo narodzonym dzieckiem albo nie masz dziecka, albo nie chcesz mu zapewnić przyszłości finansowej, tylko zastanawiasz się, co Ty, w swojej obecnej sytuacji, możesz zyskać, to najwyższy czas zacząć wszystko od początku.

Procent składany

Podane powyżej przykłady bazują na wykorzystaniu siły procentu składanego. Albert Einstein nazwał procent składany największym wynalazkiem ludzkości. To właśnie efekt procentu składanego odpowiada za to, że Twoja inwestycja w postaci 50 zł miesięcznie zamieniła się w 32 000 zł miesięcznego dochodu po 50 latach.

Einstein podał definicję procentu składanego, która mówi, że aby obliczyć, po ilu latach kapitał ulegnie podwojeniu, należy liczbę 72 podzielić przez procent zwrotu z danej inwestycji. Jeżeli, przykładowo, zwrot z Twojej inwestycji wynosi 12% w skali roku, to kwota, którą zainwestowałeś, ulegnie podwojeniu po sześciu latach, ponieważ 72 przez 12 daje 6. Jeżeli natomiast zwrot z inwestycji wyniósłby 24%, kapitał podwoiłby się po trzech latach. Zwróć jednak uwagę na to, że jest to kapitał, który został zainwestowany jednorazowo. Jeżeli natomiast wpłacałbyś określoną kwotę regularnie (miesięcznie, kwartalnie, rocznie), to odsetki od kapitału również byłyby inwestowane. Dlatego w powyższych przykładach kapitał kilkuset złotych miesięcznie inwestowanych przez kilkadziesiąt lat zamienia się w miliony.

Jak pracują pieniądze?

Na to, aby stać się niezależnym finansowo, mają wpływ cztery czynniki:

1. Zwrot z inwestycji. Czyli to, ile procent zyskasz na inwestycji, w jaką „zaangażujesz” swoje pieniądze.

2. Czas trwania inwestycji. Czyli to, jak długo będzie ta inwestycja trwała.

3. Rodzaj inwestycji. Czyli to, w co inwestujesz.

4. Wielkość inwestycji. Czyli to, ile pieniędzy jesteś w stanie zainwestować.

Zwrot z inwestycji może być różny. Polacy inwestują głównie w dwa skrajne instrumenty inwestycyjne: lokaty bankowe z jednej strony i nieruchomości z drugiej. Lokata bankowa daje dzisiaj od 3 do 5% realnego zwrotu z inwestycji, co przy obecnym poziomie inflacji nie wydaje się korzystne. Jednak lokata ma jedną główną korzyść: pieniądze nie tracą na wartości i nie są wydawane na konsumpcję.

Z kolei ziemia (rzadziej dom lub lokal) kupiona i sprzedana w odpowiednim momencie może przynieść nawet kilka tysięcy procent zwrotu. Na przykład hektar ziemi wraz z siedliskiem na Suwalszczyźnie można było kupić w roku 2000 już za 5000 zł. Dziesięć lat później ten sam hektar wart był 200 000 zł. Czyli w ciągu dekady wartość tej nieruchomości wzrosła 40-krotnie! W tym samym czasie zysk z lokaty bankowej wyniósł nieco ponad 3800 zł. Zatem w tym wypadku trudno jest nawet porównywać te dwa sposoby lokowania pieniędzy. Jeżeli jednak przypomnisz sobie omówiony wcześniej przykład sprzedaży mieszkania w Warszawie, okaże się, że sytuacja może być odwrotna. Mimo że pozornie wydawać by się mogło, że zakup nieruchomości w Warszawie powinien być lepszą inwestycją niż ziemia na Suwalszczyźnie.

I tutaj mamy do czynienia z kolejnym czynnikiem związanym z poziomem zwrotu z inwestycji: z ryzykiem. Zazwyczaj wielkość zwrotu z inwestycji jest odwrotnie proporcjonalna do ryzyka. Nisko oprocentowane lokaty oferują najczęściej najbardziej stabilne banki, posiadające największe rezerwy i kapitały. Większe oprocentowanie z kolei — banki, które nie mogą się poszczycić takimi zabezpieczeniami. Oferują jednak wysokie oprocentowanie po to, aby przyciągnąć klientów i ich gotówkę [...].

Pieniądze zainwestowane w obligacje Skarbu Państwa będą bezpieczne, ale ich oprocentowanie będzie nieznacznie większe od oprocentowania lokaty bankowej. Obligacje państwowe uważane są za najbardziej bezpieczne instrumenty finansowe, ponieważ gwarantuje je państwo. Musimy jednak pamiętać, że nie ma czegoś takiego, jak 100% gwarancji. Historia notuje przypadki bankructwa państw lub wojny i zmiany ustroju państwa. Wówczas obligacje nie mają żadnej wartości, a pieniądze w nie zainwestowane przepadają.

Zatem z jednak strony mamy lokaty, a z drugiej nieruchomości. Obecnie Polacy mają oszczędności na blisko 900 mld zł, z czego ponad 80% znajduje się na lokatach bankowych12. Pomiędzy lokatami a nieruchomościami mamy do dyspozycji bardzo wiele instrumentów, w które możemy inwestować środki finansowe. Mogą to być: akcje spółek, polisy na życie z umową dodatkową w postaci funŠduszu inwestycyjnego, fundusze inwestycyjne,Š Šfundusze funduszy,Š Šrynek pieniężny, Šbiznes,Š Škruszce i kamienie szlachetne, Špaliwa kopalniane, Šwino, Šmonety i znaczki,Š Šszkolenia i rozwój kompetencji własnych itp.Š Š

Inwestowanie w akcje spółek, czyli tzw. gra na giełdzie, jest ryzykowne. Warto pamiętać, że giełda może przynieść zarówno bardzo duże dochody, jak i straty. Poza tym trudno zaczynać grę na giełdzie, inwestując 200 zł miesięcznie. Wymaga to przeznaczenia o wiele większych środków. Możesz np. inwestować w akcje. Kiedy jest hossa, zyskujesz, jednak kiedy jest bessa, zaczynasz tracić. Zwróć jednak uwagę na to, że w czasie kiedy jest bessa na giełdzie, jest hossa na giełdach towarowych i jeśli chodzi o kruszce. Gdy jest bessa, inwestorzy wyprzedają akcje.

Pamiętaj! Gospodarka dąży do utrzymania równowagi. Jeżeli gdzieś jest strata, w innym miejscu pojawia się zysk.

A skoro to robią, muszą też coś robić ze swoimi pieniędzmi. Nie chowają ich pod materac, tylko inwestują w coś innego. Dlatego w czasie bessy rośnie cena złota, srebra, a także mrożonego soku pomarańczowego. Kiedy giełda przynosi małe zyski, inwestorzy uciekają w kierunku surowców kopalnianych i na rynki rozwijające się. Tak działają wielcy inwestorzy. A co robi nasz przysłowiowy Kowalski? Siedzi z nosem w gazecie „Parkiet”, drapie się po głowie, czytając analizy rynku, i ma nadzieję, że kiedyś odrobi straty. Dlaczego nie ucieka na inne rynki? Bo albo go nie stać, albo nie ma do nich dostępu, albo i jedno, i drugie.

Jeżeli chcesz inwestować na giełdzie, pamiętaj:

Ufaj swojej intuicji. Musisz oczywiście poznać wszystkie narzędzia, które pomogą Ci lepiej zarządzać portfelem posiadanych akcji, takie jak STOP-LOSS13 lub AT-OR-BETTER14 i inne. Więcej na ten temat możesz się dowiedzieć dzięki Internetowi lub czytając odpowiednią literaturę [...].

---

Tekst jest fragmentem książki "Żyj i bogać się" Arkadiusza Bednarskiego, wydanej przez Złote Myśli: www.zlotemysli.pl.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl